ciosu. Chcial uniesc swoja, ale cialo nie sluchalo go, szarpane gwaltownymi spazmami i uczuciem, jakby ktos zywcem wyrywal z niego wnetrznosci.
Spojrzal wyzej, na twarz stojacego nad nim Smierciozercy, pragnac dowiedziec sie, kogo ma przesladowac z zaswiatow i w chwili, w ktorej go rozpoznal... drwina zniknela z twarzy Macnaira, zastapiona zdumieniem, a jego cialo runelo tuz obok, twarza w bloto.
W drgajacy spazmatycznie, czerwony od eksplodujacego bolu swiat wdarla sie czyjas twarz. Znajoma twarz.
- Profesorze Snape, slyszy mnie pan?
Granger. Na Merlina. Ze wszystkich osob, Granger. Mial szanse z tego wyjsc...!
Eliksiry. Mial je w ukrytej kieszeni. Ale jego zmysly niemal przestaly juz funkcjonowac, zmaltretowane torturami. Nie mogl wydobyc z siebie glosu, nie mogl nawet uniesc dloni.
Cala sila woli zmusil drgajace miesnie prawej reki do pracy, odrywajac ja od ziemi i przyciagajac blizej. Jego dlon trzesla sie niekontrolowanie, ale zdolal ja podniesc i przycisnac do piersi.
Zadzialalo. Dziewczyna blyskawicznie zrozumiala, co chcial jej pokazac i po krotkim przeszukaniu, odkryla ukryta kieszen, wyjmujac z niej wszystkie eliksiry.
Jego cialo zamienialo sie powoli w szarpany wyladowaniami bolu, bezwladny konar, a zeby trzeszczaly, kiedy usilowal je zaciskac, aby powstrzymac krzyk. Widzial, jak Granger odkorkowuje po kolei i wacha wszystkie eliksiry, sprawdzajac ich kolor i konsystencje.
Jego powieki opadly, nie potrafiac juz dluzej walczyc z zakleszczajacym go coraz bardziej bolem. Niemal juz nie czul konczyn, a wnetrznosci...
Nagle do jego wpolotwartych ust wlal sie eliksir. Severus czul, jak splywa mu do gardla, odcinajac bol z taka szybkoscia, jakby ktos zamykal mu droge. Jego pulsujace miesnie rozluznialy sie, a do konczyn powracalo czucie. Pluca zaczely funkcjonowac, a wrazenie, ze plonie od srodka, zostalo zastapione przyjemnym chlodem, rozlewajacym sie po calym ciele lagodna ulga.
Przez chwile oddychal gleboko, zbierajac porozrzucane zmysly i przywracajac swojemu umyslowi scisla kontrole nad cialem.
Uniosl powieki i zobaczyl wciaz pochylona nad soba Granger. Jej napieta twarz wyraznie sie rozluznila, kiedy zobaczyla, ze zyje.
- Wszedzie pana szukalam - powiedziala drzacym glosem, odsuwajac sie.
Severus podniosl sie do pozycji siedzacej, chociaz jego ruchy wciaz byly mocno ograniczone. Probowal powstrzymac zawroty glowy, ale nie bylo to proste. Zamrugal kilkakrotnie, a nastepnie skupil swoje spojrzenie na Granger. Dziewczyna kleczala obok, wpatrujac sie w niego z przestrachem, ulga i determinacja zarazem. Nietypowa mieszanka.
- Ma pan jakies informacje o Harrym? - zapytala szybko, kiedy tylko poczula na sobie jego taksujace spojrzenie - Nigdzie go nie ma. Voldemorta takze. Musial go gdzies zabrac.
Severus nie odpowiedzial. Zerknal na lezace obok cialo Macnaira. Smierciozerca mial zamkniete oczy, ale Severus wyraznie widzial, ze wciaz oddycha. Dziewczyna musiala go tylko ogluszyc.
Pomimo bolesnego pulsowania miesni, podniosl sie na kolana, zlapal rekami jego glowe i jednym szybkim szarpnieciem przekrecil ja o sto osiemdziesiat stopni, lamiac mu kark.
Granger pisnela, cofnela sie i upadla w bloto.
Severus rzucil jej ostre
