– 911, slucham.

W kolko i w kolko od nowa.

Kilka minut po dziesiatej bylam tak wykonczona, ze ledwie moglam myslec. Przewinelam znowu tasme, usilujac znalezc zgloszenie o odnalezieniu ciala Patty Lewis. Wsluchujac sie w nagranie, zerknelam na wydruk z komputera, ktory lezal przede mna.

To, co zobaczylam, zupelnie nie mialo sensu.

W polowie strony, przy dacie dwunastego maja i godzinie 21:23 widnialo nazwisko Cecile Tyler.

To chyba jakas pomylka.

Cecile zamordowano dopiero trzydziestego pierwszego maja.

Jej adres powinien znajdowac sie o wiele dalej na wydruku, a rozmowa nie powinna w ogole byc zarejestrowana na tej tasmie!

Przewinelam do przodu, zatrzymujac sie co kilka sekund. Znalezienie odpowiedniego fragmentu zajelo mi dwadziescia minut. Odtworzylam go az trzy razy, usilujac zrozumiec, o co w tym wszystkim chodzi.

O dokladnie 23:23 meski glos powiedzial:

– 911, slucham.

Lagodny, kobiecy, kulturalny glos odpowiedzial po chwili ciszy:

– Ojej! Strasznie przepraszam.

– Czy cos sie stalo, prosze pani?

Zazenowany smiech.

– Chcialam dodzwonic sie do informacji. – Znowu smiech. – Zdaje sie, ze nacisnelam dziewiatke zamiast czworki.

– Hej! Nie ma problemu. Dobrze choc czasem slyszec, ze nic sie nie stalo. – A po chwili: – Zycze pani milego dnia.

Cisza. Klikniecie odkladanej sluchawki.

Na komputerowym wydruku, pod nazwiskiem Cecile Tyler, widnial adres zamordowanej Murzynki.

I nagle wszystko zrozumialam.

– Jezu! Slodki Jezu… – wymamrotalam, czujac, ze robi mi sie niedobrze.

Brenda Steppe zadzwonila na policje, gdy przydarzyl sie jej niegrozny wypadek samochodowy; wedle slow meza, Lori Petersen dzwonila na policje, gdy uslyszala jakis halas za domem, ktory okazal sie spowodowany przez kota buszujacego w smieciach. Abby Turnbull zadzwonila na policje, gdy zauwazyla sledzacego ja mezczyzne w czarnym cougarze; Cecile Tyler zadzwonila na policje przez pomylke – pomylily sie przyciski na telefonie.

Wystukala 911 zamiast 411.

Pomylka!

Cztery kobiety na piec! Wszystkie dzwonily z domow… a ich adresy automatycznie pojawialy sie na ekranie komputera. Jezeli zarejestrowane byly na ich nazwisko, policjant przyjmujacy zgloszenie wiedzial, ze prawdopodobnie mieszkaja same.

Pobieglam do kuchni. Nie wiem dlaczego: przeciez w moim gabinecie takze stal aparat.

Gwaltownie wystukalam numer do wydzialu zabojstw.

Marino byl nieobecny.

– Potrzebuje jego numer domowy.

– Przykro mi, prosze pani, ale nie wolno nam udzielac zadnych prywatnych informacji.

– Do ciezkiej cholery! Mowi doktor Scarpetta, naczelny koroner stanu Wirginia! Dajcie mi jego pieprzony domowy telefon! – nie wytrzymalam.

Nastapila chwila ciszy, a potem policjant, ktory przyjal telefon, zaczal mnie gwaltownie przepraszac. Na koniec podal mi domowy numer Marino.

Wykrecilam go pospiesznie.

– Dzieki Bogu – sapnelam, gdy uslyszalam jego glos w sluchawce.

– Nie kitujesz? – spytal, gdy pospiesznie wytlumaczylam, czemu dzwonie. – Jasne, ze to sprawdze, doktorku.

– Nie sadzisz, ze lepiej by bylo, gdybys natychmiast pojechal do centrali i sprawdzil, czy tego drania tam nie ma? – nieomal wrzasnelam.

– Co ten facet mowil? Rozpoznalas jego glos?

– Oczywiscie, ze nie!

– Co, dokladnie, powiedzial do Cecile Tyler?

– Zaraz ci puszcze. – Pobieglam do gabinetu i podnioslam sluchawke telefonu stojacego na biurku. Przewinelam tasme, wyciagnelam wtyczke od sluchawek i dalam maksymalna glosnosc.

– Poznajesz ten glos? – spytalam po chwili. Marino nie odpowiedzial. – Jestes tam jeszcze? – zawolalam.

– Hej! Wyluzuj sie, doktorku. To byl ciezki dzien, okay? Zostaw sprawy w moich rekach, a obiecuje, ze sie wszystkim zajme.

Odlozyl sluchawke.

Siedzialam, wpatrujac sie w telefon; nie poruszylam sie, dopoki glosny dlugi sygnal sie nie urwal i mechaniczny glos nie odezwal sie jekliwie:

– Jezeli chcesz zadzwonic, to odwies sluchawke i sprobuj jeszcze raz…

Sprawdzilam, czy frontowe drzwi sa zamkniete na klucz, a system alarmowy wlaczony, i wrocilam na gore. Moja sypialnia znajdowala sie na koncu korytarza, a jej okna wychodzily na las za domem. W ciemnosci za szybami blyskaly ogniki robaczkow swietojanskich; nerwowo zaciagnelam zaluzje.

Bertha miala takie irracjonalne przekonanie, ze slonce powinno wpadac do pokoju bez wzgledu na to, czy ktos w nim siedzi, czy nie.

– To zabija zarazki, doktor Kay – mawiala.

– Taak i jednoczesnie sprawia, ze dywany i obicia mebli blakna – odpowiadalam.

Jednak Bertha miala zwyczaj stawiac na swoim; strasznie nie lubilam wchodzic do pokoju po zmroku i widziec odsloniete zaluzje. Zamykalam je przed zapaleniem swiatla, by nikt z zewnatrz nie mogl mnie zobaczyc. Jednak dzis wieczorem zapomnialam. Nie zdjelam takze dresu, pomyslalam, ze doskonale posluzy mi jako pidzama.

Weszlam na stoleczek, ktory trzymam w szafie, i z gornej polki wyciagnelam tekturowe pudelko na buty. Zdjelam pokrywke i wsadzilam rewolwer pod poduszke.

Smiertelnie sie balam, ze telefon zadzwoni w srodku nocy i zostane wezwana na miejsce zbrodni; wtedy bede musiala potrzasnac mocno Marino i wrzasnac mu w twarz: „A nie mowilam?! Ty glupi sukinsynu! A nie mowilam?!”

Tak, przy okazji, ciekawe, co on w tej chwili robi? Wylaczylam lampe i naciagnelam koldre pod brode. Pewnie pije piwo i oglada telewizje.

Usiadlam i z powrotem wlaczylam lampe. Telefon na stoliku przy lozku draznil mnie; nie mialam juz do kogo zadzwonic. Gdybym powiadomila Wesleya o moich podejrzeniach, on natychmiast zadzwonilby do Marino. Gdybym polaczyla sie z wydzialem zabojstw, to kazdy, kto odebralby moj telefon – i potraktowal go powaznie – przekazalby wiadomosc takze jemu.

Marino. To on prowadzil to dochodzenie. Wszystkie drogi prowadza do Rzymu.

Wylaczylam znowu lampke i wpatrywalam sie w ciemnosc.

„911, slucham”.

„911, slucham”.

Caly czas slyszalam ten glos; przewracalam sie na lozku, nie mogac zasnac.

Bylo juz po polnocy, gdy zeszlam na dol i znalazlam w barku butelke koniaku. Lucy nie poruszyla sie nawet; odkad polozylam ja do lozka, spala jak zabita. Jakze ja bym tak chciala! Przelknelam dwa lyki koniaku niczym lekarstwo, wrocilam do sypialni i znowu zgasilam swiatlo. Slyszalam cykanie zegarka przy lozku.

Cyk.

Cyk.

Na wpol drzemiac, na wpol rozmyslajac o wydarzeniach dnia, przewracalam sie z boku na bok.

„…co dokladnie powiedziala Cecile Tyler?”

Klik. Tasma znowu sie wlaczyla.

„Ojej! Strasznie przepraszam. – Zazenowany smiech. – Chyba wcisnelam dziewiatke zamiast czworki…”

Вы читаете Post Mortem
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату