Harry poczul na sobie spojrzenie czerwonych oczu i ujrzal rozciagajace sie w usmiechu usta.

- Musimy zachowac pozory, prawda? - zapytal z rozbawieniem. - Nie mam nic przeciwko. Poudawajmy przez chwile, ze to pojedynek. No dalej. Rzuc we mnie zakleciem. Pokaz mi swoja moc.

Harry skrzywil sie, kiedy Voldemort wybuchnal iskrzacym, klujacym smiechem.

Nie pozwoli mu...!

- Depulso! - wykrzyknal. Voldemort niedbale machnal swoja rozdzka i niemal w tej samej chwili Harry poczul na ramieniu bolesne chlasniecie.

Z oszolomieniem spojrzal na swoja reke. Zaklecie Voldemorta rozcielo jego koszule i skore pod nia.

Jak... jak to zrobil? Jak zdolal jednoczesnie odbic jego atak i cisnac w niego kontrzakleciem?

Zanim jednak zdazyl pomyslec o rzuceniu kolejnego zaklecia, Voldemort ponownie machnal rozdzka i Harry poczul, jak skora na jego drugiej rece takze peka.

Syknal z bolu i zlapal sie za ramie.

- Za dlugo sie zastanawiasz, Harry - wysyczal Voldemort, przygladajac mu sie zmruzonymi oczami. - Dumbledore niczego cie nie nauczyl?

Harry uniosl rozdzke.

- Reduc...

Kolejne rozciecie przebilo prawe przedramie i Harry mimowolnie szarpnal reka, niemal upuszczajac rozdzke. Rany piekly i pulsowaly.

- Doprawdy, czyzby Dumbledore az tak wierzyl w twoja potege, ze nie nauczyl cie nawet, jak sie pojedynkowac? Musisz byc szybszy. Nie pozwolic mi zrobic... tak.

Harry nie widzial zaklecia, ale mimowolnie wyczarowal przed soba tarcze i tym razem jego skora pozostala nietknieta.

- No widzisz. Robisz postepy.

Harry zacisnal zeby i ponownie uniosl rozdzke. Czul, jak spizowy potwor gniewu zaczyna pustoszyc jego wnetrze i wyciagac pazury ku wykrzywionej szyderczym grymasem gadziej twarzy Voldemorta.

Nie moze mu pozwolic...! Zmaze ten usmieszek z jego geby!

- Aculeatum dolor! - wykrzyknal, jednoczesnie rzucajac sie w bok. Jego zaklecie chybilo, ale zaklecie Voldemorta rowniez.

- To wlasnie nazywam inicjatywa! - rozesmial sie Voldemort, ciskajac w Harry'ego kolejnym zakleciem, ktore chybilo o milimetr, kiedy Harry przetoczyl sie na bok.

- Spiritus angustiam! - wrzasnal Harry, kiedy tylko odzyskal rownowage, ale Voldemort odbil jego zaklecie. Zdolal rowniez odbic nastepne i nastepne, nawet jesli Harry atakowal nieprzerwanie, przywolujac w pamieci wszystkie zaklecia, ktorych uczyl sie przez ostatnie dwa tygodnie. Kolory promieni zmienialy sie, magia wybuchala przed Voldemortem, rozpryskujac sie na boki w roznobarwnych pasmach, ale on jedynie poruszal lekko nadgarstkiem, niczym dyrygent na wytwornym koncercie, odbijajac kazdy czar, kazda klatwe i kazde zaklecie i smial sie, smial sie, smial...

I kiedy Harry zaczal juz tracic oddech, a jego glowa pulsowala od bezowocnej utraty mocy, Voldemort zdecydowanym ruchem szarpnal swoja rozdzka, wypowiadajac jedno slowo, ktore zabrzmialo jak trzasniecie bicza:

- Wystarczy!

Вы читаете Desiderium Intimum
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату