To, co sie pozniej stalo, utonelo w zalewajacej wszystko, czerwonej posoce szalenstwa.

Wilkolaki byly silne i szybkie. Ale te cechy nie dawaly przewagi w obliczu pojedynku z kims, kogo prowadzi slepa, plomienna furia, wykuta w kuzni szalu i dajaca niemal nadludzka sile.

Powietrze wypelnilo sie rykiem, kurzem i krwia. Severus nie widzial niczego poza czernia, konsumujaca jego dusze, nie pragnal niczego poza zmiazdzeniem kosci, zgnieceniem czaszki, zadaniem niewyobrazalnego bolu. Gdzies na granicy ciemnosci slyszal przerazajace skamlenie, ale jego umysl przypominal w tej chwili jedynie czysty, rozgrzany do czerwonosci, zelazny pret, bezlitosny i ostry niczym grot strzaly. Majacy tylko jeden cel.

Zabic.

Zabic.

Widzial swe wlasne dlonie, sciskajace glowe wilkolaka i uderzajace nia o glaz. Raz. Drugi. Trzeci.

Bez konca.

- Zdychaj... - ochryply, msciwy charkot, ktory wydobyl sie z jego wlasnych ust, wdarl sie w ciemnosc, wylawiajac go z powodzi krwi w tej samej chwili, w ktorej zmiazdzona czaszka ustapila, pokrywajac jego rece brunatna posoka, az po lokcie.

Klujace, gorzkie powietrze wdarlo mu sie do pluc, przywracajac opanowanie i rozwiewajac ciemnosc.

Odsunal sie i spojrzal na swe dzielo. Bezwladne cialo opieralo sie o jeden z glazow. Z rozbitej, zmiazdzonej glowy wylewala sie krew, przypominajac splywajacy po kamieniach, niewielki potok.

Ciemnosc powoli odplywala, przeganiana przez zielen wpatrzonych w niego oczu. Widzial je. Tak wyraznie. Tuz przed soba.

- Nie dotknie cie - wycharczal ochryplym glosem, wyciagajac reke, ale jego dlon odnalazla jedynie powietrze.

Zacisnal powieki, walczac z zawrotami glowy i powracajacym gwaltownie czuciem.

Wszystko w nim plonelo. Mial wrazenie, jakby na niewielka chwile krew w jego zylach zmienila sie w plynny olow, dewastujac je pompowana przez nie adrenalina. Miesnie pulsowaly, a zwezone pluca dopiero teraz nadrabialy zaleglosci z kilkudziesieciu ostatnich sekund, podczas ktorych wypelniala je jedynie ognista zadza mordu.

Jego cialo pokrywaly zadrapania i siniaki. Czul, jak powoli wyplywaja na powierzchnie skory.

Drzaca dlonia siegnal do ukrytej w szacie kieszeni i pospiesznie wypil kilka lykow bladofioletowego eliksiru.

Pomoglo.

Kiedy otworzyl oczy, ponownie wypelniala je jedynie bezlitosna, zdeterminowana czern.

Rozejrzal sie w poszukiwaniu swojej rozdzki. Znalazl ja w blocie, kilka metrow dalej. Podniosl ja i wytarl w peleryne, a nastepnie rozejrzal sie czujnie wokol i nie mogac pozwolic sobie juz na ani jedna chwile zwloki, wsunal sie w dym, przyczajony niczym szykujacy sie do ataku drapiezca.

Bellatriks gdzies tam byla. Oddalila sie, ale wciaz slyszal jej niesiony wiatrem smiech.

Nie umknie mu.

*

Tonks zatrzymala sie gwaltownie.

Ten smiech... poznawala go.

Вы читаете Desiderium Intimum
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату