Czerwone oczy przeszyly go na wskros i blizna na jego czole pekla z bolu, ale zanim zrozumial, co to oznacza, ujrzal jak oczy Voldemorta mruza sie, przypominajac dwie waskie szpary, zza ktorych spoglada pieklo i jego dlon wykonala skomplikowany gest, ciskajac w Severusa niewerbalnym zakleciem.

- NIEEE!!! - Harry rzucil sie do przodu, probujac przeciac droge zaklecia, ale nie zdazyl.

Upadl na zamarznieta ziemie, czujac jak przerazenie rozrywa mu pluca i pozbawia zmyslow.

Zapadla cisza.

Podniosl sie na drzacych rekach, nie bedac w stanie sie odwrocic i spojrzec za siebie.

Nie chcial tego widziec... nie mogl...

- Masz trzydziesci sekund - dobiegl go przytlumiony, rozkazujacy syk. - Daje ci trzydziesci sekund na wypicie tego eliksiru.

Harry poderwal gwaltownie glowe, spogladajac na Voldemorta zamglonym wzrokiem.

Co?

Odwrocil sie.

Uwierajacy go w piersi kamien roztrzaskal sie i jego serce ponownie zaczelo bic.

Severus zyl. Zyl!

Voldemort zamknal go w magicznym polu silowym, ktore mezczyzna probowal rozbic rozdzka, ale z pewnoscia nie swoja, poniewaz Voldemort wciaz sciskal w reku rozdzki ich obu. Pole wchlanialo jednak kazde zaklecie, ktorego uzyl Severus. Zaprzestal wiec prob uwolnienia sie i zaczal krzyczec cos do Harry'ego, miotajac sie po kuli tak, jakby pragnal rozerwac ja chocby i sila swych miesni.

Ale Harry wiedzial, ze to na nic. Bylo juz za pozno.

Przysiadl na pietach i rozmytym wzrokiem spojrzal na trzymana w dloni fiolke.

To byl jedyny sposob, zeby go uratowac. Moze w innym zyciu mogliby byc razem. Gdyby Harry nie mial blizny na czole, a Severus Mrocznego Znaku. Gdyby Voldemort nigdy sie nie urodzil...

Ale zaden z nich nie mogl zmienic swojego losu. Mogli jedynie wspolnie probowac o nim zapomniec. Udawac, ze maja jeszcze duzo czasu. Ze maja przed soba przyszlosc. Ze kiedy to wszystko sie skonczy... obaj wciaz jeszcze beda zyli... i dalej beda uczyc sie od siebie nawzajem.

Ze maja szanse...

Harry jeszcze raz spojrzal na zamknietego w kuli Severusa, ktory wciaz cos do niego krzyczal, ale bariera pochlaniala wszelkie dzwieki i Harry go nie slyszal. Jego wzrok byl juz tak zamglony, iz niewiele widzial. Przeniosl go na fiolke, odkorkowujac ja drzacymi palcami i podnoszac do ust. Przelkniecie sliny bylo tak bolesne, jakby w jego gardle utknely zyletki, bezlitosnie tnac je az do krwi.

Po raz ostatni zerknal na stojacego nieopodal Voldemorta, ktorego twarz wyrazala w tej chwili niecierpliwe wyczekiwanie, balansujace na pograniczu triumfu.

Nie mieli szansy. Nigdy jej nie mieli.

Harry nabral w obolale pluca nieco stechlego powietrza, probujac powstrzymac drzace w kacikach oczu lzy.

Przylozyl fiolke do spierzchnietych warg.

I w tym samym momencie dostrzegl, ze w trupiobladej twarzy Voldemorta... cos sie zmienilo. Czerwone oczy rozszerzyly sie, jakby cialo Voldemorta przeszyl przypominajacy porazenie pradem, niezwykle silny skurcz. Czarny Pan zachwial sie, pochylajac

Вы читаете Desiderium Intimum
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату