samotne pobyty u mnie czy u babki nieraz juz sie przedluzaly, gdy Dorothy musiala nagle wyjechac z miasta na spotkanie z wydawca czy podroz krajoznawcza, co zawsze ciagnelo sie dluzej, niz ktokolwiek smial przypuszczac. Lucy zostawala najczesciej pod skrzydlami babki, dopoki wedrujaca pisarka nie raczyla wrocic do domu. Moze to my nauczylysmy ja takiego braku odpowiedzialnosci? Moze Lucy nauczyla sie go akceptowac? Ale zeby uciekac do Vegas z obcym facetem?! Dobry Boze.
– Nie powiedziala, kiedy wraca? – odwrocilam sie tylem do Lucy i znizylam glos.
– Co takiego? – odparla matka na caly glos. – Mialaby mnie o tym powiadamiac? A niby dlaczego mialaby o czymkolwiek mowic swej starej matce? Och! Jak ona mogla znowu zrobic cos takiego, Kay? On jest dwa razy starszy od niej! Armando tez byl od niej znacznie starszy i popatrz, jak to sie skonczylo! Padl trupem przy basenie, zanim jeszcze Lucy nauczyla sie jezdzic na rowerku…
Wyprowadzenie jej z histerii zajelo mi troche czasu. Kiedy juz sie rozlaczylam, zostalo mi jeszcze przekazanie wiadomosci Lucy. Nie mialam pojecia, jak sie do tego zabrac.
– Twoja mama wyjechala na jakis czas z miasta, Lucy. Wyszla za maz za pana Blanka, ktory ilustruje jej ksiazki…
Lucy siedziala nieruchomo, niczym posag; wyciagnelam ramiona i przytulilam ja do siebie ze wszystkich sil.
– W tej chwili sa w Nevadzie…
Krzeslo z hukiem upadlo na podloge; Lucy wyrwala mi sie gwaltownie i wybiegla z kuchni.
Jak moja siostra mogla dziecku to zrobic? Tym razem nie wybacze jej tego. Postapila zle, wychodzac za maz za Armanda; miala wtedy zaledwie osiemnascie lat. Ostrzegalysmy ja; robilysmy co w naszej mocy, by ja odwiesc od tego pomyslu. Armando wlasciwie nie mowil po angielsku, mial wystarczajaco duzo lat, by byc jej ojcem, a wraz z matka podejrzliwie patrzylysmy na jego bogactwo, mercedesa, zlotego roleksa i okazaly dom tuz nad woda. Jak mnostwo ludzi tajemniczo pojawiajacych sie w Miami, uwielbial efektowne zycie na wysokim poziomie, ktorego nie mozna bylo logicznie wytlumaczyc.
Niech szlag trafi Dorothy! Wiedziala, jak zarabiam na chleb! Doskonale zdawala sobie sprawe z tego, jak ciezka i wyczerpujaca jest to praca. Wiedziala, ze z powodu tych morderstw od poczatku wolalam, by Lucy nie przyjezdzala do mnie w tej chwili; chcialam przelozyc jej wyjazd na spokojniejszy czas, lecz moja siostra jak zwykle wlaczyla swoj urok osobisty i przekonala mnie.
„Jezeli za bardzo bedzie ci wchodzic w droge, Kay, to po prostu odeslij ja do domu – powiedziala slodko. – Naprawde nie ma problemu. Ale ona tak czekala na ten wyjazd! O niczym innym ostatnio nie mowi; tak bardzo cie lubi i podziwia”.
Lucy siedziala sztywno wyprostowana na krawedzi lozka i wpatrywala sie w podloge.
– Mam nadzieje, ze ich samolot rozbije sie i wszyscy zgina. – To bylo wszystko, co od niej wyciagnelam; pomoglam jej przebrac sie w pidzame.
– Przeciez wcale tak nie myslisz, Lucy. – Podciagnelam jej koldre pod brode. – Mozesz zostac ze mna przez jakis czas. Bedziemy sie dobrze bawic, zobaczysz…
Zacisnela powieki i odwrocila sie twarza do sciany.
Nie mialam pojecia, co jej powiedziec; jakie slowa moglyby zmniejszyc jej bol? Przez dluga chwile siedzialam na krawedzi lozka, patrzac na nia bezradnie. Z wahaniem przysunelam sie blizej i zaczelam masowac jej plecy; po jakims czasie oddech Lucy stal sie regularny i powolny. Pocalowalam ja w czubek glowy i cicho zamknelam za soba drzwi.
Kiedy bylam na ostatnim stopniu schodow, uslyszalam samochod podjezdzajacy przed dom. Otworzylam drzwi, zanim Bill zdazyl zadzwonic.
– Lucy juz spi – szepnelam.
– Och – odparl z szelmowskim usmiechem. – Szkoda… najwyrazniej nie jestem wart tego, by na mnie czekac…
Odwrocil sie nagle, podazajac za moim wzrokiem. Zza zakretu wyjechal samochod na swiatlach, lecz gdy tylko znalazl sie na mojej uliczce, wylaczyl je i stanal, zanim zdazylam go rozpoznac. Teraz jechal na wstecznym biegu, wycofujac sie pospiesznie sprzed mego domu.
Male kamyczki prysnely mu spod kol, gdy zawrocil i odjechal z ogromna predkoscia.
– Spodziewalas sie dzis gosci? – zapytal Bill, wpatrujac sie w ciemnosci.
Powoli potrzasnelam glowa. Bill zerknal na zegarek i delikatnie popchnal mnie do srodka.
Kiedy tylko Marino przychodzil do mnie do kostnicy, zawsze staral sie dopiec Wingo, ktory byl prawdopodobnie najlepszym technikiem autopsyjnym, z jakim kiedykolwiek mialam okazje pracowac, lecz jednoczesnie najbardziej podatnym na ciosy.
– …taak… to jest wlasnie to, co specjalisci nazywaja bliskim spotkaniem czwartego stopnia z fordem… – mowil glosno Marino, a policjant z drogowki zarechotal.
Wingo poczerwienial na twarzy; wsadzil czerwona wtyczke pily elektrycznej do koncowki przedluzacza wiszacej nad stalowym stolem.
Unurzana po nadgarstki we krwi, mruknelam cicho:
– Olej ich, Wingo.
Wingo byl stanowczo zbyt wrazliwy i czasem bardzo sie o niego martwilam. Tak latwo identyfikowal sie z ofiarami, ze zdarzalo sie, iz plakal przy niektorych sekcjach zwlok, gdy delikwent byl wyjatkowo poturbowany.
Tego ranka zycie splatalo jeszcze jednego ze swych okrutnych figli. Zeszlego wieczora mloda kobieta poszla do baru w spokojnej, wiejskiej okolicy i gdy wracala do domu okolo drugiej nad ranem, zostala potracona przez samochod, ktory nawet sie nie zatrzymal. Policjant z drogowki, ktory znalazl jej cialo i szukal w kieszeniach jakiegos dowodu tozsamosci, odkryl w portfelu paseczek materialu z chinskiego ciasteczka z przepowiednia, na ktorym bylo napisane: „Wkrotce spotka cie cos, co na zawsze odmieni twe zycie”.
– Albo moze miala nadzieje na cos wiekszego… jakiegos TIR-a…
Bylam juz o krok od powiedzenia Marino, by poszedl do diabla i mi nie przeszkadzal, gdy wszystkie dzwieki utonely w donosnym glosie pily, przypominajacym buczenie ogromnego dentystycznego wiertla. Gdy Wingo zaczal przecinac czaszke martwej kobiety, w powietrze uniosl sie pyl z cietej kosci i Marino wraz z drugim policjantem wyszli pospiesznie do sali obok, w ktorej wlasnie trwala sekcja ofiary strzelaniny.
Gdy Wingo wylaczyl pile i odlozyl czubek czaszki na stol obok, szybko zbadalam mozg dziewczyny. Zadnych krwiakow ani krwotokow…
– To wcale nie jest smieszne – odezwal sie Wingo z uraza w glosie. – Ani troche. Jak ktos moze sie smiac z podobnego nieszczescia?…
Choc mloda kobieta miala kilka stluczen na glowie, smiertelne okazalo sie strzaskanie kregoslupa i kosci miednicy spowodowane uderzeniem w posladki tak mocnym, ze do tej pory na skorze utrzymaly sie odciski zderzaka pojazdu. Nie potracil jej zaden sportowy samochod o niskim zawieszeniu, lecz raczej ciezarowka.
– Zachowala to, bo cos to dla niej znaczylo… moze chciala wierzyc w te przepowiednie… Moze wlasnie dlatego wybrala sie do baru? Szukala kogos, na kogo czekala cale zycie. A okazalo sie, ze spotkala tylko pijanego kierowce ciezarowki, ktory ja potracil i wepchnal do rowu piecdziesiat stop dalej.
– Wingo – mruknelam, zabierajac sie do robienia zdjec. – Lepiej nie wyobrazac sobie podobnych rzeczy…
– Ale ja nie potrafie…
– To sie naucz.
Spojrzal zranionym wzrokiem w kierunku drzwi, za ktorymi zniknal Marino; ten nigdy nie spoczal, dopoki nie dopiekl chlopakowi. Biedny Wingo. Wiekszosc czlonkow okrutnego i bezwzglednego swiata wymiaru sprawiedliwosci zupelnie go nie rozumiala: nie smial sie z ich dowcipow ani nie zachwycaly go ich opowiesci z pola walki… poza tym, byl, no, troche dziwny.
Wysoki i szczuply, mial czarne wlosy przystrzyzone bardzo krotko wokol glowy, z roztrzepanym wiechciem na czubku i cienkim pejsikiem wijacym sie na karku. Mial ten typ delikatnej urody, ze w swych luznych ubraniach i europejskich skorzanych butach z latwoscia mogl uchodzic za modela. Nawet jego niebieski fartuch, ktory sam kupil i sam pral, mial w sobie cos stylowego. Nie flirtowal ze mna; zdawalo sie, ze nie ma nic przeciwko temu, by kobieta wydawala mu polecenia. Nigdy nie zdawal sie w najmniejszym stopniu zainteresowany tym, jak wygladam pod fartuchem czy kostiumem. Czulam sie przy nim tak swobodnie, ze gdy przy paru okazjach wszedl do szatni, kiedy sie przebieralam, wlasciwie nie zwrocilam na to uwagi.
Podejrzewam, ze gdybym zastanowila sie nad jego seksualnymi preferencjami, gdy kilka miesiecy temu ubiegal