– Podsuszony parmezan musi byc twardy. I uwazaj na palce, dobrze?

Skonczylam plukac zielone papryczki, pieczarki i cebulke, wysuszylam je ostroznie i polozylam na desce do krojenia. Na piecu powoli gotowal sie sos z hanowerskich pomidorow, bazylii, oregano i startego czosnku. Na tego typu okazje zawsze trzymam w lodowce odpowiednio duzy zapas przypraw i warzyw. Male kielbaski suszyly sie na papierowym reczniku obok kawalkow swiezej wolowiny; na desce, pod mokra scierka do naczyn, roslo ciasto. W misce obok pysznila sie pelnomleczna mozzarella sprowadzona specjalnie z Nowego Jorku, jeszcze zapakowana w firmowe sreberko mojego ulubionego sklepu na West Avenue. W temperaturze pokojowej ser ten jest miekki jak maslo, a po stopieniu cudownie sie ciagnie.

– Mamusia zawsze kupuje polprodukty i dodaje do tego cale mnostwo swinstwa – wysapala Lucy, przerywajac tarcie parmezanu. – Albo kupuje gotowa pizze i podgrzewa ja w mikrofalowce.

– To godne pozalowania – odparlam calkiem szczerze. – Jak ona moze przelknac cos takiego? – Zaczelam siekac warzywa. – Twoja babcia raczej pozwolilaby nam umrzec z glodu, niz godzilaby sie na takie jedzenie.

Moja siostra nigdy nie lubila gotowania, a ja po prostu nie potrafilam tego zrozumiec. Najszczesliwsze chwile mego dziecinstwa wiaza sie z kuchnia i jadalnia; kiedy ojciec jeszcze zyl, zawsze siedzial u szczytu stolu i ceremonialnie nakladal nam kopiaste talerze parujacego spaghetti czy fettucine, albo – w piatki – frittata. Bez wzgledu na to, jak marnie sie nam powodzilo. Na stole zawsze bylo mnostwo jedzenia i picia; kiedy wracalam ze szkoly, zawsze z radoscia wdychalam wspaniale zapachy plynace z kuchni.

Zrobilo mi sie smutno i odczulam to wrecz jak pogwalcenie tradycji, ze Lucy nigdy nie zaznala podobnego szczescia. Podejrzewam, ze gdy wraca ze szkoly, zazwyczaj wita ja cisza domu, w ktorym obiad jest przykrym obowiazkiem, odkladanym na jak najpozniej. Moja siostra nigdy nie powinna byc matka ani Wloszka, jezeli juz o tym wspominam.

Umoczylam dlonie w oliwie z oliwek i zaczelam ugniatac ciasto. Pracowalam ciezko, dopoki nie poczulam bolu w miesniach ramion.

– Czy potrafisz je krecic, jak robia w MTV? – Lucy przerwala swa prace i patrzyla teraz na mnie szeroko otwartymi oczyma.

Zademonstrowalam.

– Ojej!

– To wcale nie takie trudne. – Usmiechnelam sie, gdy ciasto powoli powiekszalo swoj obwod nad moja piescia. – Najwazniejsze jest trzymac piesc zacisnieta, by nie porobic palcami dziur w ciescie.

– Pozwol i mnie! Pozwol!

– Przeciez nie skonczylas jeszcze trzec sera… – powiedzialam z udana surowoscia.

– Blagam!…

Zeszla ze swego stolka i podeszla do mnie; ujelam jej raczki w dlonie, zanurzylam w oliwie i zamknelam w piesci. Zdumialam sie, widzac, ze sa nieomal tak duze jak moje; kiedy byla dzieckiem, wcale nie tak dawno temu, jej paluszki byly wielkosci migdalow. Pamietam, jak trzymala mnie za palec, gdy przyjezdzalam w odwiedziny do siostry, i usmiechala sie do mnie, podczas gdy serce zalewala mi nieznana blogosc. Ukladajac ciasto na piastkach Lucy, pomoglam jej powoli je okrecac.

– Ono robi sie coraz wieksze i wieksze! – zawolala moja siostrzenica ze zdumieniem. – Fajnie!

– Ciasto robi sie coraz ciensze i wieksze z powodu dzialania sily odsrodkowej… w podobny sposob ludzie robia szklo. Widzialas pewnie stare szyby w oknach… takie ze zmarszczkami na powierzchni? – Skinela glowa. – Szklo zostalo rozkrecone tak, aby powstal z niego ogromny, plaski dysk.

Obie poderwalysmy wzrok, slyszac chrzest opon na podjezdzie. Biale audi zatrzymalo sie pod moim domem i dobry nastroj Lucy od razu prysl.

– Och – szepnela smutno. – On juz jest.

Bill Boltz wysiadal z wozu, zabierajac z siedzenia pasazera dwie butelki wina.

– Na pewno go polubisz – rzeklam, wykladajac ciasto na gleboka patelnie. – On bardzo chcial cie poznac, Lucy.

– To twoj narzeczony.

Umylam rece.

– Nie, po prostu razem pracujemy…

– Jest zonaty? – Widzialam, ze obserwuje go przez okno.

– Jego zona umarla w zeszlym roku.

– Och. – A po chwili: – W jaki sposob?

Pocalowalam ja w czubek glowy i wyszlam z kuchni, by otworzyc drzwi. Nie byla to odpowiednia chwila na udzielanie odpowiedzi na takie pytania; poza tym nie bylam pewna, jak Lucy przyjelaby podobna wiadomosc.

– Jak sie masz? – Bill usmiechnal sie i pocalowal mnie lekko.

– Niespecjalnie – odrzeklam, zamykajac drzwi.

– Zaczekaj, az magiczny napoj zacznie dzialac – powiedzial, podnoszac do gory butelki, jakby to byly trofea z polowania. – Z moich prywatnych zapasow… na pewno bedzie ci smakowac.

Dotknelam delikatnie jego ramienia, podazyl wiec za mna do kuchni.

Lucy znowu tarla ser, siedzac na wysokim stolku, odwrocona do nas plecami.

– Lucy?

Nawet nie przerwala pracy.

– Lucy? – Podprowadzilam do niej Billa. – To jest pan Boltz, Bill, to moja siostrzenica.

Niechetnie przestala trzec ser i spojrzala mi prosto w oczy.

– Starlam sobie skore z palca, ciociu Kay. Widzisz? – Podniosla lewa dlon; opuszka palca faktycznie troche krwawila.

– Ojej! Zaraz przyniose plaster…

– Nakapalo troche do sera – ciagnela, jakby nagle na krawedzi lez.

– Cos mi sie zdaje, ze potrzebna nam bedzie karetka! – zaanonsowal Bill i nagle zaskoczyl nas obie, podrywajac Lucy ze stolka, sadzajac ja sobie na rekach w przedziwnej pozycji i biegnac z nia do zlewu. – Eo! Eo! Eo! – Jeczal, udajac wcale przekonujaco syrene. – Trzy-jeden-szesc! Mamy tu powazny wypadek! Sliczna mala dziewczynka ze skaleczonym palcem! Niech doktor Scarpetta czeka na nas z plastrem!

Lucy dusila sie ze smiechu i momentalnie zapomniala o zranionym palcu. Kiedy Bill otwieral butelke wina, patrzyla na niego z jawnym uwielbieniem.

– Widzisz, wino musi troche odetchnac – wyjasnial jej cierpliwie. – Teraz ma ostrzejszy smak, niz bedzie mialo za godzine. Jak wszystko na tym swiecie, wino takze lagodnieje z czasem.

– Czy bede mogla sie troche napic?

– No, coz – odparl Bill z przesadna powaga. – Ja nie mam nic przeciwko, jezeli tylko twoja ciocia Kay na to pozwoli. Ale przeciez nie chcemy, zebys sie nam tu wstawila.

Cicho konczylam przyrzadzac pizze; pokrylam ciasto gruba warstwa sosu, warzyw, miesa i parmezanu. Na wierzch wylozylam pokruszona mozzarelle i wsunelam wszystko do pieca. Wkrotce goracy, czosnkowy zapach wypelnil kuchnie; nakrywalam do stolu, podczas gdy Lucy rozmawiala i smiala sie z Billem.

Kolacja wyszla bardzo pozna i kieliszek wina dla Lucy okazal sie zbawienny. Kiedy zaczelam sprzatac ze stolu, oczy juz sie jej tak kleily, ze poszla na gore bez ociagania, mimo iz najwyrazniej nie chciala rozstawac sie z Billem, ktory calkowicie podbil jej serduszko.

– To bylo doprawdy imponujace – powiedzialam, kiedy juz otulilam Lucy do snu i siedzielismy razem przy stole w kuchni. – Nie mam pojecia, jak ci sie to udalo. Balam sie, jak zareaguje na twoje towarzystwo…

– Myslalas, ze uzna mnie za konkurenta do twoich uczuc? – Usmiechnal sie lekko.

– Ujmijmy to tak: jej matka co chwile konczy i zaczyna znajomosci z wszystkim, co tylko ma dwie nogi.

– Czyli nie ma zbyt wiele czasu dla corki. – Ponownie napelnil kieliszki.

– Bardzo lagodnie powiedziane.

– Cholerna szkoda. To wspanialy dzieciak i strasznie madry. Pewnie rozum odziedziczyla po tobie. – Powoli pil wino, po czym dodal: – Co ona robi calymi dniami, gdy ty jestes w pracy?

– Bertha sie nia zajmuje. A Lucy najczesciej przesiaduje w moim gabinecie przed komputerem.

– Gra?

– A skad! Cos mi sie zdaje, ze wiecej wie na temat dzialania tej cholernej maszyny niz ja. Kiedy ostatnio do niej zagladalam, przeorganizowala mi baze danych w basicu.

Bill wpatrywal sie w dno kieliszka.

Вы читаете Post Mortem
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату