– Moze najpierw przetestujemy go pod laserem? – zaproponowal Neils.

Potem wydrukowal jeszcze jeden egzemplarz danych na temat numeru NIC112 oraz odciskow placow, ktore Matt Petersen zostawil na ciele zony, i podal jej Marino.

Ten przyjrzal im sie pobieznie.

– Jasny gwint – mruknal i spojrzal na mnie; w jego oczach jasnial triumf. Bylo to znajome spojrzenie, ktorego sie spodziewalam. Mowilo: „No i co, pani doktor? Moze i masz wyzsze wyksztalcenie, moze i przeczytalas mnostwo ksiazek, ale to ja znam zycie”.

Juz widzialam, jak Marino zaczyna przyciskac meza kobiety, ktora, moim zdaniem, zamordowal ktos zupelnie nam nieznany.

Pietnascie minut pozniej wraz z Marino i Vanderem stalismy w ciemni przylegajacej do laboratorium. Na blacie nieopodal zlewu lezala karta z odciskami placow i noz mysliwski. W pokoju bylo ciemno choc oko wykol. Wielki brzuch Marino nieprzyjemnie ocieral sie o moj lewy lokiec, kiedy z niepokojem obserwowalismy ogniste blyski rozswietlajace sie na karcie, a takze na rekojesci noza, zrobionej z twardej gumy i zbyt szorstkiej, by mozna bylo zdjac z niej odciski linii papilarnych.

Na szerokim, lsniacym ostrzu nozna znajdowalo sie kilkanascie mikroskopijnych wlokienek oraz pare wyraznych fragmentarycznych odciskow, ktore Vander opylil i zdjal. Pochylil sie nad karta z dziesiecioma odciskami palcow; szybkie, wizualne porownanie jego sokolim wzrokiem eksperta wystarczylo, by mruknal:

– Sadzac po wstepnym porownaniu najbardziej charakterystycznych szczegolow, odciski na nozu naleza do Matta Petersena.

Laser sie wylaczyl, pograzajac nas w kompletnych ciemnosciach; chwile pozniej Neils wlaczyl jarzeniowke i wrocilismy do ponurego swiata bialych kafelkow i pomalowanych farba olejna scian.

Zdjelam okulary ochronne i zaczelam wymieniac litanie argumentow przeciw pochopnym podejrzeniom, podczas gdy Vander bawil sie z laserem, a Marino zapalil papierosa.

– Odciski palcow na ostrzu jeszcze o niczym nie swiadcza. Jezeli noz nalezy do Matta Petersena, to nic dziwnego, ze znajduja sie na nim jego odciski. A jezeli chodzi o te swiecaca substancje – to owszem, najwyrazniej mial ja na rekach, gdy dotykal ciala zony i gdy zdejmowaliscie mu odciski. Ale nie mozemy miec pewnosci, ze to jest to samo swinstwo, ktore znalezlismy przy pierwszych trzech ofiarach. Mozemy sprawdzic pod skaningowym mikroskopem elektronowym, czy struktura atomowa pasuje do substancji na reszcie ciala ofiary, i substancji, jaka znajdowalismy wczesniej, a takze czy zgadza sie widmo podczerwieni.

– Co takiego? – Marino spojrzal na mnie z niedowierzaniem. – Myslisz, ze Matt mial jedna substancje na rekach, a zabojca druga, i ze to nie to samo diabelstwo, tylko podobnie wyglada pod laserem?

– Nieomal wszystko, co reaguje na promienie lasera, wyglada tak samo – odparlam, powoli dobierajac slowa. – Wszystko swieci niczym biale swiatlo neonowe.

– Taak, ale z tego, co mi wiadomo, wiekszosc ludzi nie chodzi po swiecie z bialym neonowym swinstwem na rekach.

– Wiekszosc ludzi nie – musialam sie z tym zgodzic.

– Zadziwiajacy zbieg okolicznosci, ze Matt mial na rekach te substancje, czymkolwiek by byla.

– Przeciez wspominales, ze wracal z proby kostiumowej – przypomnialam mu.

– Tak mowil.

– Moze nie byloby takie glupie zebrac probki szminek, ktorych uzywal w piatek? Przynies mi je tutaj, to przeprowadzimy testy.

Marino patrzyl na mnie z jawna niechecia.

W moim gabinecie stal jeden z niewielu komputerow osobistych znajdujacych sie na drugim pietrze; polaczono go z glownym komputerem w glebi korytarza, lecz nie byl zwyklym terminalem – nawet jezeli glowny komputer zostal wylaczony, moglam na nim pracowac.

Marino podal mi dwie dyskietki znalezione w sypialni Petersenow; wsunelam je do stacji dyskow i wlaczylam edytor tekstu.

Na monitorze pojawil sie wykaz znajdujacych sie na nich plikow, czy moze raczej rozdzialow dysertacji Matta Petersena. Tematem byl Tennessee Williams, „ktorego najpopularniejsze sztuki ujawniaja frustrujacy swiat seksu i okrucienstwa, kryjacy sie pod powierzchnia romantycznej lagodnosci…”, jak przeczytalismy w pierwszym paragrafie wstepu.

Marino spogladal mi przez ramie, potrzasajac glowa.

– Jezu – zamruczal. – To sie robi coraz lepsze. Nic dziwnego, ze czubek sie wystraszyl, gdy powiedzialem mu, ze zabieram te dyskietki. Popatrz tylko na to dranstwo…

Zjechalam kursorem w dol monitora.

Tu i owdzie znalezlismy odniesienia do kontrowersyjnego podejscia Williamsa do homoseksualizmu i kanibalizmu; akapity na temat brutalnego Stanleya Kowalskiego z „Tramwaju zwanego pozadaniem” i kastrata- zigolaka ze „Slodkiego ptaka mlodosci”. Nie potrzebowalam zadnych telepatycznych zdolnosci, by wiedziec, co chodzi po glowie Marino. Bylo to rownie banalne, jak reklama mleka – dla niego tekst na monitorze stanowil zrodlo wszelkiego zla, paliwo, ktore napedza umysly psychopatow i karmi fantazje seksualnych zboczencow. Marino nie widzial roznicy miedzy scena a prawdziwym zyciem i nie zobaczylby jej, nawet gdyby zwalila mu sie na glowe.

Ludzie tacy jak Tennessee Williams czy nawet Matt Petersen, ktorzy tworza podobne scenariusze, bardzo rzadko spotykaja sie z nimi w rzeczywistosci, a juz na pewno nie chcieliby wprowadzac ich w zycie.

Spojrzalam Marino w oczy.

– A co bys pomyslal, gdyby Petersen studiowal Stary Testament?

Wzruszyl ramionami. Odwrocil wzrok i znowu wpatrzyl sie w monitor.

– Hej; to tutaj, to nie do konca material ze szkolki niedzielnej.

– Taak, podobnie jak gwalty, kamienowania i odcinanie glow nierzadnicom. W prawdziwym swiecie Truman Capote nie byl seryjnym zabojca, panie sierzancie.

Wycofal sie i podszedl do krzesla; obrocilam sie na fotelu i spojrzalam na niego poprzez zawalone papierami biurko. Zazwyczaj gdy wpadal do mego gabinetu, nie siadal, lecz stal i patrzyl na mnie z gory. Tym razem usiadl, wiec nasze oczy byly mniej wiecej na tym samym poziomie. Pomyslalam, ze pewnie predko sie go nie pozbede.

– Moglabys to dla mnie wydrukowac? Cos mi sie zdaje, ze bedzie z tego niezla lektura do poduszki. – Usmiechnal sie sarkastycznie. – Kto wie? Moze ten amerykanski swir cytuje tu markiza de Sade’a?

– Przeciez de Sade byl Francuzem.

– No i co z tego?

Powstrzymalam irytacje. Zastanawialam sie, co by sie stalo, gdyby zamordowana zostala zona jednego z moich patologow? Czy Marino grzebalby w jego domowej biblioteczce? Czy znalazlszy wiele tomow o seryjnych mordercach i zbrodniach na tle seksualnym, takze pomyslalby, ze trafil w dziesiatke?

Marino zapalil nastepnego papierosa i patrzac na mnie zmruzonymi oczyma, zaciagnal sie gleboko. Wydmuchnal cieniutka struzke dymu i dopiero wtedy sie odezwal:

– Najwyrazniej masz dobre zdanie o panu Petersenie. Na czym je opierasz? Na tym, ze jest artysta, czy moze na tym, ze chodzi do dobrego college’u?

– Nie mam zadnego zdania na jego temat – odrzeklam. – Nie wiem o nim nic, oprocz tego, ze nie pasuje do portretu psychologicznego czlowieka, ktory dusi te kobiety.

Marino zamyslil sie.

– No, coz… a ja wiem o nim to i owo, pani doktor. Widzisz, gadalem z nim przez ladnych kilka godzin. – Siegnal do kieszeni sportowej marynarki, wyciagnal dwie mikrokasetki i rzucil na biurko. Ja takze zapalilam papierosa. – Pozwol, ze ci opowiem, jak ta rozmowa przebiegala. Razem z Beckerem siedzielismy z nim w kuchni, tak? Wszyscy inni wyszli z domu i nagle lup! Osobowosc pana Petersena ulegla calkowitej zmianie. Wyprostowal sie na krzesle, zaczal myslec logiczniej i gestykulowac tak, jakby znajdowal sie na scenie! To bylo po prostu niewiarygodne. Od czasu do czasu oczy zachodza mu lzami, glos sie lamie, to blednie, to znow sie czerwieni. Wlasnie wtedy przyszlo mi do glowy, ze to zaden wywiad, tylko jedno wielkie cholerne przedstawienie! – Odchylil sie na krzesle i poluznil krawat. – Pomyslalem sobie, ze juz gdzies to wczesniej widzialem. Przede wszystkim w Nowym Jorku, gdy rozpracowywalem gogusiow w stylu Johnny’ego Andrettiego, ubranych we wloskie garnitury, palacych importowane cygara; urok osobisty wprost od nich bije. Sa tak mili, ze czlowiek w koncu zaczyna im isc na reke i zapomina, ze w czasie swej zawodowej kariery rabneli ze dwadziescia osob, bo tak wypadlo. Podobnie bylo z pewnym alfonsem o

Вы читаете Post Mortem
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату