On i Snape. Sami. W ciemnym schowku.
Drzwi magicznie zamkniete i zapieczetowane.
'To juz koniec!' - przebieglo przez mysl Harry'ego, kiedy Mistrz Eliksirow zrobil krok w jego strone i chlopak poczul ten znajomy, korzenny zapach, wzmocniony dodatkowo przez wonie skladnikow eliksirow. Jego twarz owional goracy oddech nauczyciela. Czarne oczy zmruzyly sie niebezpiecznie, a ciemne brwi sciagnely.
Harry mial wrazenie, ze jego serce za chwile wyskoczy z piersi. Nogi ugiely sie pod nim, a on sam, cala sila woli zmusil sie, by odwrocic wzrok od tego ostrego, przeszywajacego spojrzenia.
W chwili, kiedy to zrobil, jakis ciezar opadl z jego serca i ledzwi, jednak nie na dlugo. Blade dlonie zlapaly mocno jego twarz, ktora brutalnie zostala odwrocona w strone surowego oblicza Snape'a.
Harry chcial umrzec.
Zamiast tego, musial stac przycisniety do sciany, czujac na sobie goracy oddech i patrzac w glebokie jak studnie oczy Mistrza Eliksirow, ktore zdawaly sie rozbierac jego dusze na czesci, badajac kazdy kawalek i penetrujac wszystkie zakamarki w poszukiwaniu czegos, co bylo ukryte gleboko w sercu chlopaka.
Harry wbil paznokcie w sciane, probujac bronic sie przed tym odzierajacym go spojrzeniem, ale jedyne, co mogl zrobic, to zaciskac zeby i starac sie nie wypuscic tego czegos nieokreslonego, co zagniezdzilo sie w nim i szarpiac sie oraz wyrywajac, probowalo wydostac sie na zewnatrz.
Odczuwal tyle rzeczy naraz, ze jego zmysly nie nadazaly z rejestrowaniem ich.
Dziwny chlod ciala mezczyzny, tak blisko niego.
Gryfon zdusil jek, kiedy silne napiecie wstrzasnelo jego cialem.
Czarne oczy wwiercajace sie w jego dusze.
Pieczenie pod powiekami przybralo na sile.
Dotyk zimnych dloni, trzymajacych jego twarz w silnym uscisku.
Czlonek Harry'ego drgnal, sprawiajac, ze chlopak prawie osunal sie po scianie, przerazony reakcja swojego ciala.
Goracy, muskajacy jego wargi oddech.
Cos wybuchnelo wewnatrz chlopaka, sprawiajac, ze jeknal przeciagle, pokonany, a w oczach poczul lzy.
Przestal sie opierac.
Oczy Snape'a rozblysly.
Znalazl to, czego szukal.
Jedna z chlodnych dloni wypuscila twarz Harry'ego i powedrowala w dol, zatrzymujac sie przez chwile na jego sercu, ktore bilo tak szybko, jakby chlopak przebiegl co najmniej kilka mil.
Gryfon zacisnal powieki, czujac, ze jego policzki plona ze wstydu. Jednak, kiedy otworzyl je ponownie, nie bylo w nich juz strachu, zazenowania, czy niecheci. W zamglonych oczach chlopaka plonelo tylko pozadanie.
Wszystkie maski opadly, lancuchy puscily, a drzwi zostaly wylamane i swiadomosc Harry'ego pedzila w dol, niczym