– Spotkalam ja tylko raz – rzeklam. – A w kazdym razie jestem prawie pewna, ze to byla ona.

Bezustannie wysilalam pamiec, szczegolnie podczas dlugich dojazdow do domu i do pracy albo gdy dogladalam w ogrodzie moich roz. Widzialam wtedy przed oczyma twarz Lori Petersen i usilowalam dopasowac ja do niezliczonej ilosci twarzy mlodych studentow na VMC, ktorzy gromadzili sie wokol mnie w laboratoriach albo siedzieli przede mna na sali wykladowej. Bylam pewna, ze gdy po raz pierwszy zobaczylam jej zdjecia, w domu w Berkley Downs, poznalam ja.

W zeszlym miesiacu prowadzilam wyklad pod tytulem „Kobiety w medycynie”. Pamietam, jak stalam za katedra i spogladalam w morze mlodych twarzy na audytorium w college medycznym. Studenci przyniesli ze soba drugie sniadania i siedzac wygodnie na miekkich fotelach, jedli kanapki i pili soki. Nie bylo w tym nic niezwyklego; wyklad jak kazdy inny.

Nie bylam zupelnie pewna, ale wydaje mi sie, ze Lori byla jedna z kilku dziewczat, ktore podeszly do mnie po wykladzie, by zadac mi kilka pytan. Jak przez mgle pamietam atrakcyjna blondynke w bialym fartuchu, o zielonych, powaznych oczach. Zapytala, czy naprawde uwazam, ze kobieta moze pogodzic zycie rodzinne z kariera tak wymagajaca czasu i poswiecenia, jak kariera lekarza. Zapamietalam to, bo nie od razu odpowiedzialam na jej pytanie; mnie samej udalo sie to tylko w piecdziesieciu procentach.

Obsesyjnie odgrywalam w myslach te scene, jakbym mogla zobaczyc jej twarz w pelnej ostrosci, jezeli tylko dostatecznie mocno sie skupie. Czy to naprawde Lori Petersen rozmawiala ze mna tamtego dnia? Juz chyba nigdy nie bede w stanie przejsc korytarzem VMC, nie ogladajac sie za blondynkami w lekarskich fartuchach. Nie wydaje mi sie, bym ja znalazla.

– Ciekawe – odezwal sie Fortosis w zamysleniu. – Dlaczego tak bardzo gnebi cie to, czy ja spotkalas w przeszlosci?

Przygladalam sie smuzce dymu unoszacej sie z papierosa.

– Nie jestem pewna… moze przez to jej smierc jest dla mnie jeszcze bardziej realistyczna?

– Gdybys mogla sie cofnac do tamtego dnia, zrobilabys to?

– Tak.

– Po co?

– Zeby ja jakos ostrzec – powiedzialam. – Zeby jakos odkrecic to, co on jej zrobil.

– Co zrobil morderca?

– Tak.

– A co o nim myslisz?

– Wcale nie chce o nim myslec. Chce tylko zrobic wszystko, co w mojej mocy, by zostal schwytany.

– I ukarany?

– Nie ma kary odpowiedniej dla zbrodni, ktore popelnil. Zadna kara nie bedzie dla niego wystarczajaca.

– A czy jezeli skaza go na smierc, nie bedzie to dostateczna kara?

– Umrzec moze tylko jeden raz.

– Wiec chcesz, by cierpial. – Caly czas patrzyl mi w oczy.

– Tak – odparlam.

– W jaki sposob? Masz na mysli bol fizyczny?

– Strach – powiedzialam. – Chce, by byl rownie przerazony jak one, gdy zrozumialy, ze umra.

Nie mam pojecia, jak dlugo mowilam, lecz gdy wreszcie skonczylam, w pokoju bylo znacznie ciemniej.

– Zdaje sie, ze ta sprawa zalazla mi za skore znacznie bardziej niz jakakolwiek inna – przyznalam.

– To jest tak jak ze snami. – Odchylil sie do tylu na fotelu i splotl palce. – Ludzie czesto mowia, ze nic im sie nie sni, gdy tak na prawde tylko nie pamietaja swoich snow. Wszystkie te sprawy daja ci sie w kosc, Kay, ale najczesciej odcinasz sie od meczacych cie uczuc.

– Najwyrazniej w tym wypadku mi sie to nie udaje, Spiro.

– Dlaczego?

Podejrzewam, ze doskonale wiedzial dlaczego, lecz chcial, bym to powiedziala.

– Moze dlatego, ze Lori Petersen byla lekarzem. Potrafie wczuc sie w jej sytuacje… w koncu kiedys bylam w jej wieku. Bylam taka jak ona.

– W pewnym sensie kiedys bylas nia.

– W pewnym sensie.

– A to, co sie z nia stalo… rownie dobrze moglo przytrafic sie tobie, tak?

– Nie wiem, czy pociagnelabym to az tak daleko.

– A mnie sie zdaje, ze juz pociagnelas. – Usmiechnal sie smutno. – Odnosze wrazenie, ze zbyt wiele spraw zaszlo za daleko. Co jeszcze cie dreczy?

Amburgey. Co tez Fortosis mu powiedzial?

– Znajduje sie pod ciagla presja.

– Jaka?

– Polityczna. – W koncu to wykrztusilam.

– Ach, tak. – Delikatnie stukal o siebie opuszkami palcow. – Zawsze jest polityka…

– Chodzi mi o przecieki informacji do prasy. Amburgey martwi sie, ze moga pochodzic z mego biura. – Zawahalam sie, usilujac wyczytac z jego miny, czy wie juz cos na ten temat. – Jego zdaniem artykuly w gazetach sprawiaja, iz morderca czuje coraz wieksza potrzebe szybkiego rozladowywania napiecia, co owocuje coraz czestszymi zabojstwami. Jeszcze troche i powie mi, ze to posrednio spowodowalo smierc Lori Petersen i Henny Yarborough.

– Czy jest mozliwe, by przecieki faktycznie pochodzily z twojego biura?

– Ktos… z zewnatrz… wlamal sie do mojej komputerowej bazy danych. Czyli jest to prawdopodobne i jednoczesnie stawia mnie w koszmarnej sytuacji, gdzie nie bardzo mam jak sie bronic.

– Chyba ze dowiesz sie, kto wlamal sie do twego komputera – odparl spokojnie.

– Nie mam zielonego pojecia, jak sie do tego zabrac – odrzeklam. – Rozmawiales z Amburgeyem, prawda? – nalegalam.

Spojrzal mi w oczy.

– Tak. Ale on stanowczo przesadza z interpretacja moich slow, Kay. Nigdy nie posunalbym sie tak daleko, by twierdzic, ze przecieki informacji z twojego biura byly przyczyna dwoch ostatnich morderstw. Innymi slowy, ze te dwie kobiety zylyby do dnia dzisiejszego, gdyby nie ukazaly sie pelne szczegolow artykuly w gazetach. Tego nie wiem i nie powiedzialem.

Ulga, ktora poczulam, byla tak wielka, ze z pewnoscia odzwierciedlala sie na mojej twarzy.

– Jednak jezeli Amburgey albo ktokolwiek inny chce rozdmuchac sprawe tych rzekomych przeciekow, ktore moga pochodzic z twojej bazy danych, obawiam sie, ze niewiele moge na to poradzic. Szczerze mowiac, jestem przekonany, ze istnieje powiazanie pomiedzy artykulami a dzialaniem zabojcy. Jezeli dzieki scisle tajnym informacjom przedostajacym sie do prasy artykuly faktycznie sa bardziej szczegolowe, a naglowki wieksze, to Amburgey – czy ktokolwiek inny – moze zacytowac moje slowa i uzyc ich przeciwko tobie. – Przygladal mi sie przez dluga chwile. – Rozumiesz, co mowie?

– Mowisz, ze nie mozesz rozbroic bomby – odparlam zalamana.

Pochylajac sie nieco, Fortosis odparl powaznie:

– Mowie, ze nie potrafie rozbroic bomby, ktorej nie widze. Jakiej bomby? Chcesz powiedziec, ze ktos cie wrabia, Kay?

– Nie wiem – odrzeklam ostroznie. – Wiem tylko, ze wladze miasta z Departamentem Policji na czele beda plywac po uszy w gownie, jezeli ludzie dowiedza sie, ze Lori Petersen zadzwonila na policje w chwile przed tym, zanim zostala zamordowana, a gliniarze nawet palcem nie kiwneli. Pewnie czytales o tym.

Skinal glowa, a w jego oczach pojawilo sie zainteresowanie.

– Amburgey wezwal mnie do siebie i powiedzial o tym na dlugo przed ukazaniem sie tego artykulu; byli tam takze Tanner i Boltz. Powiedzieli, ze moze wybuchnac skandal, ze rodzina Lori Petersen moze pozwac policje do sadu. Wtedy tez Amburgey kazal mi przysylac wszystkich dziennikarzy do siebie i nie udzielac im zadnych informacji. Powiedzial, ze wedlug ciebie te historie w prasie powoduja eskalacje zachowan mordercy. Dosc dlugo przesluchiwal mnie w sprawie mozliwosci przeciekania informacji z mojego biura; musialam przyznac, ze ktos wlamal sie do bazy danych.

– Rozumiem.

– W miare rozwoju wypadkow – ciagnelam – zaczelam miec takie niepokojace podejrzenie, ze jezeli wybuchnie

Вы читаете Post Mortem
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ОБРАНЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату