Ale obrazy dalej atakowaly. Przypominaly wbijajace sie w niego szpony, ktore rozszarpywaly go kawalek po kawalku, wyrywajac z niego to, co najcenniejsze.
Czlowieczenstwo.
Voldemort walczyl. Tylko z powodu jego chwilowego oslabienia, spowodowanego krazaca mu w zylach i kasajaca go od wewnatrz trucizna, Harry byl jeszcze w stanie utrzymac sie na powierzchni i nie pozwolic, by pochlonelo go morze krwi, zalewajace mu oczy i usta, wdzierajace sie do nosa i uszu, odcinajac doplyw powietrza i pograzajac go we wszechogarniajacym, duszacym strachu.
Szamotal sie i walczyl, ale wspomnienia atakowaly go niczym rozwscieczone bestie, zadajac mu rany na duszy i wypalajac w czaszce potworne obrazy okaleczen i wykrzywionych cierpieniem twarzy, a on miotal sie pomiedzy nimi, probujac sie czegos uchwycic i przezwyciezyc ten nurt. Wydostac sie na powierzchnie i zapanowac nad ta szalejaca kipiela w dole.
I wtedy kolejna fala znowu zmyla go pod powierzchnie i jego oczom ukazalo sie owiniete w czern cialo, miotajace sie w spazmach po podlodze lochu, twarz przykryta czarnymi wlosami, spod ktorych widac bylo jedynie otwarte usta i wydobywajacy sie z nich, zwierzecy wrzask, dlugie palce, drapiace paznokciami o kamienna podloge... te same palce, ktore z delikatnoscia przesuwaly sie po jego skorze... te same usta, ktore tym niskim, ochryplym glosem szeptaly mu do ucha, ze nalezy wylacznie do niego... to samo szczuple cialo, ktore oslanialo go przed klatwami Voldemorta...
Wynurzyl sie na powierzchnie tak gwaltownie, jakby cos zlapalo go za reke i wyciagnelo z krwawej kipieli. Wzburzone wspomnienia wciaz probowaly pochlonac go z powrotem, ale on mial wrazenie, jakby cos go podtrzymywalo, dajac oparcie i wypelniajac przestrzen wokol niego cieplem. I sila.
Jeszcze raz spojrzal na przeplywajace w dole wspomnienia.
Wiedzial co zrobic. Przywolac to, co bedzie w stanie nakarmic istoty zywiace sie tylko i wylacznie najgorszymi, najbardziej traumatycznymi przezyciami i emocjami. Otworzyc tame, ktorej Voldemort nie bedzie w stanie zamknac. Wyciagnac na powierzchnie caly ten strach i rozpacz, ktore towarzyszyly mu przez cale zycie, ktorymi byla przesycona niemal kazda chwila jego istnienia, ktore emanowaly z kazdego aktu przemocy i terroru, z kazdej rzuconej klatwy, z kazdego krzyku cierpienia, ktory ustami torturowanych przez niego ofiar, wydawala jego wlasna dusza.
I Harry wiedzial, ze istnieje tylko jeden klucz, ktory byl w stanie przywolac to wszystko. Klucz do zycia Tego, Ktorego Imienia Nie Wolno Wymawiac. Klucz do jego przezyc od najwczesniejszego dziecinstwa. Klucz do cierpienia, ktore otaczalo go od chwili narodzin, a od ktorego przez cale zycie probowal uciec, zadajac je innym.
Tom Marvolo Riddle.
Harry zdazyl jedynie wziac gleboki oddech, zanim wspomnienia pochlonely go, wciagajac gleboko w swe cuchnace, lepkie i mroczne czeluscie.
70. The Lion and The Serpent
I see the fire in the sky
See it all around me
Am I alive or just a ghost?
Haunted by my sorrows
I said the past is dead, the life I had is gone
Said I'm not afraid, that I am brave enough
I will not give up
Until I see the sun
Hold me now
'Til the fear is leaving
