do ramion; wysokie kosci policzkowe i glebokie zmarszczki wokol oczu i ust. Dlugonoga i szczupla, byla mniej wiecej w moim wieku, moze kilka lat mlodsza.
Przygladala sie nam ogromnymi, nieruchomymi oczyma smiertelnie przerazonej sarny. Umundurowany policjant wyszedl, a Marino zamknal za nim drzwi.
– Bardzo mi przykro, wiem, jakie to dla pani trudne… – zaczal standardowa gadke. Spokojnie wyjasnil, dlaczego jest tak wazne, by odpowiedziala na wszystkie nasze pytania, przypomniala sobie najdrobniejsze szczegoly o zwyczajach siostry, jej przyjaciolach, rutynowych czynnosciach. Abby siedziala naprzeciw mnie i nic nie mowila. – Z tego, co wiem, wyjechala pani na weekend z miasta? – spytal Marino.
– Tak. – Glos jej drzal i trzesla sie na calym ciele, jakby jej bylo zimno. – W piatek po poludniu wyjechalam na spotkanie do Nowego Jorku.
– Jakie spotkanie?
– Jestem w trakcie negocjowania kontraktu na napisanie ksiazki. Mialam spotkanie z agentem… nocowalam u znajomych.
Maly dyktafon na stoliku do kawy nagrywal jej slowa. Abby wpatrywala sie w niego szklanym wzrokiem.
– Czy miala pani jakis kontakt z siostra, kiedy przebywala pani w Nowym Jorku?
– Usilowalam dodzwonic sie do niej wczoraj wieczorem, by powiedziec, o ktorej mam pociag. – Odetchnela gleboko. – Kiedy nikt nie odebral, troche sie zdziwilam… a potem zalozylam, ze gdzies wyszla. Kiedy przyjechalam do miasta, nawet nie probowalam ponownie dzwonic. Wiedzialam, ze miala zajecia dzis po poludniu. Zlapalam taksowke… nie mialam pojecia… Dopiero gdy zobaczylam wszystkie te samochody, policje…
– Jak dlugo siostra mieszkala z pania?
– Od zeszlego roku; odkad wraz z mezem podjeli decyzje o separacji. Henna chciala zmiany… mowila, ze musi przemyslec kilka spraw. Zaproponowalam, zeby zamieszkala ze mna, dopoki sie nie zdecyduje, co chce robic. To bylo zeszlej jesieni, pod koniec sierpnia. Wprowadzila sie do mnie pod koniec sierpnia i podjela prace na uniwersytecie.
– Kiedy widziala ja pani po raz ostatni?
– W piatek po poludniu. – Glos ugrzazl jej w gardle. – Odwiozla mnie na stacje. – W oczach Abby pojawily sie lzy.
Marino wyciagnal z kieszeni pomieta chusteczke i podal jej.
– Czy wie pani, jakie miala plany na weekend?
– Chciala popracowac. Powiedziala, ze bedzie siedziec w domu… chciala przygotowac sie do poniedzialkowych zajec. O ile wiem, nie miala zadnych innych planow. Henna nie byla zbyt rozrywkowa… Miala kilkoro dobrych znajomych, innych profesorow. Mowila, ze caly weekend bedzie siedziec nad przygotowaniem zajec, a tylko w sobote wyskoczy na chwile po zakupy. To wszystko.
– A czy wie pani, do ktorego sklepu zamierzala pojsc na zakupy?
– Nie mam pojecia. Przeciez to nie ma znaczenia… Wiem, ze nigdzie nie poszla. Jeden z policjantow kazal mi przed kilkoma minutami sprawdzic kuchnie… nie zrobila zadnych zakupow. W lodowce jest tak pusto jak w piatek. To musialo sie zdarzyc w nocy z piatku na sobote, jak wszystkie inne. Caly weekend siedzialam w Nowym Jorku, a ona lezala w takim stanie…
Przez dluga chwile nikt nic nie mowil. Marino rozgladal sie po salonie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Drzacymi rekami Abby zapalila nastepnego papierosa i odwrocila sie do mnie.
Wiedzialam, co zamierza powiedziec, zanim jeszcze otworzyla usta.
– To tak jak pozostale? Prawda? Wiem, ze juz ja pani ogladala. – Zawahala sie, usilujac odzyskac panowanie nad soba. Mialam wrazenie, ze za chwile sie zalamie i rozplacze, lecz zaskoczyla mnie, pytajac spokojnie: – Co on jej zrobil?
– Nic nie moge powiedziec, dopoki nie obejrze wszystkiego w odpowiednim swietle – odparlam.
– Na milosc boska, to moja siostra! – zawolala. – Chce wiedziec, co to zwierze zrobilo! Och, Boze! Czy bardzo cierpiala? Prosze, niech pani powie, ze nie cierpiala…
Pozwolilismy jej plakac. Straszny szloch wstrzasal cialem Abby; bol, ktory przezywala, byl zbyt wielki, by jakikolwiek czlowiek mogl teraz pomoc. Siedzielismy wiec naprzeciw niej; Marino przygladal sie jej nieruchomymi oczyma.
W tego typu sytuacjach czulam do siebie niechec; bylam tylko profesjonalista, zimnym i cynicznym, nieporuszonym bolem drugiego czlowieka. Niby co mialam jej powiedziec? Oczywiscie, ze cierpiala! Kiedy zobaczyla go w swoim pokoju, gdy zrozumiala, co sie zaraz stanie, musiala odczuwac przerazenie wzmocnione jeszcze przez wszystko, co wyczytala w gazetach, z chlodnych, pelnych szczegolow artykulow napisanych przez siostre. No i jeszcze bol, fizyczny, okrutny bol…
– Dobrze, oczywiscie, ze nic podobnego mi nie powiecie. – Abby zaczela mowic krotkimi, urywany zdaniami. – Wiem, jak to jest. Nic mi nie powiecie, choc to moja siostra. Wiem, ze zawsze trzymacie wszystko dla siebie… I po co? Jak wiele kobiet ten sukinsyn musi zamordowac? Szesc? Dziesiec? Piecdziesiat? Moze dopiero wtedy gliniarze rusza dupy!
Marino nadal patrzyl na nia bez wyrazu.
– Prosze nie winic policji, panno Turnbull – rzekl. – Jestesmy po pani stronie i tylko usilujemy pomoc…
– Tak! Pewnie! – przerwala mu ze zloscia. – Wy i wasza pomoc! Tak jak strasznie pomogliscie mi w zeszlym tygodniu, co?! Gdzie wtedy byliscie, do ciezkiej cholery?!
– W zeszlym tygodniu? O czym pani mowi?
– Mowie o tym draniu, ktory mnie sledzil… jechal za mna cala droge z redakcji gazety do domu – wykrzyknela. – Siedzial mi na ogonie i skrecal zawsze tam, gdzie ja skrecalam. Zeby sie go pozbyc, zatrzymalam sie nawet przy sklepie. Gdy wyszlam z niego dwadziescia minut pozniej, facet czekal na mnie, jakby nigdy nic! W tym samym samochodzie! Jak najszybciej wrocilam do domu i zadzwonilam na policje. I co oni zrobili? Nic! Jacys gliniarze przyjechali pod dom dwie godziny pozniej, by upewnic sie, ze wszystko jest w porzadku! Dokladnie opisalam im samochod i podalam nawet numery rejestracyjne. Czy sprawdzili to? A skad! Nawet sie do mnie nie odezwali! Moim zdaniem to ta swinia, co mnie sledzila, winna jest tych wszystkich zbrodni! Moja siostra nie zyje. Zostala zamordowana, bo jakiemus przekletemu gliniarzowi nie chcialo sie ruszyc dupy zza biurka!
Marino przygladal sie jej z naglym zainteresowaniem.
– Kiedy to dokladnie bylo?
Zawahala sie.
– We wtorek. Tak mi sie zdaje. W zeszly wtorek. Poznym wieczorem, o dziesiatej, moze wpol do jedenastej. Pracowalam do pozna, konczylam artykul…
Marino spojrzal na nia troche zdziwiony.
– Hm, prosze mnie poprawic, jezeli nie mam racji, ale wydawalo mi sie, ze we wtorek pracowala pani na pieskiej zmianie, od szostej do drugiej nad ranem, tak?
– W tamten wtorek jeden z kolegow mnie zastepowal. Musialam przyjsc wczesniej, w ciagu dnia, by dokonczyc cos, co wydawca chcial puscic nazajutrz…
– Taak, rozumiem – odparl Marino. – Okay, wiec jezeli chodzi o ten samochod. Kiedy zaczal za pania jechac?
– Trudno powiedziec. Zauwazylam go dopiero pare minut po tym, jak wyjechalam z parkingu przed redakcja. Mogl gdzies na mnie czekac. Moze zobaczyl mnie na ulicy, nie wiem. Siedzial mi na tylnym zderzaku… mial wlaczone dlugie swiatla. Zwolnilam, majac nadzieje, ze mnie wyprzedzi, ale on takze zwolnil. Gdy przyspieszylam, on zrobil to samo. Nie moglam go zgubic. Postanowilam pojechac do sklepu, bo nie chcialam, by jechal za mna do domu… ale nie pomoglo. Zaczekal na mnie na parkingu albo na ulicy obok i znowu wsiadl mi na zderzak.
– Jest pani pewna, ze to byl ten sam samochod?
– Nowy czarny cougar, jestem tego na sto procent pewna. Skoro gliniarze nie chcieli mi pomoc, skontaktowalam sie ze znajomym w drogowce, ktory sprawdzil dla mnie numery rejestracyjne; to samochod z wypozyczalni. Mam gdzies zapisany adres i numery rejestracyjne, jezeli jest pan zainteresowany.
– Pewnie, ze jestem – odparl Marino.
Abby pogrzebala w plecaku i wyjela z niego zlozona na pol kartke papieru; gdy mu ja podawala, zauwazylam, ze drza jej rece.
Zerknawszy na nia, Marino schowal karteczke do kieszeni i spytal:
– Co bylo dalej? Ten samochod pojechal za pania az pod dom?
– Nie mialam innego wyjscia; przeciez nie moglam jezdzic po miescie cala noc. Nic nie moglam na to poradzic!