zimna sciane lochu i staral sie zapanowac nad zalewajacymi go falami goraca. Czul sie tak, jakby zapadal sie coraz bardziej w glab lepkiej, dusznej ciemnosci, zapominajac o wszystkim, co kiedykolwiek mialo dla niego znaczenie, a jedyna materialna rzecza byla ta dlon poruszajaca sie szybko na jego czlonku i wprawiajaca jego cialo i umysl w stan niewyobrazalnego upojenia. Mezczyzna torturowal go powolnymi liznieciami, badajac przestrzen za uszami Harry'ego, jego kark i ramiona. Kazdy dotyk jezyka byl dla Harry'ego jak tortura wypalajaca rany na jego skorze. Nie byl w stanie nic zrobic, czul sie jak marionetka, kierowana przez dlonie i usta nieznajomego, bezwolna i calkowicie ulegla w jego rekach.
I wtedy uslyszal cichy, zlowieszczy szept tuz przy swoim uchu:
- Kiedy z toba skoncze, zostana z ciebie tylko rozzarzone wegle...
Harry pomyslal, ze jeszcze chwila i wybuchnie w dloniach tego czlowieka, a sila tego wybuchu bedzie tak wielka, ze caly zamek zatrzesie sie w posadach. Zajeczal cicho, kiedy cialo za jego plecami odsunelo sie nieznacznie od niego, a dlon zaciskajaca sie na ustach, przeniosla sie na tyl jego glowy. Dlugie, chlodne palce wplotly sie w jego wlosy, a Harry dyszal z rozkoszy, rozdarty pomiedzy zimnem skory tego mezczyzny i kamieniami, pomiedzy ktorymi byl uwieziony, a zarem, ktory zalewal jego ledzwie i powoli opanowywal jego cialo.
Wtedy Harry poczul silne pociagniecie za wlosy i w tej samej sekundzie zostal gwaltownie odwrocony i pchniety na sciane. Kiedy chlopak podniosl wzrok, zobaczyl przed soba demoniczne, czarne oczy...
...Harry obudzil sie z glosnym jekiem. Serce bilo mu tak szybko, jakby chcialo wyrwac sie z piersi. Jego cialo drzalo, a w ledzwiach czul zanikajace powoli fale przyjemnosci. Starajac sie uspokoic oddech, spojrzal na swoje spodnie i zobaczyl na nich ogromna, lepka plame. Kiedy odchylil gumke od pizamy, ujrzal, ze jego nogi i podbrzusze pokryte sa sperma.
Harry przeklinal bezglosnie, patrzac z niedowierzaniem na swoje nasienie.
Chlopak, spogladajac na pograzonych we snie kolegow, podziekowal w duchu, ze przed snem rzucil na siebie zaklecie wyciszajace; tak, jak to robil co noc od czasu nawiedzajacych go w piatej klasie koszmarow.
Z westchnieniem opadl na poduszke i zamknal oczy. W jego umysle zaczely pojawiac sie obrazy ze snu.
Przypominal sobie jakies schody... i lochy... i czarne, bezdenne oczy...
Jego serce przyspieszylo.
* * *
- Harry! Harry! Obudz sie. - chlopak czul delikatne potrzasanie za ramie i glos Rona przedzierajacy sie przez mleczna, gesta mgle snu otulajaca Harry'ego. - Wszyscy juz poszli na sniadanie. Ubieraj sie i idziemy.
- Nigdzie nie ide - oswiadczyl Gryfon, naciagajac koldre na glowe.
- Nie wyglupiaj sie, stary. Przeciez musisz cos zjesc.
- Przynies mi jedzenie tutaj, tak jak wczoraj.
- Ale Harry... - zaczal Ron, ale przerwal mu stanowczy glos przyjaciela:
- Ron, prosze!
Chlopak zamknal usta i pokiwal glowa. Zanim Harry