sie na wszystkie strony.
- Jaki zapach? - za trojka przyjaciol przystanal Neville. Hermiona takze zatrzymala sie i pociagnela nosem. - Pachnie jak... bardzo duza ilosc soku pomaranczowego.
- Na Merlina! - sapnal Ron, wpatrujac sie wielkimi oczami w cos podazajacego korytarzem. Pozostali odwrocili sie i oniemieli.
W ich strone zmierzala Luna. Na glowie miala ogromny kapelusz, na ktorym lezal stos na pol zmiazdzonych, przepolowionych, albo wycisnietych pomaranczy. Na samym czubku stala misa pelna soku pomaranczowego, ktory przy kazdym kroku wylewal sie na boki i chlapal na kamienna podloge.
Uczniowie omijali ja szerokim lukiem i pokazywali palcami, chichoczac pod nosem. Hermiona wygladala, jakby porazil ja piorun, a Ron na przemian otwieral i zamykal usta. Kiedy Krukonka przechodzila obok nich, kilka pomaranczy spadlo z kapelusza i z mlasnieciem wyladowalo u ich stop. Harry poczul, jak od kwasnego zapachu jego usta wypelniaja sie slina.
Luna miala na sobie takze naszyjnik z mandarynek i pomarancze poupychane w kieszeniach szaty. Poslala im nieprzytomny usmiech i poszla dalej, nucac cos pod nosem. W dloni sciskala koperte.
Pierwsza otrzasnela sie Hermiona.
- Czy ktos potrafi mi wytlumaczyc, dlaczego ona miala TO na glowie?
- To przeciwko Szpiczajkom Dlugouchym - odparl gladko Harry, bladzac w swoich myslach.
- Przeciwko CZEMU? - Hermiona wygladala, jakby miala za chwile stracic nad soba panowanie.
- Zeby nie podsluchiwaly - wyjasnil Gryfon nieobecnym glosem, wciaz cos analizujac. Nie widzial spojrzen, ktore w niego wlepiali.
- Harry - zaczela Hermiona, silac sie na spokoj. - Czy mozesz mi wyjasnic...
- Nie ide na eliksiry - oswiadczyl nagle Harry. Bylo to tak niespodziewane, ze zaskoczylo nawet jego.
- Co? - Ron przerwal milczenie, ktore zapadlo po tych slowach. Patrzyl na Harry'ego tak, jakby nagle wyrosla mu druga glowa.
- Nie mozesz, Harry! - odezwal sie Neville. Jego glos drzal ze strachu. - On cie zabije! Przeciez to Snape!
- Boli mnie glowa i zle sie czuje. Nie moge isc na eliksiry - odparowal Harry zdecydowanym glosem.
- No to idz do pani Pomfrey, zeby ci cos na to dala. Musisz byc na eliksirach! - przekonywal go Ron. - Wiesz, jaki jest Snape. Wscieknie sie na ciebie i moze zrobic ci to samo, co Malfoyowi.
- Nie - odparl Harry, czujac, jak wzbiera w nim gniew.
Oni nic nie rozumieli!
- Ale Harry... - Ron nie chcial dac za wygrana, gdy nagle przerwal mu ostry glos Hermiony, stojacej do tej pory z boku i tylko mierzacej Harry'ego nieodgadnionym spojrzeniem.
- Przestancie! Harry'ego boli glowa, nie slyszeliscie? - Ron i Neville zamkneli usta, patrzac na dziewczyne ze zdumieniem. - Wroc do dormitorium, Harry. Powiem Snape'owi, ze zle sie czules i nie mogles przyjsc.
- Odbilo ci? - syknal Ron. - Przeciez on nigdy w to... - urwal jednak, widzac spojrzenie, ktore skierowala ku niemu Gryfonka.
- Chodzcie juz, bo sie spoznimy - rzucila w strone Rona i Neville'a.
Harry spojrzal na