Flynna, ale nikt nie podnosil sluchawki. Oczyma wyobrazni widziala wypadek. Miala zamiar juz wyjsc, gdy rozlegl sie dzwonek telefonu. Chwycila pospiesznie sluchawke.

– Tak mi przykro, Molly. Musialas sie niepokoic.

– Pewnie, ze sie denerwowalam. Gdzie jestes? Co sie stalo?

– Wszystko jest juz w porzadku. Ale wczoraj wieczorem Dylan dostal wysokiej goraczki i noc spedzilismy w szpitalu. Okazalo sie, ze to infekcja ucha, ale lekarz z poczatku nie byl tego pewien. Musieli zrobic jakies badania… pobrali mu krew i zatrzymali w szpitalu. Musielismy tam zostac, az spadla temperatura. Jestesmy juz w domu. Molly powoli usiadla na krzesle.

– Jak to? Byles w szpitalu i… nie zawiadomiles mnie o tym?

– Nie chcialem cie niepokoic w srodku nocy. Poza tym… maly byl taki marudny. Ale teraz czuje sie juz dobrze. Nie wiedzialem, ze to potrwa tak dlugo…

– Zaraz przyjade.

– Nie, nie musisz. – Jego glos byl matowy ze zmeczenia. – Dam sobie rade, Mol. Naprawde wszystko jest w porzadku. Nie potrzebuje pomocy.

Odlozyla sluchawke. Siedziala dalej nieruchomo i myslala, ze nic nie jest w porzadku. Poczula ucisk w gardle. Rozumiala, ze jest zmeczony, ale te straszne slowa, ktore powiedzial na samym koncu. Gdzies w glebi duszy czula obawe, ze je kiedys uslyszy. Byla mu potrzebna, gdy pojawil sie Dylan, ale Molly zawsze podejrzewala, ze Flynn jest silniejszy, niz mysli. Teraz, gdy sie zorientowal, ze sam da sobie rade, nie bedzie potrzebowal pedantycznej ksiegowej.

Nie zauwazyl nawet, ze go kocha. A ona nie bedzie nalegac.

Chcialaby moc miec nadzieje, ze Flynn kiedys dostrzeze, iz laczy ich milosc. Taka, jaka rzadko sie trafia. Wierzyla z calego serca, ze jest to uczucie, o ktore warto walczyc.

I bolalo ja, ze ciagle musi to robic.

Flynn wychodzil spod prysznica, gdy uslyszal dzwonek do drzwi. Po chwili dzwonek odezwal sie ponownie i brzmial, jakby ktos go wcisnal z calej sily. Nie wiedzial, ktora jest godzina, ale chyba bylo juz po osmej.

Gdy otworzyl, damska dlon miala wlasnie zamiar ponownie wcisnac dzwonek, ale zamiast tego wyladowala na jego piersi.

– Niech cie diabli, McGannon. Jesli mnie nie chcesz, to powiedz mi to prosto w oczy.

– O czym ty mowisz? – zapytal, kiedy zorientowal sie, ze ta stojaca na jego progu furia to Molly.

– Sprawdze, co dzieje sie z naszym malcem, a potem pogadamy.

Wbiegla szybko po schodach, ale pod drzwiami pokoju Dylana zwolnila i na palcach weszla do srodka. Flynn poszedl za nia na gore i zobaczyl, jak pochyla sie nad lozeczkiem. Dylan tulil do siebie swoja ulubiona zabawke. Dotknela jego czola i odgarnela rude wloski.

– Chyba juz nie ma goraczki – szepnela. – Naprawde czuje sie juz dobrze?

– Tak. Temperatura spadla po antybiotyku. Lekarz mowil, ze takie infekcje czesto zdarzaja sie u dzieci.

Jej glos byl tak czuly i cichy, a dotyk tak delikatny, ze Flynn zdumial sie, gdy odwrocila sie do niego z oczami pelnymi zlosci. Palcem wskazala drzwi. Oboje na palcach zeszli na dol, by nie przeszkadzac dziecku we snie.

– Molly, chyba jestes zdenerwowana…

– Pewnie, ze jestem. Pojechales beze mnie do szpitala. Nawet nie zatelefonowales. Myslisz, ze ja nie kocham Dylana?

– Wiem, ze go kochasz. Ale obudzil sie ze straszna goraczka w srodku nocy. Chcialem zawiezc go jak najszybciej do szpitala…

– To moge zrozumiec, ale potem nie dales znaku zycia.

– Byla spieta, ale w jej oczach zamiast gniewu pojawil sie bol, jeszcze silniejszy od zlosci. – Rozumiem, ze chcesz mi w ten sposob powiedziec, ze mnie nie potrzebujesz. Nie chcesz mnie w swoim zyciu. Nic dla ciebie nie znacze…

– Molly! Czys ty oszalala? Przeciez chce sie z toba ozenic, na litosc boska. Chce spedzic z toba cale zycie! Kocham cie.

Na slowo „ozenic sie' zamarla.

– Przerazasz mnie. To zabrzmialo bardzo powaznie, jakbys rzeczywiscie mial taki zamiar.

– Bo to prawda – rzekl cicho, ale wyraznie.

– Posluchaj mnie. Poslubienie kogos, kogo trzyma sie z daleka od swojego zycia, nie ma sensu.

– Nie o to mi chodzilo – staral sie jej wytlumaczyc. Mial wrazenie, jakby cale jego zycie bylo proba przed czyms, co zdarzy sie za chwile. To przez niego czula sie zraniona. Mogla go uratowac jedynie szczerosc. – Nie chcialem, zebys myslala, iz nie potrafie sobie sam poradzic. Musialem ci pokazac, ze na mnie mozna polegac. Ze potrafie przyjac na siebie odpowiedzialnosc, a nie ciagle liczyc na ciebie. Chcialem zasluzyc na twoj szacunek, Mol.

– Szacunek? A dlaczego na szacunek?

– Jak to: dlaczego? Powiedzialas, ze ci wstyd za mnie. Pamietasz?

– .Flynn, to bylo tak dawno temu. Powiedzialam tak, bo bylam na ciebie zla, ze masz dziecko i nawet o tym nie wiesz i ze w twoim zyciu byl ktos taki jak Virginia.

– Mialas zupelna racje, Molly. Ja tez sie wstydzilem za siebie. Wszystko to fatalnie swiadczylo o moim charakterze. Zaczelas mi pomagac w klopotach i to nas jeszcze bardziej zblizylo. Nie bylo mi latwo pokazac ci, udowodnic, ze nie jestem juz tym nieodpowiedzialnym facetem, ktory zwiazal sie z Virginia. Chcialem odzyskac twoj szacunek i szacunek do samego siebie. Musisz uwierzyc, ze nie jestem taki jak moj ojciec.

– Co za glupoty wygadujesz! Moglabym cie zamordowac! Mial nadzieje ze, mowiac jej prawde, uzyska cos innego niz obietnice morderstwa. Chociaz… z jej oczu zniknal bol.

– Jestes za stary, by ciagle wracac do nieszczesliwego dziecinstwa. Przeciez kazdy kiedys cos przezyl. Nie jestes taki jak ojciec. Nigdy taki nie byles.

– Wiem, ze…

– Nic nie wiesz, Flynn. Ty po prostu potrzebujesz odrobiny ryzyka i wyzwania, by byc szczesliwym. Ale to nie znaczy, ze jestes hazardzista jak twoj ojciec. Nie jestes nieodpowiedzialny, nie wykorzystujesz ludzi…

– Mol…

Nie miala zamiaru dopuscic go do glosu.

– Owszem, czasami jestes pozbawiona wrazliwosci kloda. Gdybys mial odrobine wyczucia i rozumu, zauwazylbys, ze jestem z ciebie dumna. Popelniles blad, jesli chodzi o Virginie, nie byles przygotowany na dziecko, ale od poczatku starales sie sobie z tym poradzic. Myslisz, ze tylko ty jeden popelniasz bledy.

– Nie, ale…

– Nie sadzi sie ludzi po bledach, tylko po tym, jak sobie z nimi radza. Doskonale dogadujesz sie z synem. Walczysz z przeciwnosciami losu, pracujesz i omal sie nie wykonczyles, starajac sie to wszystko rozwiklac. I ty myslisz, ze nie jestem z ciebie dumna?!

Nikt nie potrafil krzyczec na niego tak jak Molly. Przerwal jej pocalunkiem. Chyba nie byla o to bardzo zla na niego. Oplotla rekami jego szyje i uniosla ku niemu twarz. Jej wargi zadrzaly pod dotykiem jego ust.

– Myslalem, ze cie utracilem, Mol – szepnal.

– Nigdy. Wiedzialam od poczatku, ze warto walczyc o ciebie. O nasza wspolna przyszlosc. Kocham cie, Flynn.

– Podejmiesz to niebezpieczne wyzwanie i wyjdziesz za mnie?

– Z toba nie boje sie niczego. Nie zauwazyles tego? – Przytulila sie do niego jeszcze mocniej i wspiela sie na palce. Pocalunek, ktorym go obdarowala, byl pelen ciepla i milosci. Nie mial pewnosci, czy zasluguje na takie uczucie. Ale oddal jej juz swoje serce… a mieli przed soba cale zycie, by mogl jej udowodnic, ile dla niego znaczy.

Jennifer Greene

***
Вы читаете Dziecko, on i ta trzecia
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату