Voldemort ja zwalczy. I pomimo, iz sciskal w dloni dwie rozdzki, swoja i Severusa, mial okropne, skrecajace wnetrznosci przeczucie, ze nie moze zrobic nic, by go pokonac. Ze zadne, nawet najsilniejsze zaklecie, nie jest w stanie go zniszczyc. Tak naprawde. Tak na zawsze. Bo za kilka lat on znowu moze powstac z popiolow. I powrocic.

Mial racje. To jego moc byla zrodlem jego potegi. Jego niesmiertelnosci. A teraz byla oslabiona, zaatakowana od wewnatrz. Nie z zewnatrz.

Oczy Harry'ego rozszerzyly sie, kiedy nagle do jego umyslu wdarla sie wyrazista, wstrzasajaca mysl.

Od wewnatrz! Oczywiscie!

Uniosl obie rozdzki, celujac prosto w czaszke Voldemorta i czujac coraz wiekszy chlod, wbijajacy mu sie w cialo niczym lodowe igly. Zerknal w gore i ujrzal tuz nad soba wyciagniete szpony Dementorow. Byli znacznie blizej, jakby utrzymujaca ich na dystans moc Voldemorta oslabla na tyle, iz wystarczyl niewielki spadek koncentracji, aby te wyglodniale bestie rzucily sie na zer.

Ponownie wbil spojrzenie w plonace oczy naprzeciw.

Juz wiedzial, co zrobic.

Jego zycie i tak zakonczylo sie, zanim jeszcze tu przybyl. Dopilnowal tego. Zamknal wszystkie karty. Pozegnal sie z przyjaciolmi. Nie czekalo go nic, poza smiercia... i to, ze pomimo wszystkiego, wciaz probowal ja odsuwac, bylo najglupsza rzecza, jaka zrobil. Narazil Severusa... narazil wszystkich...

Ale teraz to zakonczy. Nie zamierzal juz uciekac. Juz nie.

Nawet, jesli cena miala byc jego wlasna dusza... to Voldemort takze ja zaplaci.

Za wszystko, co mu odebral. Za kazda klatwe, ktora zostala rzucona w jego imieniu. Za kazda smierc, do ktorej sie przyczynil. Za wszystkich tych, ktorzy zgineli w meczarniach, probujac mu sie przeciwstawic. Za pieklo, ktore zgotowal jemu i Severusowi!

Za te wszystkie wieczory przy kominku, ktorych juz nigdy nie beda miec. Za wszystkie noce, ktorych ze soba nie spedza. Za spojrzenie i dotyk... ktorego juz nigdy wiecej nie poczuje. Za marzenia, ktore byly tak blisko... a okazaly sie niemozliwe do zdobycia. Za wspolnie spedzone zycie. Brutalnie im odebrane i podeptane.

Legilimens Evocis.

Zaklecie, ktore uformowalo sie w umysle Harry'ego nie potrzebowalo nawet slow. Przypominalo wzburzona, nieokielznana fale mocy, ktora roztrzaskala powstrzymujaca ja tame i poplynela waskim przesmykiem dwoch rozdzek, wbijajac sie w umysl Voldemorta z sila stalowego ostrza i zaglebiajac sie w nim niczym niemozliwy do wyszarpniecia harpun.

Harry mial wrazenie, jakby wpadl do gestego niczym smola, trujacego morza czerni, ktore probowalo go pochlonac.

Za kazdym razem, kiedy przykrywala go fala, widzial zalane krwia twarze, rzucane drgawkami ciala. Slyszal rozdzierajace wrzaski, zakonczone przedsmiertnym charczeniem. Widzial wokol siebie setki oczu, blagajacych, gasnacych, przerazonych... Slyszal rozpaczliwy szloch i pozbawione nadziei zawodzenie.

Jedna z fal rzucila go we wspomnienie, w ktorym zobaczyl okrutnie okaleczone zwloki kobiety i mezczyzny oraz stojacego nad nimi, kilkuletniego chlopczyka z pokryta smugami krwi, zaplakana twarza, ktory z tepa, oslupiala zgroza wpatrywal sie w skierowana w siebie rozdzke, a na blekitnych spodenkach, ktore mial na sobie, rozrastala sie ciemna plama moczu, splywajacego mu po nogach i mieszajacego sie z rozlana na podlodze krwia.

Harry w ostatniej chwili wydostal sie na powierzchnie wspomnienia, tuz przed tym, zanim mlody Tom Riddle sprawdzil, czy obdzieranie ze skory czlowieka wyglada tak samo jak obdzieranie ze skory krolika.

Вы читаете Desiderium Intimum
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату