swego serca czul jeszcze obawe, ze nie zasluzyl na jej milosc.

Potrzebowal jej jak nikogo na swiecie, jakby czastka jego duszy nalezala do Molly i nie istnialo nic poza nimi i rytmem, ktory ich porywal. Wolala jego imie, ale to mu nie wystarczalo. Chcial, by czula go mocniej i polaczyla sie z nim w jednosc.

Dopiero po chwili odzyskal oddech. Powoli do jego swiadomosci zaczely docierac obrazy rzeczywistosci. Nie ruszal sie. Bylo mu tak dobrze. Czul na sobie ciezar ciala Molly, jej cieplo i ogarnelo go intymne, radosne uczucie przynaleznosci. Poglaskal ja po wlosach, ktore lsnily w blasku ognia i lezal z przymknietymi oczyma… az uslyszal jej cichy szept.

– Pokazalam ci, prawda?

Musial sie usmiechnac. Takie odwazne slowa padly z ust damy, ktora lezala wykonczona na jego piersi.

– Chcialas mi pokazac cos szczegolnego? Poza calym swiatem? Alez jestes piekna! Nieopisanie piekna.

Zasmiala sie, ale nie uniosla glowy ukrytej w zaglebieniu jego ramienia.

– Ja tez chcialabym tak ladnie mowic o tobie, ale musze myslec o powazniejszych rzeczach. – Przytulila mocniej policzek do jego ramienia.

– Kiedy kochalismy sie po raz pierwszy, zgasiles swiatlo. Nie bedziesz wiecej tego robil? To obraza moje poczucie kobiecosci.

– Mol, przysiegam, nie chcialem ci sprawic przykrosci.

– Wiem, ale nie rob juz tego. Miales klopoty i rozumiem, ze nigdy dotad nie bylo przy tobie nikogo, na kim moglbys polegac. Ale… chyba oboje przekonalismy sie, ze miedzy nami jest inaczej. Masz jeszcze jakis problem?

– Tak. Mam. Musze ci cos powiedziec.

– Slucham?

– Kocham cie, Molly Weston.

– Uniosla glowe. Jej oczy spoczely na jego twarzy.

– Mowisz powaznie, prawda? – szepnela. – Nie zartujesz.

– Mowie to z glebi serca. Kocham cie. Naprawde. Zapanowala cisza. A potem Molly znowu odnalazla jego usta i rozpoczeli milosne zmagania.

Flynn ciagle nie mogl w to uwierzyc. Powtarzal sobie, ze to nie moze byc prawda. Nie wyobrazal sobie niczego lepszego niz Molly w jego ramionach przez cale zycie. Po raz pierwszy uwierzyl, ze ma przed soba wspaniala przyszlosc.

ROZDZIAL DWUNASTY

Wszystko uklada sie jak najlepiej, pomyslala Molly. Podeszla z kubkiem kawy do okna i zaczela powoli pic. Zblizalo sie Swieto Dziekczynienia. Leniwe zimowe slonce wstawalo kolo dziewiatej. Zaledwie zdazylo wychylic sie zza horyzontu. Powietrze bylo krysztalowo czyste, a ziemia pokryta sniegiem wygladala jak bita smietana.

Z glebi pokoju rozlegl sie glos Baileya, ktory tez wpadl tu, zeby wypic kawe, potem pojawil sie Ralph.

– Hej, Molly – zawolal serdecznie.

Brakowalo jeszcze kilku minut do spotkania pracownikow. Molly zdazyla wszystko przygotowac wczesniej, wiec teraz mogla spokojnie napawac sie wschodem slonca i rozmyslac o tym, jak bardzo zmienilo sie jej zycie w tych ostatnich dniach.

Flynn zmienil sie bardzo. Prawie kazda noc spedzali razem. Po odejsciu Gretchen wszystko znowu zwalilo mu sie na glowe. Ale wkrotce zatrudnil nowa opiekunke – pania Hanson. Molly ja znalazla. Pomogla rowniez Flynnowi na nowo zorganizowac sobie zycie tak, by mial czas dla dziecka. Na szczescie mieli tez czas na milosc. Ale nie braklo go rowniez na rozmowy i Molly pozbyla sie obaw, ze bedzie dla niego nastepna Virginia. Wyczuwala jego milosc w sposobie, w jaki na nia patrzyl, dotykal jej czy z nia rozmawial. Chociaz czasami czula sie niepewnie, bo w zasadzie mieszkala u niego. Nie mowili wiele o przyszlosci, ale Molly tlumaczyla sobie, ze nie powinna miec tak staroswieckich pogladow. Zauwazyla tez, ze u boku Flynna staje sie bardziej otwarta i nabiera zaufania do ludzi. Flynn bardzo sie staral… i razem spedzany czas byl rownie piekny, jak dzisiejszy poranek. Bailey stanal tuz za nia.

– Molly, juz prawie dziewiata. Nie wiesz, gdzie jest Flynn?

Popatrzyla na zegar i dolala sobie kawy.

– Mial zamiar popracowac w domu, jesli oczywiscie Dylan mu na to pozwoli. Zacznijmy bez niego. Jesli jest ci potrzebny, to zatelefonuj.

– Juz to zrobilem, ale nikt nie odbiera telefonu.

– Widocznie jest juz w drodze.

Molly wziela kubek oraz dokumenty i ruszyla w strone sali konferencyjnej. Simone juz tam byla.

– Wszyscy poza nami ruszaja sie jak muchy w smole – zauwazyla. – Flynna jeszcze nie ma?

– Nie.

– A jak ta nowa opiekunka? Sprawdzila sie?

– Pani Hanson? Jak dotad jest w porzadku. – Molly zaczela ukladac papiery, bo byla pewna, ze to ona rozpocznie zebranie. – Nie moze przychodzic na caly dzien, ale dostosowuje sie do potrzeb Flynna. To taki typ babci. Flynn jej slucha – co graniczy z cudem – dzieki temu potrafi sobie doskonale ulozyc wszystkie sprawy.

Simone rozesmiala sie.

– Zupelnie dal sie zawojowac temu dzieciakowi. Bailey mowil, ze ta jego matka znow sie odezwala.

Molly usiadla na krzesle, krzyzujac nogi. Flynn nigdy nie unikal rozmow na tematy osobiste z pracownikami, ona rowniez. Przeciez stanowili niemal rodzine.

– Virginia? Tak, odezwala sie. Ma zamiar wyjsc za maz i zmienila teraz zdanie co do opieki nad dzieckiem. Chcialaby miec na pismie, ze Flynn przejmuje cala odpowiedzialnosc za Dylana – prawna i finansowa. Nawet mu zagrozila, ze go pozwie, jesli Flynn sie na to nie zgodzi, co jest dosc zabawne, bo przeciez jemu tylko o to przez caly czas chodzilo.

– A jak wyglada twoja sytuacja w tym wszystkim, Mol? – zapytala Simone.

– Ja?

– Przeciez go kochasz.

– Tak. Kocham. – Molly nie zamierzala zaprzeczac, bo wszyscy o tym wiedzieli, ale czula sie nieco skrepowana.

Simone byla zawsze bardzo taktowna, ale zmienila sie ostatnio.

– Wszyscy tez wiedza, ze Flynn kocha cie bez pamieci. Bez przerwy patrzy tylko na ciebie. Jestes dla niego wszystkim. Ale… – Simone spojrzala na nia znad kubka. – Mezczyzni sa inni. Niewielu tylko da sie oswoic i osadzic w domowych pieleszach. Reszta chce byc wolna. Ty na takiego wlasnie trafilas. Uwazaj, to moze ci zlamac serce.

– Nie wierze. Flynn tak bardzo sie zmienil, odkad pojawil sie Dylan. On po prostu musi miec czas, by sie do wszystkiego przyzwyczaic.

Molly chciala jeszcze cos dodac, ale wszedl Ralph, a za nim inni. Odbylo sie zebranie, a potem zajela sie swoja praca. Dopiero kolo poludnia Bailey wszedl do jej biura.

– Flynna ciagle nie ma. Na pewno nie wiesz, gdzie on jest?

– Nie. Myslalam, ze juz przyszedl. Probowales telefonowac jeszcze raz do domu?

– Nikt nie odpowiada. Nawet nie ma opiekunki.

– Ma dzis wolny dzien. A jego telefon komorkowy?

– Tez nie odpowiada. Nie jest mi tak bardzo potrzebny, ale utknalem przy rozwiazywaniu pewnego problemu i potrzebowalbym jego porady. Pomyslalem, ze gdyby mial jakies problemy, na pewno skontaktowalby sie z toba.

Molly tez tak myslala. Poczula, ze ogarnia ja niepokoj. Byla pewna, ze dobrze zna Flynna i ze w trudnej sytuacji radzilby sie jej, co zrobic. Dawalo jej to nadzieje, ze Flynn ja kocha i traktuje jak kogos bliskiego.

Nie bede sie martwic, postanowila. Tyle razy Flynn spoznial sie, bo byl zajety i zapominal o calym swiecie. Tylko ze dzisiaj byl z nim Dylan, ktory uniemozliwial wszelka prace. A byla juz druga.

Okolo trzeciej Molly przestala udawac, ze pracuje, i chwycila swoj plaszcz. Wiele razy nakrecala numer

Вы читаете Dziecko, on i ta trzecia
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату