przyjaciolke z wdziecznoscia, po czym zawrocil i ruszyl w strone pokoju wspolnego. Chcial sie znalezc jak najszybciej w zacisznym schronieniu dormitorium.
To nie bylo madre posuniecie, ale co innego mogl zrobic? Jak mialby siedziec spokojnie na lekcji i patrzec na biurko, na ktorym on i Snape...
Nie, mial o tym nie myslec!
Przez te dwie godziny poczyta jakas ksiazke, a potem moze zejdzie na kolacje.
Nie obchodzily go konsekwencje. Najwazniejsze bylo to, ze uniknie spotkania i konfrontacji.
O ile Snape w ogole zauwazy jego nieobecnosc, skoro jest dla niego
'Nie! Przestan!' - skarcil sie w myslach, kiedy przemierzal opustoszaly pokoj wspolny i wchodzil po schodach do sypialni. Wyciagnal z kufra pomieta od wielokrotnego czytania ksiazke 'W powietrzu z Armatami' i pograzyl sie w lekturze, przysiegajac sobie, ze nie pomysli o Snapie i eliksirach ani razu przez cale dwie godziny.
Jednak z kazda mijajaca chwila jego serce ogarnialy coraz wieksze watpliwosci, a zoladek sciskal sie ze zdenerwowania i strachu.
Wmawial sobie, ze nie ma sie czego bac. Nic mu sie nie stanie, jezeli raz opusci zajecia.
W koncu nie mogl juz czytac. Odlozyl ksiazke i zajal sie porzadkowaniem zawartosci swojego kufra. Wyrzucil wszystko na podloge i zaczal ukladac ponownie, po jednej stronie kladac ksiazki, a po drugiej ubrania. Po jakims czasie zlapal sie jednak na tym, ze wklada rzeczy, jak popadnie i powstal jeszcze wiekszy balagan, niz byl poprzednio.
Westchnal i przysiadl na pietach, opierajac czolo o chlodne wieko skrzyni. Oddychal szybko i probowal uspokoic mocno bijace serce.
Nagle uslyszal kroki na schodach. Strach zmrozil jego serce. Nie myslac o tym, co robi, zerwal sie z podlogi i wyciagnal rozdzke w strone drzwi...
... w ktorych pojawili sie Ron i Neville.
Harry odetchnal z ulga, ale uczucie napiecia nie ustapilo nawet odrobine. Obaj wygladali, jakby przebiegli co najmniej dziesiec mil. Mieli podkrazone oczy i miny sugerujace ciezkie przezycia.
- Co sie stalo? - zapytal zaniepokojony. Ron poslal mu dlugie, pelne wyrzutu spojrzenie.
- Snape - wypowiedzial z jatrzaca sie nienawiscia w glosie. Harry poczul, jak przeszywa go bolesny, lodowaty prad, ktory zmrozil kazda czesc ciala.
- Co zrobil? - zapytal, starajac sie sprawic, by jego glos nie drzal tak bardzo. Neville podszedl do lozka i rzucil sie na nie z wyrazna ulga.
- Co zrobil? - syknal Ron. - Co zrobil?! Gdybym wiedzial, ze tak sie to skonczy, to zaciagnalbym cie na te lekcje chocby i sila! Stracilismy przez ciebie prawie sto punktow! - krzyknal, mierzac Harry'ego spojrzeniem pelnym goryczy i zlosci. Harry probowal przelknac sline, ale gula w jego gardle nie pozwolila na to. - Nigdy, przez cale piec lat, nie widzialem jeszcze Snape'a w takim stanie!
- Wsciekl sie? - zapytal cicho Harry, majac szczera nadzieje, ze przyjaciel zaprzeczy, ale jednoczesnie zdajac sobie sprawe, ze to plonne marzenia.