Niczym cienie przemkneli po schodach i znalezli sie w zimnych, opustoszalych lochach.
- I co chcesz zrobic? - kontynuowal sarkastycznie rudzielec. - Zapukac do gabinetu Snape'a w srodku nocy i zapytac: 'Przepraszam bardzo, ale czy zastalismy tu moze Harry'ego? Poniewaz nie wrocil na noc i myslimy, ze...'
- Ciii! - przerwala mu Hermiona, zatrzymujac sie i nasluchujac. Wokol panowala glucha, zlowroga cisza. Kilka pochodni mdlo oswietlalo surowe, nagie sciany, a oni nie chcieli uzywac rozdzek, zeby nie sciagac na siebie uwagi. - Chyba cos uslyszalam. - Nasluchiwala jeszcze przez chwile, rozgladajac sie po pograzonym w ciemnosci korytarzu, po czym potrzasnela glowa i ruszyla dalej. - Musialo mi sie wydawac.
Udalo im sie bez przeszkod dotrzec pod drzwi gabinetu Mistrza Eliksirow. Kiedy przed nimi staneli, nastapila chwila konsternacji.
- No - nalegal Ron. - Skoro mialas taki
Hermiona przelknela sline. Odwiedzanie w srodku nocy gabinetow nauczycieli nie bylo codziennym zwyczajem prymusek. Gdyby Harry jakims sposobem wrocil juz do dormitorium, a oni zostaliby tutaj nakryci o tej godzinie, mogloby sie to skonczyc bardzo zle. Ale musiala sie upewnic! Bezpieczenstwo Harry'ego bylo najwazniejsze.
Oblizala wargi i westchnela gleboko, po czym uniosla reke i cicho zapukala.
Wstrzymala oddech i czekala, co sie wydarzy. Po kilku chwilach drzwi otworzyly sie i pojawil sie w nich profesor Snape.
'Kompletnie ubrany...' - pomyslala i odetchnela z ulga.
Nauczyciel uniosl brwi w gescie zaskoczenia, widzac dwojke uczniow stojacych przed jego gabinetem o tak poznej porze. Nie zdazyl jednak nic powiedziec, poniewaz Hermiona wypalila:
- Przepraszamy bardzo, wiemy, ze nie powinnismy znajdowac sie o tej godzinie poza Pokojem Wspolnym, moze nam pan odjac punkty, ale chcielismy zapytac, czy nie ma tutaj przypadkiem Harry'ego, poniewaz nie wrocil na noc i bardzo sie o niego martwimy, a wiemy, ze ostatnio byl z panem - wyrzucila z siebie na jednym oddechu. - To znaczy, mial u pana szlaban - poprawila sie szybko, czujac jak mimowolnie sie czerwieni. Lamanie regulaminu szkolnego bylo dla niej wybitnie stresujacym zajeciem i w takich chwilach jej slynne, elokwentne wyslawianie sie trafial szlag. Na dodatek Ron przez caly czas kulil sie za jej plecami i nie stanowil zadnego wsparcia.
Hermiona zobaczyla, jak w pierwszej chwili oczy Mistrza Eliksirow rozszerzaja sie, by w nastepnej zmruzyc sie niebezpiecznie. Jego twarz przez chwile wydawala sie bledsza, niz zwykle, ale byl to tylko ulamek sekundy i zastanawiala sie, czy przypadkiem nie bylo to tylko przywidzenie.
- Potter? - warknal Snape, wpatrujac sie w Gryfonke swidrujacym spojrzeniem. - Nie wrocil do dormitorium?
Hermiona pokrecila glowa.
- Na pewno zaszyl sie gdzies i uzala nad soba, jak zwykle - powiedzial szorstko mezczyzna, nie spuszczajac oczu z twarzy dziewczyny. - Wracajcie do lozek, jezeli nie chcecie, zebym pozbawil was wszystkich punktow.
- Ale Harry... - zaczela, jednak Snape przeszyl ja jeszcze grozniejszym spojrzeniem, ktore sprawilo, ze slowa uwiezly jej w gardle.
- Jeszcze jedno slowo sprzeciwu, panno Granger - wysyczal Snape, przyblizajac twarz do jej twarzy - a bedzie to ostatnie slowo, ktore wypowiesz jako uczennica tej szkoly.
Hermiona zamknela usta, przelykajac gorzkie slowa protestu, ktore cisnely jej sie na usta.
- Sam zajme sie Potterem - kontynuowal nauczyciel, prostujac sie i