¦- Musimy isc – poinformowal Jarla Kip – poloz talerz na tacy, a szklanke wstaw do zlewu. Nie chcesz chyba, zeby na ciebie krzyczala.

– Pewnie, ze nie.

– Tak naprawde, to ona tylko udaje.

– To dobrze.

Jarl utrzymywal tak powazny wyraz twarzy, ze Sara niemalze wybuchnela smiechem. Prawie parsknela, kiedy Kip wybiegl na zewnatrz. Nie zdazyla jednak, bo Jarl pochylil sie szybko i pocalowal ja gwaltownie, jednoczesnie sciskajac jej posladki.

– Wygladasz slicznie – wyszczerzyl zeby w usmiechu – a bedziesz wygladala jeszcze sliczniej, kiedy juz… – zawiesil glos i polozyl reke na klamce: – Masz przed soba dlugie popoludnie, moja droga.

Wtedy jeszcze nie wiedziala, jak bardzo bedzie dlugie. Mezczyzni zajeci byli wylacznie soba. Ten okropny Fin sadzil, ze potrafi spiewac, a jej syn z cala pewnoscia nie umial. Polaczenie falszujacego barytonu ze skrzekliwym sopranem wyprowadzalo ja z rownowagi przez godziny, ciagnace sie w nieskonczonosc.

Obaj naprawde ciezko pracowali. Gdy zorientowala sie, ze Jarl jest zdecydowany zbudowac saune, znalazla sie w pulapce. Nie potrzebowala sauny, ani tego mezczyzny, ktory skomplikowal jej zycie. Pozostawal jednak Kip, tak ozywiony i radosny od momentu wkroczenia Jarla na wyspe.

W pewnej chwili jej rozwazania zostaly brutalnie przerwane. Jarl z Kipem wreczyli jej lopate i ze zdecydowaniem wojskowych dowodcow rozkazali kopac w wyznaczonym miejscu. Cel tego polecenia byl dla niej niezbyt zrozumialy. Wokol widziala tylko potworny balagan, a polaczony spiew malego i wielkiego mezczyzny mogl doprowadzic do obledu.

Praca Sary nie zyskala aprobaty, dostala wiec nowe zadanie, polegajace na nadzorowaniu. Stala bezczynnie, myslac o tym, ile innych rzeczy zostalo do zrobienia. Wyrywanie chwastow, uprzatniecie podworka i wyczyszczenie kuchni to najpilniejsze z nich. Kiedy jednak dyskretnie probowala wymknac sie do swoich zajec, slyszala wrzask Jarla: „Stoj w miejscu, kobieto, i opalaj sie'. Jak echo odzywal sie sopran Kipa, powtarzajacy jego slowa, po czym padalo pytanie: „Dlaczego nazywasz ja kobieta, Jarl? To przeciez mama. Nie wiedziales?'

Stala poslusznie, powtarzajac sobie jednoczesnie, ze zadna normalna kobieta nie pozwolilaby tak sie terroryzowac, nawet jesli to tylko zabawa. Zastanawiala sie, dlaczego pozwolila, aby wszystko wymknelo sie jej spod kontroli. Powodem byl jej syn. Tak dlugo bala sie, ze Kip juz nigdy nie bedzie w stanie zaufac zadnemu mezczyznie. A teraz Jarl…

O szesnastej prace byly juz zakonczone. Podeszli do niej obydwaj i staneli w identycznych pozach, trzymajac rece na biodrach.

– Okropnie – powiedzial Jarl z niesmakiem.

– Okropnie – zgodzil sie Kip i spytal szeptem: – Co jest okropne?

– Spojrz na mame, okropnie brudna. Nie moge nawet zobaczyc jej twarzy. – Potrzasnal glowa. – Co z nia zrobimy, Kip?

– Nie wiem, co z nia zrobimy. – Kip kreci! sie w kolko podskakujac radosnie.

– Przykro mi o tym mowic, chlopcy, ale ja jestem czysta – zaniepokoila sie Sara – za to wy dwaj…

– Co z nia zrobimy? – zawyl Kip.

– Twoja mama musi zostac wymyta.

– Nie!

– Mala kapiel w jeziorze.

– Nie!

– W ubraniu.

– Nawet nie probuj! Nawet nie probuj! Ja…

– Kip, przynies mydlo z domu, musimy ja solidnie wyszorowac.

– Ty draniu! Ty draniu!

Kip uznal, ze widok Sary przerzuconej przez meskie ramie jest nadzwyczaj smieszny. Jeszcze smieszniejsze wydaly mu sie jej wsciekle okrzyki, kiedy Jarl wrzucil ja do jeziora i zaczal mocno nacierac mydlem dzinsy i koszule.

Sara doszla do wniosku, ze chyba zwariowala, pozwalajac na taka zabawe. Byla mokra i zmarznieta, ponadto szarpanina z silniejszym mezczyzna na moment przywiodla jej na mysl bylego meza.

Jarl nie byl Derkiem i w niczym go nie przypominal. Stal w wodzie po pas i falszywie spiewal stara piosenke Sinatry, niezmordowanie nacierajac ja mydlem. Kip smial sie przerazliwie i nagle Sara rozesmiala sie glosno i wesolo.

– W porzadku! Dostane was jeszcze w swoje rece! Miejcie sie na bacznosci, bo beda klopoty.

Zaczeli uciekac przed nia, wyjac jak potepiency, lecz prawie natychmiast ich dopadla i wtedy Jarl sie odwrocil. Patrzyl na nia tylko, wciaz jeszcze sie smiejac, ale w jego oczach bylo cos wiecej poza radoscia. Jakies intymne porozumienie. Poczula gwaltowny, az zawstydzajacy zar. Zycie bez bliskiego mezczyzny bylo cena, jaka musiala placic za swoj wybor. Nie mogla go pragnac. Nie miala prawa mu ufac, dzielic z nim nocy i dni. Juz dawno przestala liczyc na zwykle kobiece szczescie.

Spojrzenie Jarla bylo cieple i mowilo o zrozumieniu. Tak naprawde pragnela go i potrzebowala. Wierzyla, ze moze mu zaufac. Byla przekonana, ze troche szczescia nie moze byc czyms zlym. Wierzyla gleboko, ze ten czlowiek jej nie skrzywdzi.

– Saro – wyciagnal do niej reke. Ujela ja, pewnie dlatego, ze calkiem oszalala. Ale w tym momencie nie dbala o to.

Rozdzial 5

– Dzis nie musimy nic robic, prawda?

– Nie, dzis odpoczywamy. – Jarl zajety rzucaniem splawika nawet nie odwrocil glowy.

– Bedziemy lowic przez caly ranek, a przed obiadem pojdziemy do sauny.

– Dobrze.

– I nie wezmiemy mydla. Niewazne, co powie mama.

– Uhm – Jarl mrugnal do Sary. Siedziala na przystani calkiem blisko syna, ale Kip najwyrazniej uwazal, ze kiedy zwraca sie do jednej z doroslych osob, druga w tym momencie zwyczajnie gluchnie.

Chlopiec nie mogl usiedziec w miejscu, wiercil sie tak niespokojnie, ze nawet piegi na jego nosie zdawaly sie poruszac.

– Mama nie musi plynac, tylko my dwaj.

– Tylko my – powtorzyl Jarl chyba juz po raz trzydziesty. – Zadnych dziewczyn na wyprawach rybackich.

– Ale dziewczyny tez moga brac udzial w takich wyprawach.

– Jednak nie dzisiaj, nie w wyprawie na pstragi. Tak naprawde, dziewczyny mogly brac udzial we wszystkich wyprawach, ale tym razem Jarl chcial zabrac ze soba tylko Kipa. Jeszcze tydzien wczesniej byl on nierozlaczny z matka. Teraz ona pozwolila na te wycieczke, co znaczylo, ze zaczyna sie poddawac. Poranne slonce swiecilo jasno. Sara patrzyla na nich z usmiechem. Jarl dotkliwie odczul, jak wiele znaczy dla niego ta kobieta. Dla niej byl gotow na wszystko.

Powtarza! sobie, ze to niemozliwe, by zakochac sie tak predko, ale to wcale nie pomagalo. Spedzal z nia ostatnio wiele czasu. Kiedy zapominala o tym, ze musi sie bronic, byla ciepla i namietna kobieta, wdzieczna za najdrobniejszy przejaw uczucia.

Byla takze silna i uparta. Zbyt silna i zbyt uparta. Pozwolila mu wkroczyc w swoje zycie, lecz ustalila reguly gry. Gorace, leniwe dni lata sprzyjaly flirtom i rozmowom. Nadchodzila jesien i letni przyjaciele wycofywali sie ze swoich letnich zwiazkow. Tak wlasnie to okreslila i on zaakceptowal jej decyzje. Nie pytal, dlaczego nigdy nie opuszczala wyspy, skad pochodzila i czego tak sie bala.

Nawet jesli czul sie zawiedziony, nie okazywal tego. W finskim nie istnial czas przyszly. Nie mogl powiedziec „zaufasz mi', mowil „ufasz mi'.

Probowal jej to udowodnic, nawet jesli sama jeszcze sobie tego nie uswiadamiala. Pozwolila mu brac udzial w ich porannych kapielach. Zapomniala sie nawet na tyle, ze postawila dla niego nakrycie na stole. Nie protestowala, kiedy pomalowal jej okna, a jego lakka stala w kredensie.

Вы читаете Kobieta z wyspy
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату