chwile zupelnie zapomnialam o przykrym powodzie mojej wizyty w jego laboratorium.
Vander bombardowal folder promieniami lasera i nagle jego powierzchnia rozblysla tysiacem swiecacych gwiazdek, niczym bozonarodzeniowe niebo.
– Toz to szalenstwo – mruknal juz po raz trzeci tego dnia.
– To cholerne swinstwo musialo sie tu dostac z moich rak – rzeklam z niedowierzaniem. – Wingo mial na rekach rekawiczki, tak samo jak Betty…
Vander wlaczyl gorne swiatlo i potrzasnal glowa.
– Gdybys byla mezczyzna, zadzwonilbym na policje, zeby cie przesluchali.
– I wcale nie mialabym do ciebie o to pretensji.
– Przemysl wszystko, co od rana robilas, Kay – powiedzial z napieciem. – Musimy sie upewnic, ze to faktycznie ty przenosisz te substancje. Jezeli tak, to musimy powtornie przeanalizowac zalozenia dotyczace tych zabojstw… swiecacych gwiazdek, ktore przy wszystkich znajdowalismy…
– Nie – przerwalam. – To niemozliwe, bym to ja zostawiala te substancje na cialach, Neils. Za kazdym razem podczas autopsji nosilam rekawiczki. Zdjelam je, gdy Wingo podal mi folder PERK. Dotykalam go golymi rekoma.
– A co z lakierem do wlosow, jakimis kosmetykami? – nalegal. – Moze to pochodzi od czegos, czego codziennie uzywasz?
– Niemozliwe – powtorzylam. – Nigdy do tej pory, na zadnym z cial, nie znalezlismy takiej substancji. Pojawila sie tylko na ofiarach Dusiciela.
– Masz racje. – Zamyslil sie na dluga chwile. – Betty i Wingo mieli na sobie rekawiczki, gdy dotykali tego foldera, tak? – upewnil sie.
– Tak, dlatego nie zostawili zadnych odciskow palcow.
– Jest wiec malo prawdopodobne, by ta substancja pochodzila od nich?
– To ja musialam ja przeniesc na folder. Chyba ze ktos inny go dotykal.
– Nadal uwazasz, ze ktos ci go podrzucil do lodowki? – Vander popatrzyl na mnie sceptycznie. – Jedyne odciski, ktore znalezlismy, naleza do ciebie, Kay.
– A te smugi, Neils?
Kazdy mogl je zostawic. Oczywiscie, ze mialam racje, lecz widzialam, ze Vander mi nie wierzy.
– Co dokladnie robilas, zanim przyszlas na gore? – spytal.
– Sekcje zwlok ofiary wypadku drogowego.
– A potem?
– A potem Wingo przyniosl mi ten folder, a ja poszlam z nim prosto do Betty.
Spojrzal na moj zachlapany krwia fartuch i dodal:
– Podczas sekcji nosilas rekawiczki, tak?
– Oczywiscie, i zdjelam je, gdy Wingo podal mi folder, juz ci to wyjasnilam…
– Rekawiczki sa zazwyczaj wysypywane talkiem.
– Watpie, by to bylo az tak proste.
– Pewnie nie, ale to juz jakis poczatek.
Zeszlam z powrotem do sali autopsyjnej i przynioslam pare identycznych lateksowych rekawiczek; kilka minut pozniej Vander rozerwal sterylne opakowanie, wywrocil rekawiczki na lewa strone i wsadzil pod laser.
Nic, ani jednej blyszczacej gwiazdki. Talk nie zareagowal na promienie lasera; wlasciwie od poczatku w to watpilam. W przeszlosci sprawdzilismy juz wiele proszkow znalezionych w domach ofiar Dusiciela, wiekszosc z nich zostala zrobiona na bazie talku i zadna nie zareagowala na laser.
Znowu wlaczylismy swiatlo; zapalilam papierosa i zamyslilam sie gleboko. Usilowalam wyobrazic sobie kazdy swoj ruch, poczawszy od chwili, gdy Wingo podal mi folder, a skonczywszy na moim przyjsciu do laboratorium Vandera. Dlubalam w tetnicy szyjnej, gdy podszedl Wingo z PERK-iem; odlozylam skalpel, zdjelam rekawiczki i otworzylam folder, by przyjrzec sie wymazom. Podeszlam do zlewu i pospiesznie umylam rece, potem wytarlam je w papierowy recznik. Pozniej poszlam na gore do Betty. Czy dotknelam czegokolwiek w jej laboratorium? Nie pamietalam.
Byla to jedyna rzecz, ktora mi przychodzila do glowy.
– Czy mozliwe, ze to mydlo, ktorym na dole umylam rece?
– Watpie – odrzekl Vander bez zastanowienia. – Zwlaszcza jezeli dokladnie je splukalas. Gdyby zwyczajne mydlo reagowalo na laser nawet po splukaniu, znajdowalibysmy je na kazdym ciele i przedmiocie, ktorego bysmy dotkneli. Jestem pewien, ze to swinstwo pochodzi od czegos granulowanego, od jakiegos rodzaju proszku. Mydlo dezynfekujace, to jakiego uzywasz na dole jest w plynie, nieprawdaz?
