– Mowilem ci juz o tym emerytowanym doktorze, ktory leczyl twojego meza po wypadku. Zezna, na jaki rodzaj schorzenia mozgu cierpi Derek. Mamy tez potrzebne informacje ze szpitala. Sedzia nie moze tego zignorowac. Do diabla, zjedz cos.

Znowu sprobowala przelknac kes.

– Wszyscy ludzie, ktorzy zeznawali przeciwko tobie, byli przekupieni przez Chapmanow. Drugi raz im sie nie uda.

Sara nadal nic nie mowila. Jarl odsunal krzeslo i wstal. On takze nie mial apetytu. Wydalo jej sie zlosliwa ironia losu, ze Jarl zostal wybrany przez sad na jej straznika. Po co? Nie potrzebowala nadzoru. Jak moglaby zostawic wlasne dziecko?

Przycisnela palce do skroni i popatrzyla na Jarla. Nie znala tego czlowieka. Mezczyzna w granatowym garniturze nigdy nie byl jej kochankiem. Duzo mowil, o wiele wiecej, niz ona sama kiedykolwiek, ale nie byl to tak dobrze jej znany glos Jarla. Brzmial niczym automatyczna sekretarka – oschly i drewniany. Czlowiek ten nie usmiechal sie ani tez nie probowal jej dotknac.

– Perry ma cos w zanadrzu. Jesli wygramy, nie wysuna przeciwko tobie zadnych zarzutow, Saro.

Spojrzala na niego pustym wzrokiem. Wygladal tak, jakby zamierzal rozbic cos piescia.

– Powiedz cos!

– Co chcesz, zebym powiedziala?

– Wszystko bedzie dobrze! Myslisz, ze pozwolilbym, aby cos sie stalo tobie lub Kipowi? – Spojrzal na nia i zaklal w duszy z rozpaczy. – Wez plaszcz.

– Zmyje naczynia.

– Wez plaszcz. Bedziemy wczesniej.

Dotarli do sadu poltorej godziny przed wyznaczonym czasem. Jarl wreczyl Sarze plastykowy kubek z kawa i posadzil ja na lawce, po czym zaczal niespokojnie przemierzac korytarz.

Milczenie Sary nie oznaczalo znanej kobiecej gry w „ciche dni'. Po prostu nie byla w stanie nic powiedziec. Owladnal nia strach i poczucie pustki. Jarl zapewnia! ja, ze tym razem bedzie inaczej, ale ona przeczuwala, co nastapi. Miala utracic swoje dziecko.

Jarl wciaz mowil o prawdzie, faktach, sprawiedliwosci, ale wtedy, za pierwszym razem, bylo dokladnie lak samo. To wszystko po prostu sie nie liczylo, tak jak nie liczyl sie ten jego adwokat, Perry. Chapmanowie mieli pieniadze i wladze, wtedy i teraz. Nic sie nie zmienilo.

Czekala. Strach przed utrata dziecka utrudnial jej oddychanie, macil wzrok. Jak mogla teraz mowic?

– Idzie Perry, Chodz, Saro.

Wstala. Jarl podszedl do niej, obrzucil spojrzeniem jedwabna bluzke i sznur perel. Po raz pierwszy od wielu dni dotknal Sary. Poprawil jej kolnierzyk i odsunal kosmyk wlosow z policzka. Jego palce byly lodowato zimne.

– Kocham cie – powiedzial, jakby byli jedynymi ludzmi w holu.

– Jarl – po raz pierwszy probowala powiedziec cos, co mialoby jakies znaczenie. Nie mogla. Wiedziala, ze ja kocha, ze ma najlepsze intencje. Wiedziala nawet, ze zrobil to wszystko dla niej, ale nie mogla na niego patrzec. Wystawil jej syna na niebezpieczenstwo, a tego nie potrafila zapomniec ani przebaczyc.

Nadszedl Perry, rowniez ubrany w granatowy garnitur, ale kontrast pomiedzy mezczyznami nie mogl byc wiekszy. Jarl w swoim garniturze wygladal jak potezny niedzwiedz, zas ubranie Perry'ego podkreslalo elegancje i pewnosc siebie adwokata.

Prawnik rzucil im przeciagle spojrzenie.

– Widze, ze dwoje z nas poradzi sobie doskonale – stwierdzil sucho. – Zaluje, ze nie wzialem ze soba srodkow uspokajajacych dla Hendriksa. Pani wyglada swietnie.

– Dziekuje.

Perry ujal Sare pod ramie.

– Nie jest pani bardzo zdenerwowana, prawda? Wszystko bedzie dobrze. Niech pani patrzy na sedziego tak, jak patrzy pani teraz na mnie. Dramatyzowanie nic nie pomoze. Prosze mi wierzyc, jesli zniosla pani Hendriksa w ciagu ostatnich kilku dni, wszystko inne pojdzie jak z platka.

Perry czesto mowil duzo i o niczym. Czarowanie i uspokajanie klientow bylo jego specjalnoscia. W tej chwili Sara tego nie potrzebowala, ale po pieciu godzinach sytuacja dramatycznie sie zmienila. Chapmanowie celowali w niespodziankach.

Sala byla niemal identyczna jak ta, w ktorej odbyl sie pierwszy proces o Kipa. Promienie slonca saczyly sie przez wysokie okna ujawniajac tanczace drobinki kurzu. Sedzia Browning byl juz na miejscu – wysoki, lysiejacy mezczyzna o zmeczonych oczach. Poniewaz to Sara byla strona wystepujaca o wznowienie sprawy, istnialo duze prawdopodobienstwo, ze zostanie przesluchana w pierwszej kolejnosci.

W ciagu nastepnych kilku godzin zeznania zlozylo dwoch lekarzy, psychiatra Kipa i jego opiekunka z przedszkola. Sara zeznawala prawie godzine, lecz musiala przerwac na chwile z powodu nie kontrolowanego wybuchu placzu. Perry byl zachwycony.

W lawce Chapmanow siedzieli tylko Rolf, Jane i ich dwaj adwokaci. Derek sie nie pojawil. Jeden z adwokatow zaczal przemawiac, lecz nadal nie bylo widac swiadkow. Sara poczula nagly strach.

– Sad powoluje Rolfa Chapmana na swiadka. Byly tesc przeszedl obok nie patrzac na nia. Jego widok przypomnial Sarze, co spowodowalo, ze zakochala sie w swoim bylym mezu. Kasztanowe wlosy Rolfa poprzetykane byly srebrnymi nitkami. Mial wyjatkowo meska twarz i przepiekny glos. Kiedy mowil, ludzie mu wierzyli, a jesli nawet nie wierzyli, to bardzo chcieli wierzyc. W jego oczach odbijal sie spokoj i opanowanie.

Na samym poczatku Rolf przyznal, ze wszystko, co powiedziala Sara, jest zgodne z prawda. Perry zmarszczyl czolo.

– Moj syn jest ciezko chory. Nie przecze temu. Ma klopoty, odkad w mlodosci ulegl wypadkowi. Klamalismy z zona tylko po to, zeby uchronic naszego syna i wnuka. – Zawiesil glos.

Sara poczula, jak serce podchodzi jej do gardla. Zrozumiala te nowa gre. Chapmanowie nie walczyli juz o przyznanie opieki rodzicielskiej Derkowi. Chcieli Kipa dla siebie.

– To, co zdarzylo sie wczesniej, nie zmienia zasadniczych faktow. Nikt nie moze zajac sie chlopcem lepiej niz my. Zapewnimy mu wszystko najlepsze, codzienny dobrobyt, znakomita edukacje i kochajaca rodzine. Moj syn nie ze swojej winy rzeczywiscie nie jest w stanie byc dobrym ojcem. Ale ta kobieta – Roff wycelowal palcem w Sare – nie nadaje sie na matke. Wraz z zona myslimy wylacznie o tym, co bedzie najlepsze dla chlopca.

Perry poderwal sie protestujac. Sara nie slyszala, co mowil. Byla zupelnie sama i tym razem takze nikt nie mogl jej ocalic. Czekala, jak zablakany w gorach wedrowiec czeka na zblizajaca sie lawine, kiedy juz wie, ze nie zdola umknac.

– Spojrzcie, jaka to kobieta! Nie tylko porwala Kipa, ale rowniez nie dala nam jakiegokolwiek znaku, czy on jeszcze zyje. Zabrala go na te wyspe, a nie jest to z pewnoscia odpowiednie miejsce dla rozwijajacego sie dziecka. Zawsze byla marzycielka. Ciagle uwaza, ze zapewni chlopcu odpowiednia opieke i godziwe zycie dzieki tym swoim obrazkom. A juz najgorszy jest ten niemoralny romans na oczach dziecka.

– Sprzeciw, Wysoki Sadzie! – Perry ponownie wstal z miejsca.

Sara nadal nic nie slyszala, nie chciala slyszec. Twarz Jarla byla szara jak popiol. Nie mogl na nia spojrzec, po prostu nie byl w stanie.

Zapanowalo zamieszanie, kiedy Rolf Chapman wrocil na miejsce. Jarl schwycil Perry'ego za ramie i powiedzial cos szeptem. Prawnik podszedl do sedziego i zaczal z nim rozmawiac. Zblizyli sie adwokaci Chapmanow i rozpoczela sie ozywiona wymiana zdan. Sara patrzyla, niczego nie rozumiejac. Zanim zdazyla zaprotestowac, wstal powolany na swiadka Jarl.

Zaszokowana i zla chwycila Perry'ego za reke, gdy zblizyl sie, aby wziac ze stolu jakas kartke.

– Co pan robi? – wyszeptala.

Prawnik przerzucal w pospiechu stos notatek.

– Rozdmuchali ten wasz romans. Mamy prawo to wyjasnic.

– Niech pan nie miesza w to Jarla – syknela gwaltownie. – Prosze pozwolic mi tam wrocic i odeprzec zarzuty.

Perry uscisnal jej ramie, po czym zwrocil sie do swiadka:

– Pan Champan usilowal przekonac nas o braku zasad moralnych u Sary Chapman, na co wskazywac ma jej zwiazek z panem, panie Hendriks. Prosze powiedziec, czy mial pan romans z Sara Chapman?

– Kocham Sare Chapman. – Glos Jarla byl ostry jak brzytwa.

Вы читаете Kobieta z wyspy
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату