zeznania emerytowanego doktora, ktory leczyl Derka Chapmana pietnascie lat temu. Mamy tez informacje ze szpitala dotyczace tego wypadku.
– To nie wystarczy.
Perry juz sie nauczyl ignorowac uwagi Jarla, Sluchanie siebie bardziej go satysfakcjonowalo.
– Postaram sie, by sedzia byl Browning. Tym razem Chapmanom nie pojdzie tak latwo. Mamy swiadectwo psychiatry Sary i zeznania tej malej blondynki z przedszkola.
– A co z oskarzeniami przeciwko Sarze? Perry rzucil Jarlowi nieprzyjazne spojrzenie.
– Juz ze sto razy mowilem, ze jesli sama skieruje sprawe do sadu…
Jarl milczal.
– Coz – westchnal ciezko Perry. – Moze byc kiepsko, jesli sytuacja, w jakiej sie znalazla, nie zyska jej sympatii uczciwego sedziego. Wtedy juz nic nie pomoze. Postaramy sie ja przedstawic jako przerazona, zdesperowana…
– Nie musimy sie starac. Ona taka jest. – Jarl w koncu odwrocil sie do prawnika, – Ciagle mi sie wydaje, ze to nie wystarczy.
– Hendriks, zdaje mi sie, ze pan zapomina, ktory z nas jest prawnikiem. Dlaczego mialbym mowic, ze jestesmy gotowi, gdyby tak nie bylo?
Jarl slyszal to caly ranek.
– Prosze jeszcze raz powtorzyc, co zrobimy.
– Zlozymy wniosek o ponowne rozpatrzenie sprawy, zadajac innego sedziego.
– A potem?
– Potem postaramy sie przyspieszyc sprawe, ukazujac dramatyczna sytuacje dziecka. Maly nie potrzebuje wiecej stresow. Jesli bede wydzieral sie dostatecznie glosno, nie zajmie to wiecej niz tydzien. Jarl poczul nagly ucisk w zoladku.
– O ile na ten tydzien nie odbierze pan Sarze Kipa. Byla to jedna z rzadkich chwil, kiedy Perry niemalze stracil panowanie nad soba.
– Hendriks, mowilismy juz o tym tyle razy. W swietle oskarzen, wysunietych przeciwko Sarze, jest prawie pewne, ze przez ten tydzien dzieciak znajdzie sie pod opieka sadu. Przeciez go tam nie zjedza, do diabla.
– Nie da sie ich rozdzielic.
– Sara – Perry staral sie nadac swojemu glosowi optymistyczne brzmienie – prawdopodobnie tez znajdzie sie pod obserwacja sadu. Nie w areszcie, tylko pod pewnego rodzaju kuratela i niechze pan przestanie patrzec na mnie w ten sposob. Faktem jest, ze zlamala prawo. Musze miec pewnosc, ze ponownie nie wykradnie chlopca.
– Nie da sie ich rozdzielic.
Perry zlozyl w duchu uroczysta przysiege, ze juz nigdy zaden Fin nie bedzie jego klientem.
– No wiec niech sama tu przyjdzie.
– Niemozliwe – Jarl potrzasnal glowa.
– A wiec trzymajmy sie faktow. Jest wciaz zbyt przerazona tym, ze Derek Chapman moglby zrobic dziecku krzywde, by pojsc sama do sadu. – Perry uderzyl dlonia w stol. – Publiczne pranie brudnej bielizny Chapmanow. Od dziesieciu lat nie zajmowalem sie czyms takim. Moge sie zalozyc, ze to pojdzie na pierwsze strony gazet.
Jarl wiedzial, ze musi to jeszcze raz przemyslec. Od samego poczatku zdawal sobie sprawe, ze jego motywacja jest egoistyczna. Chcial, zeby Sara byla czescia jego zycia. Chcial moc opiekowac sie nia i Kipem. Chcial z nia mieszkac, cieszyc sie i kochac.
Zadna z tych spraw nie byk mozliwa, dopoki Sara nie stawi czola swoim problemom.
Teraz juz nie byl tak zaslepiony. Nie ma sposobu na odzyskanie zawiedzionego zaufania. Kiedy Sara odkryje, co zrobil, nigdy nie wybaczy mu zdrady. Wiedzial, ze go znienawidzi.
Ale byl to jedyny sposob, by ofiarowac jej i dziecku normalne zycie. Kip potrzebowal opieki lekarskiej, szkoly, przyjaciol. Sara tez miala prawo do zycia bez ciaglego strachu. Jedyna droga do tego prowadzila przez sad.
Jarl wiedzial, ze Sara rozumie to inaczej. Czy nie rozmawiali juz tyle razy? Gdy tylko chodzilo o Kipa, Sara odgradzala sie wysokim murem milczenia. Wiedzial, ze byla przerazona.
Teraz on tez byl przerazony. Dawno temu wszystko wydawalo sie takie proste. Prawdziwa milosc oznaczala sile i odwage, zrobienia tego, co jest sluszne, bez wzgledu na cene.
Sara porwala Kipa, gdyz nie widziala innego wyjscia. Zrozpaczeni ludzie zdobywaja sie na desperackie czyny. Teraz Jarl igral z jej zyciem, poniewaz nie widzial innego wyjscia. Ogarnela go rozpacz, bo wiedzial, ze jesli zdecyduje sie walczyc o przyszlosc i wolnosc Sary, utraci ja sama.
– Hendriks? Jarl spojrzal na adwokata.
– Nadszedl czas – powiedzial powoli Perry. Jarl pomyslal o oczach Sary, przymglonych podczas milosnych upojen, radosnych, gdy sie smiala, blyszczacych w swietle ognia. Wspomnial jej rece w ogromnych kuchennych rekawicach, kiedy nosila sloiki z pomidorami.
Przypomnial sobie pierwsza noc, jej slodkie, gorace pocalunki i moment, w ktorym uswiadomil sobie, ze nie pragnie juz zadnej innej kobiety.
– W porzadku – powiedzial w koncu.
– Slucham?
– Slyszal pan. – Jarl utkwil spojrzenie w twarzy adwokata. – Niech pan zrobi ten pierwszy ruch. Cokolwiek. Ale, Perry…
– Tak? – Perry juz zmierzal w kierunku telefonu.
– Do diabla czlowieku, wygraj. – Tym razem Perry mogl rzeczywiscie nie uslyszec jego cichego szeptu.
Rozdzial 12
Na zewnatrz wial zimny wiatr, ale w domu unosil sie zapach swiezego ciasta i drewna. Bylo to popoludnie w sam raz na filizanke kakao i relaks. Sara trzymala Kipa na kolanach i czytala mu bajke. Chlopiec przewracal kolejne strony, nie wyjmujac palca z ust, a matka upominala go lagodnie, ze jest juz za duzy na ssanie kciuka. Szybko jednak zrezygnowala, poniewaz nie wywolywalo to zadnej reakcji ze strony dziecka. Zreszta ostatnio robil to bardzo rzadko.
Nagle Sara uslyszala chrzest butow na werandzie. Przemknelo jej przez glowe, ze to chyba Maks. Ale to nie byl on. Serce Sary zalomotalo, gdy w drzwiach ujrzala Jarla. W ubieglym miesiacu byl tu tylko dwukrotnie i to w srodku nocy. Wiedziala, ze nie powinna go przyjmowac, ale ten Fin byl taki uparty. Teraz tez wiedziala, ze go wpusci, bo nie potrafi postapic inaczej.
Kiedy Jarl wszedl do srodka, ogarnal ja niepokoj. Wygladal okropnie. Jego podkrazone oczy byly bezbarwne i puste.
Wiedziala.
Wiedziala, zanim jeszcze zobaczyla pulchna staruszke stojaca za Jarlem. Przytulila do siebie Kipa, ksiazeczka upadla na podloge.
– A wiec to ty jestes Sara. – Glos starszej pani byl mily i kojacy. – A to jest Kip?
Sara scisnela syna tak mocno, ze Kip az pisnal. Chciala zapasc sie pod ziemie albo uniesc w gore i odleciec daleko. Nie mogla oderwac wzroku od twarzy Jarla. Myslala o cierpieniu. Cierpieniu, ktore towarzyszylo jej od tak dawna, Kiedy utracila rodzicow, kiedy rodzila Kipa, kiedy jej malzenstwo zamienilo sie w pieklo. Pomyslala o chwili, w ktorej uslyszala wyrok sadu. To bylo najwieksze cierpienie, jakie moglo istniec, nieporownywalne z niczym.
Nie powiedziala: „Jak mogles mi to zrobic?'. Nie powiedziala ani slowa. Po prostu patrzyla na niego w milczeniu, czujac, jak wszystkie jej zludzenia na temat milosci i zaufania rozpryskuja sie na drobne kawalki.
– Za dwadziescia minut musimy wyjsc. Zjedz cos. Sara podniosla glowe, slyszac twardy, zimny glos Jarla i poslusznie skubnela kawalek kanapki.
– Wszystko bedzie dobrze. Mowia, ze Browning to dobry i uczciwy sedzia. Uspokoj sie, Saro. Chcesz herbaty?
Sara potrzasnela glowa.