Prawda, ale nie tego uzylam. Zbyt sie spieszylam, by isc do szatni na tylach i umyc rece rozowym dezynfekujacym mydlem w plynie. Podeszlam do zlewu znajdujacego sie najblizej mnie, tego w sali autopsyjnej, przy ktorym wisial pojemnik z szarym mydlem w proszku, ktore znajdowalo sie w toaletach calego budynku. To mydlo bylo tanie i nasz wydzial zamawial je tonami. Nie mialam pojecia, co w nim bylo; bylo bezzapachowe, nie pienilo sie ani nie rozpuszczalo w wodzie. Mycie sie nim przypominalo szorowanie sie mokrym piaskiem.
W korytarzu na tym samym pietrze znajdowala sie damska toaleta; wyszlam na moment i wrocilam z cala garscia szarego proszku. Wylaczylismy swiatlo i Vander podswietlil moja dlon laserem.
Mydlo rozswiecilo sie szalonym, neonowym blaskiem.
– A niech mnie szlag…
Vander byl strasznie podniecony, lecz go nie rozumialam. Desperacko chcialam dowiedziec sie, skad pochodzila blyszczaca substancja, ktora znajdowalismy na cialach ofiar Dusiciela, lecz nigdy, w najdzikszych fantazjach, nie domyslalam sie, ze mozemy ja znalezc w kazdej lazience w moim budynku.
Nadal nie bylam przekonana. Czy substancja na folderze pochodzila naprawde z moich rak? A jezeli nie?
Sprawdzilismy.
W laboratoriach strzelniczych rutynowo dokonuje sie setek prob strzelniczych, by ustalic dystans i trajektorie lotu pocisku. Wraz z Vanderem przeprowadzilismy serie probnych myc, aby ustalic, jak dokladnie mozna oplukac i wysuszyc rece, by nic ze swiecacej substancji na nich nie zostalo odnalezione pod laserem.
Neils energicznie umyl rece szarym proszkiem, oplukal je i wytarl w papierowy recznik. Laser podswietlil doslownie kilka gwiazdek i to wszystko. Usilowalam odtworzyc sposob, w jaki umylam rece na dole – rezultatem bylo mnostwo swiecacych gwiazdek na nich oraz na wszystkim, czego sie dotknelam; przenosilam je na blat stolu, rekaw fartucha Vandera, ksiazki. Im wiecej przedmiotow dotknelam, tym mniej substancji zostawalo mi na dloniach.
Wrocilam do toalety i przynioslam caly styropianowy kubek po kawie proszku. Mylismy i szorowalismy, tarlismy i plukalismy. Zapalalismy i gasilismy swiatlo, wlaczalismy laser i wylaczalismy, az wreszcie wszedzie dokola zlewu widnialy blyszczace gwiazdki.
Jedno bylo interesujace – im wiecej razy mylismy i wycieralismy dlonie, tym wiecej gwiazdek sie na nich gromadzilo; dostawaly sie pod paznokcie, przyczepialy do nadgarstkow i mankietow rekawow; przyklejaly sie do naszych ubran, wlosow, twarzy i szyj – zostawaly na kazdej powierzchni, ktorej dotknelismy. Po jakichs czterdziestu pieciu minutach eksperymentalnego mycia w swietle lamp wygladalismy z Vanderem zupelnie normalnie, lecz pod laserem mienilismy sie niczym bozonarodzeniowe choinki.
– Cholera – wykrzyknal Vander w ciemnosciach; nigdy wczesniej nie slyszalam, by klal. – Popatrz tylko na to dranstwo! Ten potwor musi miec swira na punkcie czystosci. Zeby zostawiac tego po sobie tak duzo, musi myc rece ze dwadziescia razy dziennie.
– Taak, jezeli to mydlo jest faktycznie odpowiedzia na nasze pytania – przypomnialam mu spokojnie.
– Tak, tak, oczywiscie.
Modlilam sie w duchu, by naukowcy z laboratorium pietro wyzej raz jeszcze uzyli swych magicznych sztuczek. Jednak ani oni, ani nikt inny nie sa w stanie ustalic, jak folder PERK-u znalazl sie na dnie lodowki.
Znowu uslyszalam niepokojacy glosik na dnie umyslu.
Po prostu nie potrafisz przyznac sie do bledu, powiedzialam sobie. Po prostu nie potrafisz pogodzic sie z prawda. Zle oznaczylas probki PERK-u, a substancja na folderze pochodzi z twoich rak.
Ale jezeli nie? Jezeli zdarzylo cos zupelnie innego? Jezeli ktos rozmyslnie podlozyl PERK do lodowki i migotliwa substancja pochodzila z jego rak, a nie moich? Byla to dziwna mysl; chyba juz oszalalam i paranoidalna wyobraznia podsuwa mi niestworzone rzeczy.
Jak na razie podobna substancja zostala znaleziona na cialach wszystkich czterech zamordowanych