Zobaczyl, gdzie mieszkam. Gdy tylko weszlam do domu, zlapalam za telefon… On chyba nie zatrzymal sie na ulicy, lecz pojechal dalej… Nie widzialam, by zaparkowal przed domem.
– Czy kiedykolwiek wczesniej widziala pani ten samochod?
– Nie wiem. Widywalam juz wczesniej czarne cougary, ale nie moge powiedziec, czy widzialam akurat ten.
– Przyjrzala sie pani kierowcy?
– Bylo zbyt ciemno, no i jechal caly czas za mna; z cala pewnoscia moge jedynie powiedziec, ze w tamtym wozie siedziala jedna osoba. Kierowca.
– Jest pani pewna, ze to byl mezczyzna?
– Widzialam tylko duza postac z krotko obcietymi wlosami, okay? Oczywiscie, ze to byl mezczyzna! Cos okropnego, siedzial tam i wpatrywal sie we mnie. Jechal tuz za mna! Powiedzialam o tym Hennie… opowiedzialam jej wszystko ze szczegolami. Mowilam, zeby uwazala, a jezeli kiedykolwiek zobaczy kolo domu czarnego cougara, niech natychmiast dzwoni na policje. Wiedziala, co sie dzieje w miescie! O tych morderstwach. Rozmawialysmy o tym… Dobry Boze! Nie moge w to uwierzyc! Przeciez ona wiedziala! Mowilam jej, zeby nie zostawiala pootwieranych okien! Mowilam, zeby uwazala!
– Wiec pani siostra miala w zwyczaju otwierac okna w mieszkaniu i spac, nie zamknawszy ich wieczorem?
Abby skinela glowa, ocierajac lzy z policzkow.
– Zawsze spala przy otwartym oknie. Tutaj czasem jest naprawde okropnie goraco. Planowalam w lipcu zainstalowac klimatyzacje… wprowadzilam sie na krotko przed jej przyjazdem, w sierpniu zeszlego roku. Wtedy mialam mnostwo spraw na glowie, a ze zblizala sie zima, wiec zupelnie sie nie przejmowalam. Och, Boze, powtarzalam jej to z tysiac razy! Ale ona zawsze zyla we wlasnym swiecie… po prostu niektore rzeczy do niej nie docieraly. Nigdy nie moglam jej zmusic do zapinania pasow w samochodzie… Henna jest mlodsza ode mnie… nigdy nie lubila, gdy mowilam jej, co ma robic… Czasem wszystkie moje prosby puszczala mimo uszu, jakby ich nie slyszala. Ostrzegalam ja, co sie dzieje… mowilam nie tylko o tych morderstwach, ale i o gwaltach, napadach… lecz ona zupelnie nie chciala mnie sluchac. Denerwowala sie; mowila: „Oj, Abby, ty tylko widzisz straszne rzeczy! Porozmawiajmy o czyms innym!” Mam rewolwer; powtarzalam jej setki razy, by trzymala go na szafce kolo lozka, gdy ja wyjezdzam z miasta… ale ona nawet nie chciala go dotknac. O, nie! Proponowalam, ze naucze ja strzelac, zeby mogla sobie kupic wlasny, ale nie! Nie chciala! A teraz juz jej nie ma… Och, Boze… Wszystkie te rzeczy, ktore mam wam niby o niej powiedziec, o jej zwyczajach, znajomych i innych takich, zupelnie nie maja znaczenia. Juz nie…
– Wlasnie, ze maja znaczenie. Wszystko jest wazne…
– Nic nie ma znaczenia, bo ja wiem, ze ten dran nie ja chcial zabic, lecz mnie!
Cisza.
– Dlaczego pani tak mysli? – zapytal wreszcie Marino, bardzo spokojnie.
– Jezeli to on faktycznie sledzil mnie w tym czarnym cougarze, to chcial zabic mnie. Bez wzgledu na to, kim on jest, to ja o nim pisalam… czytal moje artykuly, wiec wie, kim jestem.
– Moze.
– To o mnie mu chodzilo! O mnie!
– Mozliwe, ze to pani byla jego celem – odparl Marino. – Ale nie mozemy byc tego pewni, panno Turnbull. Ja musze rozwazyc tu wszystkie mozliwe scenariusze… na przyklad taki, ze on gdzies zauwazyl pani siostre juz wczesniej, w sklepie, restauracji albo w kawiarni. Moze nie wiedzial, ze mieszka z kims… zwlaszcza jezeli sledzil ja, gdy pani byla w pracy… Chodzi mi o to, ze ten facet mogl przypuszczac, iz Henna mieszkala sama. Ale z drugiej strony, mogl to byc tylko przypadek. Czy pani siostra miala jakies ulubione bary albo restauracje?
Abby znowu wytarla twarz i zastanowila sie dluzsza chwile.
– Jest takie male bistro na rogu Ferguson, doslownie kilkadziesiat jardow od szkoly… Henna uczyla dziennikarstwa na uniwersytecie. Zdaje mi sie, ze jadala tam lunch dwa, trzy razy w tygodniu. Nie chodzila do barow. Od czasu do czasu szlysmy na kolacje do restauracji Angeli na Southside… ale zawsze razem, nigdy nie chodzila tam sama. Mogla chodzic w inne miejsca, na przyklad do sklepow, samotnie… nie mam pojecia. Nie wiem, jak spedzala dni… minuta po minucie.
– Powiedziala pani, ze wprowadzila sie tu w zeszlym roku w sierpniu. Czy czesto wyjezdzala, na weekendy albo na wycieczki, czy do znajomych za miasto?
– Dlaczego? – Abby patrzyla na niego ze zdumieniem. – Myslicie, ze zrobil to ktos spoza miasta, kto przyjechal za nia do Richmond?
– Ja tylko usiluje ustalic, jak czesto przebywala poza domem.
– W zeszly czwartek pojechala do Chapel Hill spotkac sie z mezem i spedzic troche czasu z przyjaciolmi. Nie bylo jej prawie przez caly tydzien, wrocila w srode w nastepnym tygodniu. Dzis miala rozpoczac zajecia ze studentami, pierwsze zajecia letniego kursu dziennikarstwa.
– Czy jej maz tu przyjezdzal?
– Nie – odparla zmeczonym glosem.
– Czy kiedykolwiek zle ja traktowal, czy bywal brutalny?…
– Nie! – przerwala mu gwaltownie. – To nie Jeff jej to zrobil! Oboje chcieli separacji, wszystko potoczylo sie bardzo spokojnie! Nie bylo miedzy nimi zadnych animozji! Jestem pewna, ze zamordowala ja ta sama swinia, co zabila te pozostale kobiety!
Marino zapatrzyl sie na dyktafon stojacy na stoliku; w rogu czarnego prostokata migalo male czerwone swiatelko. Przeszukawszy kieszenie, wstal z irytacja.
– Musze wyskoczyc do samochodu na minutke. Przepraszam.
To powiedziawszy, wyszedl, zostawiajac mnie z Abby sam na sam w bialym salonie.
Zapanowala dluga, niemila cisza, az wreszcie Abby popatrzyla w moja strone.
Oczy miala zaczerwienione, a twarz opuchnieta.
– Tyle razy chcialam z pania porozmawiac – odezwala sie gorzko. – No i teraz wreszcie mam okazje. Pewnie w glebi duszy jest pani zadowolona; wiem, co ludzie mysla… Zaloze sie, iz uwaza pani, ze zasluzylam na to, co mnie spotkalo. Wlasnie dobrze poznalam to, o czym tak dlugo pisalam… To sie nazywa poetycka sprawiedliwosc.
– Abby, nie zasluzylas na to – odparlam cicho, lecz z wielkim przekonaniem; jej uwaga ubodla mnie. – Nigdy w zyciu nie zyczylabym ani tobie, ani nikomu innemu czegos podobnego.
Wpatrujac sie w swe zacisniete mocno dlonie, dodala:
– Prosze, zajmij sie nia… Prosze… To moja siostra. Och, Boze… prosze, zajmij sie Henna…
– Obiecuje…
– Nie mozecie pozwolic, by uszlo mu to plazem! Po prostu nie mozecie!
Nie wiedzialam, co odpowiedziec.
Spojrzala na mnie i przerazilam sie, widzac w jej oczach oprocz cierpienia dziki, zwierzecy strach.
– Ja juz nic nie rozumiem! Nie rozumiem, co tu sie dzieje… Slyszalam tyle dziwnych rzeczy… a teraz to. Usilowalam sie dowiedziec, o co w tym wszystkim chodzi… usilowalam dowiedziec sie tego od ciebie… A teraz to. Juz nie wiem, kto tu jest dobry, a kto zly. Kto gra dla naszej druzyny, a kto dla przeciwnej.
– Nie bardzo cie rozumiem, Abby – odparlam bardzo cicho. – Czego usilowalas sie ode mnie dowiedziec?
– Tamtej nocy… – Nagle zaczela mowic bardzo szybko. – W zeszlym tygodniu. Usilowalam z toba porozmawiac, ale on byl u ciebie…
Chyba juz wiedzialam, o co jej chodzi.
– Kiedy w zeszlym tygodniu? – spytalam.
Popatrzyla na mnie lekko zdziwiona, jakby nie mogla sobie przypomniec.
– W srode – odrzekla. – W srode wieczorem.
– To ty podjechalas pod moj dom, a potem nagle sie wycofalas i odjechalas z wielkim pospiechem? Dlaczego?
– Bo mialas… towarzystwo – wyjakala.
Bill. Pamietam ze stalismy bezposrednio pod lampa na ganku; widac nas bylo bardzo wyraznie, a jego samochod znajdowal sie na podjezdzie. Wiec to byla ona. To Abby podjechala pod moj dom i zobaczyla mnie z Billem. Ale to jeszcze nie wyjasnialo jej zachowania. Dlaczego spanikowala? Nagle wylaczenie swiatel i wycofanie sie z mojej uliczki wydawalo sie odruchowa reakcja bardzo przestraszonej osoby.
– Te sledztwa… – kontynuowala. – Slyszalam wiele plotek na ich temat. O tym, ze gliniarze maja nie udzielac