duzo rzeczy, a ja zupelnie nie wiem, jak pomoc. Po prostu chcialbym jakos pomoc, to wszystko…

O to wiec chodzi! Nie tyle zranilam jego uczucia, ile raczej wzmoglam niepokoj. Wingo martwil sie o mnie. Wiedzial, ze w ostatnich dniach nie jestem soba, wiedzial, ze zblizam sie do granic zalamania nerwowego. Moze wszyscy inni widzieli to rownie wyraznie? Przecieki do prasy, wlamanie do komputera, zle naklejone etykietki. Moze nikogo wlasciwie nie zdziwi, jezeli ktos oskarzy mnie o brak kompetencji…

„Juz od dawna widac bylo oznaki – powiedza. – Byla taka nerwowa”.

Zle sypialam. Nawet jezeli probowalam sie odprezyc, okazywalo sie, ze moj mozg jest maszyna bez wylacznika. Pracowal i pracowal, dopoki nie zaczynal sie przegrzewac, a nerwy nie napinaly sie jak postronki.

Zeszlego wieczora usilowalam rozweselic Lucy, zabierajac ja na kolacje i do kina; caly czas, gdy siedzialysmy w restauracji, a potem gdy ogladalysmy film, czekalam, az odezwie sie moj pager, a co dwie minuty sprawdzalam, czy przypadkiem baterie sie nie wyladowaly. Nie wierzylam, by piatkowy wieczor mogl minac w spokoju.

Do trzeciej po poludniu skonczylam dyktowac dwa raporty z autopsji i wlasnie szlam w strone windy, gdy w moim gabinecie zadzwonil telefon. Popedzilam z powrotem i chwycilam sluchawke.

Dzwonil Bill.

– Nadal jestesmy na dzis umowieni?

Nie moglam odmowic.

– Juz nie moge sie doczekac – odparlam, silac sie na entuzjazm, ktorego wcale nie czulam. – Jednak wcale nie jestem przekonana, czy moje towarzystwo jest dzis cokolwiek warte.

– Zaryzykuje.

Wyszlam z biura.

Byl kolejny sloneczny dzien, goretszy niz wszystkie poprzednie. Trawa dokola mego budynku zaczela schnac, a jadac do domu, uslyszalam przez radio, ze jezeli nie spadnie deszcz, caly zbior pomidorow tego lata wyschnie na polach. Byla to doprawdy dziwna i niepokojaca wiosna; po dlugich tygodniach palacego slonca, na niebie pojawialy sie, doslownie znikad, czarne chmury, blyskawice odcinaly prad w calym miescie, a ogromne krople deszczu zbijaly kwiaty, paki i owoce z drzew i krzewow. To bylo tak, jakby wylac spragnionemu czlowiekowi wiadro wody na glowe – nie mialby nawet czasu napic sie paru kropli.

Czasem ze zdumieniem odkrywalam podobienstwa rzadzace moim zyciem i przyroda – zwiazek z Billem byl dokladnie taki jak tegoroczna pogoda. Zawojowal mnie gwaltownie i dziko, podczas gdy tak naprawde do szczescia wystarczylby mi tylko delikatny deszczyk. Czekajac na niego tego popoludnia, jednoczesnie mialam nadzieje, ze nie przyjedzie.

Jak zwykle byl punktualny – podjechal pod moj dom dokladnie o piatej.

– To jest i dobre, i zle zarazem – zauwazyl, gdy siedzielismy na patio z tylu domu i smazylismy steki na grillu.

– Zle? – spytalam. – Chyba nie mowisz powaznie, Bill.

Mimo iz slonce stalo juz dosc nisko na niebie, nadal prazylo mocno; chmury co chwile je zaslanialy, rzucajac na nas to chlodny cien, to gorace biale swiatlo, a wiatr wial dosc gwaltownie i w powietrzu czuc bylo nadchodzaca zmiane pogody.

Wytarl twarz rekawem koszuli i spojrzal na mnie spod oka. Powiewy wiatru przyginaly galezie, papierowy recznik pofrunal na druga strone patio.

– Zle, Kay, bo cisza moze oznaczac, ze wyjechal z miasta.

Cofnelismy sie od rozpalonych wegli i powoli pilismy piwo z puszek. Nie moglam zniesc mysli, ze morderca przeniosl sie do innego miasta; chcialam, zeby pozostal w Richmond. Przynajmniej tu znalismy jego zwyczaje. Balam sie, ze moze zaczac polowac na kobiety w innych regionach stanu czy moze nawet kraju, gdzie nad jego ofiarami beda pracowali inni koronerzy i inni policjanci, nie wiedzacy na jego temat tyle, ile my. Nic tak nie rozklada sledztwa, jak zaangazowanie policjantow z kilku jurysdykcji. Gliniarze sa zazdrosni o swe podworko, a kazdy inspektor sam chce dokonac aresztowania; kazdy uwaza, ze sam najlepiej rozwiaze sprawe i nie chce z nikim wspolpracowac.

Podejrzewam, ze ja takze zblizalam sie do takiego punktu. Ofiary Dusiciela staly sie moimi bliskimi znajomymi, a jedyna nadzieja na sprawiedliwosc byl proces w Richmond. Jezeli nie udowodnimy mu zabojstw dokonanych tutaj, a zostanie oskarzony w innym miescie, nikt nie upomni sie o ofiary z Richmond; zostana potraktowane jako wstep, cwiczenie. Bylo to oburzajace! Moze sie jeszcze okazac, ze niepotrzebnie spotkaly mnie te wszystkie przykrosci w pracy.

Bill polal rozzarzone wegle specjalnym plynem zapalajacym i cofnal sie od plomienia. Potem odwrocil sie do mnie; twarz mial zaczerwieniona z goraca.

– Co z twoim komputerem? – spytal. – Sa jakies nowe wiesci?

Zawahalam sie; wykrecanie sie od odpowiedzi nie mialo sensu, gdyz Bill doskonale wiedzial, iz nie posluchalam rozkazu Amburgeya i nie zmienilam hasla na serwerze ani nie zrobilam nic innego, by „zabezpieczyc” baze danych. Stal tuz obok mnie, gdy w poniedzialek wieczorem wlaczalam tryb automatycznego przyjmowania zgloszen i aktywowalam echo, jakby zapraszajac intruza do ponownego wlamania.

– Zdaje sie, ze jak na razie nikt wiecej sie nie wlamal, jezeli o to ci chodzi.

– A to ciekawe – mruknal, pociagajac dlugi lyk piwa. – To nie ma sensu. Mozna by pomyslec, ze ten, komu zalezalo na wydostaniu akt sprawy Lori Petersen, sprobuje jeszcze raz.

– Jej sprawy nie ma w bazie danych – przypomnialam mu. – Nic nowego nie zostanie wprowadzone do komputera, dopoki te sprawy nie zostana zakonczone.

– No wiec akt nie ma w komputerze, ale skad niby ona moze o tym wiedziec, jezeli nie sprawdzi.

– Ona?

– Ona, on… co za roznica? Ten, kto sie wczesniej wlamal.

– No, coz… za pierwszym razem ten ktos usilowal wyciagnac akta Lori i nie udalo mu sie.

– Nadal nic z tego nie rozumiem, Kay – nalegal. – Jezeli sie nad tym dobrze zastanowic, to sam fakt, iz ktos probowal, nie ma zbyt wiele sensu. Kazdy, kto chocby troche zna sie na wprowadzaniu danych do komputera, powinien wiedziec, ze akta autopsji z soboty raczej nie beda w bazie danych w poniedzialek rano.

– Zawsze warto sprobowac – odparlam.

Ostatnio w obecnosci Billa bylam podenerwowana; nie potrafilam sie odprezyc i cieszyc mile spedzanym wieczorem.

Butelka czerwonego winna oddychala na blacie w kuchni; Lucy robila salatke i byla w zaskakujaco dobrym nastroju, biorac pod uwage fakt, ze jej matka nie raczyla sie do nas odezwac ani slowem, odkad wyjechala ze swoim ilustratorem do Nevady. Lucy wydawala sie zadowolona z zycia; zaczela chyba wierzyc, ze juz na zawsze zostanie ze mna i coraz czesciej wspominala – co bardzo mnie irytowalo – ze milo byloby, gdybym „wyszla za maz za pana Boltza”.

Predzej czy pozniej jej marzenia wezma w leb – wroci do domu, gdy tylko jej matka na powrot pojawi sie w Miami, a ja na pewno nie wyjde za maz za Billa.

Przygladalam mu sie tak, jakbym widziala go po raz pierwszy w zyciu. Wpatrywal sie w plonace wegle, puszke piwa trzymal w obu dloniach, na rekach i nogach mial drobne zlote wloski. Widzialam go przez cienki welon unoszacego sie zaru i dymu; zastanawialam sie, czy to symbol rosnacego miedzy nami dystansu?

Dlaczego jego zona zastrzelila sie z rewolweru nalezacego do niego? Czy bylo to po prostu dla niej najwygodniejsze? Rewolwer mial tylko spelnic swoje zadanie? Czy moze mial ukarac Billa za grzechy, o ktorych nic nie wiedzialam?

Jego zona strzelila sobie w piers, siedzac w lozku – ich malzenskim lozku. Pociagnela za spust w poniedzialek rano, pare godzin czy moze raczej minut po tym, jak skonczyli sie kochac. PERK z jej sprawy zareagowal pozytywnie na obecnosc spermy. Kiedy przyjechalam na scene, by zabrac cialo do kostnicy, w powietrzu unosil sie jeszcze delikatny zapach perfum. Jakie byly ostatnie slowa Billa, zanim tego ranka wyszedl do pracy?

– Ziemia do Kay… – Z trudem skupilam na nim wzrok. – O czym tak myslisz? – spytal, obejmujac mnie w talii ramieniem. Na policzku poczulam cieplo jego oddechu. – Powiesz mi?

– Tak tylko sie zastanawialam…

– Nad czym? I tylko mi nie mow, ze znowu nad tymi sprawami.

Postanowilam mu powiedziec.

– Bill, brakuje kilku papierow z teczki z aktami, ktore przegladaliscie w poniedzialek wraz z Amburgeyem i Tannerem…

Dlon, ktora gladzila mnie do tej pory po plecach, zamarla.

Вы читаете Post Mortem
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату