potrzebuje dodatkowych, przygnebiajacych mysli. Musi je od siebie odsunac, zeby nie zwariowac. I tak nie mogl na razie nic zrobic.
Dokonczyl sniadanie w milczeniu i wraz z przyjaciolmi opuscil Wielka Sale, kierujac sie do lochow.
Artykul w 'Proroku' odciagnal na chwile jego uwage od Snape'a i lekcji eliksirow, jednak w miare zblizania sie do klasy, wspomnienia i uczucia powracaly. I nic nie pomoglo odpychanie ich od siebie.
Bal sie tego, co moze go spotkac na lekcji, a z doswiadczenia wiedzial, ze Snape na pewno cos wymysli. Wybuch wscieklosci, ktory Harry wywolal w nauczycielu swoja nieobecnoscia na poprzednich zajeciach, wnosil ogromny zamet do umyslu chlopaka. Swiadomosc, ze za chwile sie z nim spotka, przygniatala go.
Jednak zlosc i zal byly silniejsze.
Cokolwiek Snape zamierzal, nie pozwoli mu sie zlamac. Postanowil calkowicie go ignorowac. Wiedzial, ze to go moze tylko rozsierdzic, ale mial to gdzies.
Drzwi do klasy byly otwarte. Czesc uczniow siedziala juz w lawkach. Wchodzac, Harry poczul chlodne spojrzenie od strony stolu Slizgonow. Przybral najbardziej grozny wyraz twarzy, na jaki go bylo stac, po czym poslal Malfoyowi miazdzace spojrzenie. Zaskoczylo go to, ze Slizgon, zamiast wykrzywic twarz w pogardliwym usmiechu, jak to zazwyczaj czynil, zmruzyl tylko oczy i odwrocil wzrok.
Ich wczorajsza utarczka i slowa Malfoya wciaz go niepokoily. Mial szczera nadzieje, ze Slizgon o niczym nie wie i tylko udawal, zeby go sprowokowac i zmusic do przyznania sie. To bylo najrozsadniejsze wyjasnienie jego zachowania, jakie przychodzilo Harry'emu do glowy. O jakimkolwiek innym wolal nawet nie myslec.
Usiadl pomiedzy Ronem i Hermiona, ustawil na lawce kociolek oraz ksiazki.
Serce walilo mu jak szalone i na nic nie zdaly sie proby uspokojania go.
W chwili, kiedy poprzez panujacy w klasie gwar przebil sie odglos odbijajacych sie echem w korytarzu krokow, Harry zamarl. Snape wpadl do klasy i kiedy stanal na srodku sali, obrzucil wszystkich uczniow spojrzeniem. Harry wyczul, ze to spojrzenie zatrzymalo sie na nim. Wstrzymal oddech.
- Widze, ze pan Potter
Ale nie tym razem!
- Czy panna Granger przekazala ci moje slowa?
Harry pokiwal glowa, patrzac caly czas w swoj kociolek. Dobrze pamietal, jak Hermiona zameczala go przez caly weekend i biegala za nim z notatkami, odczytujac je na glos. Harry w koncu poddal sie i pozwolil, aby nauczyla go listy ingrediencji, sposobu przygotowania i opisu dzialania amortencji. Na nic zdaly sie protesty, ze on nie ma zamiaru sie tego uczyc i ze guzik go obchodzi, czy Snape wywali go z zajec za brak przygotowania.
- A wiec zapraszam, panie Potter - powiedzial Snape, wskazujac na pierwsza lawke, tuz - Harry pomyslal przez chwile, ze sie przewroci - przed biurkiem nauczyciela.
To byl cios ponizej pasa. Siedzial przez chwile bez ruchu, niezdolny sklonic swojego ciala do posluszenstwa.
Czy on naprawde kazal mu
- Nie mamy calego dnia, Potter - warknal Mistrz Eliksirow. Harry przelknal sline, zmusil sie, zeby wstac, zebral swoje rzeczy i bez slowa skierowal sie do pierwszej lawki. Przed soba wyczuwal ciemny ksztalt biurka, jednak pilnowal