Zanim Severus zdazyl wykonac jakikolwiek kolejny krok, potezna sylwetka oderwala sie od ziemi, obwachujac powietrze i Severus w jednej chwili zrozumial, z kim ma do czynienia. Ale wilkolak rowniez to zrozumial.
- No prosze, kogo my tu mamy... - wycharczal Greyback, porzucajac zakrwawione, rozszarpane cialo, ktorym sie wlasnie posilal, a nastepnie podnoszac sie i odwracajac. Dolna polowa jego twarzy pokryta byla brunatnoczerwona posoka i kawalkami miesa.
- Zejdz mi z drogi - wycedzil Severus, mierzac go spojrzeniem, ktore kazdego innego wprowadziloby przynajmniej w lekki niepokoj. Ale wilkolak jedynie wykrzywil usta w parodii usmiechu.
- Dokad ci sie tak spieszy, Severusie? - Greyback przechylil lekko glowe, obdarzajac go zaciekawionym spojrzeniem, zwykle zarezerwowanym dla tych, ktorzy jeszcze nie zdaja sobie sprawy z tego, ze juz niedlugo jego kly beda wydzierac mieso z ich cial. Kawalek po kawalku. A najlepiej, gdy wciaz jeszcze beda sie szamotac... - Chcesz pomoc nam z tym szlamowatym plugastwem, czy tez pragniesz dolaczyc do aurorow? Po ktorej tak wlasciwie jestes stronie?
Severus tak bardzo zmruzyl oczy, iz w tej chwili wydawaly sie jedynie waskimi szczelinami, zza ktorych spogladala ciemnosc.
- Nie mam czasu wdawac sie z toba w dyskusje - wysyczal odpychajaco, robiac krok w prawo i slyszac stlumiony warkot dobiegajacy od poteznej sylwetki wilkolaka. Jego cialo wygladalo tak, jakby zatrzymalo sie w polowie transformacji pomiedzy czlowiekiem a bestia. Mial sile drapieznika i umysl Smierciozercy. Na szczescie zadna z tych cech nie byla do konca rozwinieta. Gdy zmieszasz ze soba dwa eliksiry, naczynie nie stanie sie nagle dwa razy pojemniejsze.
- To, ze nie mozemy cie zabic, nie oznacza, ze nie mozemy zadac ci wielu roznych rodzajow bolu. - Jego glos juz niemal calkowicie przypominal warkot.
- Zaraz sam poznasz jeden z nich, jesli natychmiast nie usuniesz sie z drogi - odparl lodowato Severus, jeszcze mocniej sciskajac rozdzke i celujac nia prosto pomiedzy jego znieksztalcone polowiczna transformacja oczy.
Nie mial ochoty z nim walczyc. Musial zachowac wszystkie sily na Bellatriks. I na to, co nadejdzie pozniej...
Wygladalo na to, ze bestia w koncu zrozumiala, na czyim terytorium sie znalazla, i powoli zaczela sie wycofywac.
Severus, nie spuszczajac rozdzki z twarzy Greybacka, ruszyl na wprost w kierunku, z ktorego ostatnio dobiegal smiech Bellatriks. Lecz kiedy go mijal, uslyszal cichy warkot, jakby wilkolak za wszelka cene chcial miec ostatnie zdanie:
- Kiedy Czarny Pan juz zabije Pottera, radze ci uciekac jak najdalej stad, poniewaz wielu bedzie chcialo cie dopasc.
Severus zatrzymal sie, wbijajac w niego spojrzenie o stalowej pewnosci siebie.
- W takim razie cie rozczaruje. - Przyblizyl sie, aby mezczyzna doskonale uslyszal jego slowa. - Czarny Pan nie zabije Pottera.
Ujrzal, jak polaczone ze soba brwi wilkolaka marszcza sie, probujac rozgryzc te slowa, ale jego umysl byl zbyt mocno zatruty popedem drapiezcy, by poradzic sobie z tak trudnym zadaniem.
Severus opuscil nieco rozdzke i odwrocil sie do niego bokiem, ruszajac dalej, ale kiedy znow uslyszal jego przypominajacy warczenie glos, zatrzymal sie w pol kroku.
- Jak smiesz w to watpic, zdrajco? Oczywiscie, ze go zabije. Moim zdaniem wlasnie w tej chwili obdziera go ze skory. Bardzo powoli, aby chlopak cierpial straszliwe katusze za wszystkie plany, ktore zniweczyl. - Severus zaczal sie odwracac w strone wilkolaka. A jego oczy... jego oczy... - A pozniej odda nam resztki jego zmaltretowanego ciala. Jestem pewien, ze beda smakowac wybornie... Coz to bedzie za ucz...
