Snape sie dowie. Takie rozsadne zachowanie nie bylo moze domena Slizgona, ale kto wie, co Snape mu wtedy zrobil albo powiedzial... Ale czy Malfoy az tak sie go boi? To by wyjasnialo, dlaczego zaatakowal Lune, a nie Harry'ego.
- Harry, wygladasz, jakbys zobaczyl Sam-Wiesz-Kogo. Dobrze sie czujesz? - zatroskany glos Tonks przebil sie przez jego galopujace mysli i sprowadzil go na ziemie. Nauczycielka stala obok niego, trzymajac w rekach teczke i przypatrujac mu sie z uwaga.
- Och nie, nic. Wszystko jest w porzadku, naprawde - usmiechnal sie blado.
* * *
Przez kilka kolejnych dni Harry zachowywal sie tak, jakby byl calkowicie nieobecny duchem. Snul sie po korytarzach, pograzony w myslach, nie odzywajac sie niemal do nikogo. Popoludniami przesiadywal w bibliotece lub czytal ksiazki w dormitorium. Hermiona i Ron byli nieco skonfundowani zmianami, ktore w nim zaszly. Probowali z nim porozmawiac, ale ich przyjaciel byl nad wyraz milczacy i cichy. Rzadko sie usmiechal, rzadko cos mowil. Wykrecal sie od treningow Quidditcha, zaslaniajac bolem glowy. Zamiast trenowac, zaczal popoludniami odwiedzac Hagrida i pomagac mu w hodowli Krakwatow Jadowitych.
Z punktu widzenia Rona i Hermiony stal sie zamknietym w sobie, wiecznie zajetym samotnikiem, z ktorym ciezko bylo sie porozumiec, nawet w kwestii tego, czy do kurczaka woli sos pomidorowy, czy czosnkowy. Oboje bardzo sie o niego martwili, jednak nie potrafili zrobic nic, co wyciagneloby go z przygnebienia, jakie wokol niego wyczuwali.
Zadne z nich nie wiedzialo, ze samopoczucie Harry’ego wynika z postanowienia zajecia sie czymkolwiek, byle by nie myslec o Snape’ie i tym, co miedzy nimi zaszlo. Wymagalo to od niego ogromnej sily woli, a i tak wspomnienia powracaly niczym bumerang, uderzajac w najmniej odpowiednich momentach. Chcial o wszystkim zapomniec, a co jest lepszym sposobem, niz glowa zajeta zupelnie innymi sprawami?
Harry nie planowal, co bedzie robil. Wszystko przychodzilo tak samo z siebie. Po prostu rzucal sie w wir zajec, ktore pozwalaly mu nie myslec o tym, jak zostal potraktowany. Szczegolnie, ze karmienie Krakwatow i rownoczesne uwazanie na ich jadowite kolce bylo zajeciem wybitnie niesprzyjajacym ponurym rozmyslaniom.
Z Quidditcha musial chwilowo zrezygnowac, poniewaz nie bylby w stanie usiedziec na miotle... Ale nauka byla takze swietnym sposobem na odciagniecie mysli od niebezpiecznych terenow.
Wszystkie te zajecia znakomicie wypelnialy pustke, ktora pozostawily w nim slowa Mistrza Eliksirow.
Zdawal sobie sprawe z tego, ze poddal sie calkowicie.
Unikal Snape'a tak skutecznie, jak tylko sie dalo. Przestal juz umykac z posilkow, kiedy pojawial sie na nich Mistrz Eliksirow, ale przez caly ten czas ani razu nie spojrzal na czarna sylwetke. Harry wyczuwal podskornie, ze Snape go przez caly czas obserwuje. Jednak predzej zjadlby fasolke o smaku wymiocin, niz dal mezczyznie w jakikolwiek sposob do zrozumienia, ze nie potrafi zapomniec...
Kolejna lekcja eliksirow zblizala sie wielkimi krokami i z kazda mijajaca chwila Harry popadal w coraz wieksza panike. Przez caly tydzien probowal przygotowac sie do niej psychicznie, jednak na sama mysl o tym, ze mialby spotkac sie ze Snape'em, na dodatek w
Ku uldze Harry'ego Snape nie pojawil sie na piatkowym sniadaniu, jednak przyszedl na obiad, co skutecznie odebralo mu apetyt. Zaraz po obiedzie miala odbyc sie lekcja eliksirow, ktorej tak bardzo sie obawial. Wszystko to sprawilo, ze nie przelknal nawet kesa, co nie uszlo uwadze Hermiony.
- Harry, musisz cos zjesc! Ostatnio jadasz mniej niz skrzat. Nie bedziesz mial sil do nauki - nagabywala go, kiedy wraz z innymi uczniami wychodzili z Wielkiej Sali i kierowali sie w strone lochow.
- Co to za zapach? - przerwal jej Ron, pociagajac nosem i rozgladajac