sie zburzyc tame, a fale gorejacej nienawisci, ktore spietrzyly sie w szarych oczach, wylaly sie z gardla Lucjusza donosnym, przeszywajacym do szpiku kosci okrzykiem:
- LACRIMA!
- Protego Maxima! - wykrzyknal Severus, oslaniajac sie przed oslepiajacym rozblyskiem rzuconej przez Malfoya klatwy.
Najsilniejsza magiczna tarcza rozpadla sie jednak niczym szklo pod naporem nasaczonej pragnieniem zemsty sily zaklecia.
Severus zachwial sie i zrobil kilka krokow w tyl, probujac zlapac rownowage, kiedy dokladnie w tej samej chwili z gardla Lucjusza wydobyl sie ogluszajacy ryk:
- AVADA KEDAVRA!
Nie zdazyl zlapac rownowagi, aby moc sie uchylic lub odskoczyc. Zielony promien klatwy uderzyl w Severusa z sila rozpedzonego pociagu, podrzucajac jego cialo w gore i obracajac je kilka razy w powietrzu, zanim upadlo na ziemie, twarza do niej.
Zapadla ogluszajaca cisza. Wszystko sie zatrzymalo, zamarlo w calkowitym bezruchu, jakby nawet wiatr obawial sie zblizyc do otoczonej czernia, lezacej na ziemi sylwetki.
Lucjusz opuscil rozdzke, szeroko otwartymi oczami wpatrujac sie w nieruchome cialo. Wygladal, jakby nie byl w stanie uwierzyc w to, czego dokonal. Ale bardzo szybko zastygle na jego twarzy zaskoczenie zaczelo sie rozplywac, wypierane przez wyraz absolutnego triumfu.
Ruszyl w kierunku lezacego na ziemi ciala, usmiechajac sie do siebie z okrutna satysfakcja. Czarna, ublocona peleryna okrywala je niczym calun, kiedy Lucjusz przystanal nad nim i pochylil sie, wypowiadajac kpiacym tonem zwyciezcy:
- Mowilem, ze mi za to zaplacisz. Uwazales sie za takiego sprytnego, co? Gdzie teraz jest ta twoja przebieglosc, ty zalosny zdrajco? Nigdy nie bylbys w stanie mnie pokonac. Nigdy. A Czarny Pan z pewnoscia odpowiednio mnie wynagrodzi, kiedy osobiscie przyniose mu eliksir.
Schowal swoja rozdzke w faldy szaty i wyciagnal rece ku cialu, pragnac je przeszukac. I w tej samej chwili twarz mu pobladla, kiedy jego dlonie zanurzyly sie w ciemnym materiale szaty niczym w czarnej sadzawce, przenikajac przez nie jak przez chlodna wode.
A delikatny powiew magii tuz przy karku, wydajacy sie zaledwie wilgotna bryza, wniknal w jego cialo niczym lodowaty szpon, opanowujac wszystkie nerwy i porazajac je. Jego nogi i rece zwarly sie razem, a on upadl na plecy, wpatrujac sie w niebo szeroko otwartymi oczami, pelnymi zamarlej w nich, niezrozumialej grozy.
Lezace obok, odziane w czern cialo zaczelo sie z wolna rozplywac i w tej samej chwili tuz obok Lucjusza pojawila sie sylwetka, ktora stawala sie coraz wyrazniejsza w miare, jak wytapiala sie z tla.
Severus zakorkowal butelke z mikstura niwelujaca skutki dzialania Eliksiru Kameleona i schowal ja w faldy swojej szaty. Spojrzal na rozwiewajacy sie cien samego siebie i w chwili, kiedy zniknal zupelnie, na jego twarzy pojawil sie wyraz krancowego zmeczenia, a on zgial sie w pol, dyszac ciezko, tak jakby nagle pozbawiono go polowy mocy. Oparl rece na kolanach, z trudem lapiac oddech. Po chwili jednak wyprostowal sie i znowu siegnal do swej szaty, wyciagajac mala buteleczke i biorac niewielki lyk.
Tyle musi my wystarczyc. Nie wiedzial, w jakim stanie go znajdzie... musi zachowac jak najwiecej. Dla niego.
Eliksir pomogl, rozlewajac sie w jego zylach plomiennym cieplem i sprawiajac, ze poczul, jak czesc utraconej mocy regeneruje sie. Ale i tak bedzie potrzebowal chwili zanim odzyska pelnie sil. Tak dlugo utrzymywane Zaklecie Cienia kosztowalo go zbyt wiele mocy. Ale oplacilo sie.
Przeniosl spojrzenie na nieruchome, lezace na wznak cialo Lucjusza Malfoya. Zwykle
