Oslupiala ze zdumienia. Prawie parsknela smiechem, ale natychmiast sie opanowala i oparla rece na biodrach, znow starajac sie wygladac groznie.

– Panie Hendriks!

– Moglbym przysiac, ze powiedzialem, jak mam na imie. Kiedy w koncu pozwoli pani chlopcu wziac ten zuraw?

Malec wsunal raczke w jej dlon. Spojrzala na niego z taka miloscia, ze wyraz jej twarzy zaparl Jarlowi dech w piersiach.

Wziela zabawke do reki i przyjrzala sie jej. Kiedy ponownie zwrocila oczy na Jarla, wygladala jakby utracila wczesniejsza nieufnosc.

– Pan sam to zrobil?

– To nic takiego. Hobby.

– Nie powinien pan sie trudzic. Nie wiem, jak panu dziekowac.

– To nie dla pani, lecz dla niego. Jesli mi podziekuje, bedzie jego.

– Prosze zrozumiec, on nie jest niewdzieczny – zaczela wyjasniac – ale obawiam sie, ze moj syn nie umie…

– Dziekuje!

– … mowic – dokonczyla z rozpedu.

Nie widziala wyrazu twarzy Jarla, gdy zaszokowana przypatrywala sie dziecku. Maly usmiechnal sie szeroko do mezczyzny, zlapal zuraw i szybko uciekl.

Jego matka wygladala tak, jak gdyby rowniez chciala stad jak najpredzej zniknac.

– To bardzo milo z pana strony – powiedziala. – Bardzo milo, ale…

– Przystan jest juz w porzadku, ale powinna ja pani pomalowac. Teraz wyglada okropnie – zebral narzedzia do torby. – Tak, napilbym sie oranzady albo mrozonej herbaty.

Zerknela na przystan.

– No dobrze – westchnela – przyniose cos z domu. Niech pan tu zaczeka.

Skinal glowa.

– Prosze zaczekac – powtorzyla.

Znow kiwnal glowa, a kiedy sie odwrocila, wylazl z wody i ruszyl za nia. Przez dluzszy czas nie orientowala sie, ze depcze jej niemal po pietach.

– Jarl!

Kiedys bedzie musial jej wyjasnic, ze jego imie nie jest przeklenstwem i nalezy wymawiac je innym tonem.

– Pani malowala, tak? Ma pani slady farby na policzku. W jakim stanie jest budynek?

– Dom, przystan i caly ten teren to moja sprawa. Nie potrzebuje pomocy. Doceniam, ze wystrugal pan te zabawke dla Kipa, ale nie potrzebuje niczego.

Robila wszystko, zeby go zniechecic. Nie zrazony pogladzil ja lagodnie po ramieniu i szedl dalej. Dostrzegal, ze probowala uporzadkowac to miejsce. Ogrod byl swiezo skopany, skrawek trawnika przyciety.

– Prosze nie wchodzic do domu – powiedziala groznie.

– Zgoda – przytaknal z taka mina, jakby pomysl ten wydal mu sie wyjatkowo odrazajacy.

– Maluje kuchnie. Nie mam nic przeciwko poczestowaniu pana czyms do picia, ale…

Kiedy zniknela za drzwiami, rozejrzal sie dookola. Gonty kolysaly sie, w dachu widac bylo kilka poteznych dziur. Mimo tego budynek wygladal solidnie. Kilku ludzi mogloby wyremontowac go w pare tygodni.

Wrocila ze szklanka owinieta w papierowa serwetke. Kiedy mu ja podawala, dojrzal pecherze na drobnej, bialej dloni. Przelknal slodka oranzade. Oparl sie o balustrade i patrzyl z namyslem przed siebie. Kobieta nie zamierzala ruszyc sie z progu domu.

– Doskonale miejsce na saune – machnal glowa, wskazujac kawalek gruntu obok werandy.

– Saune? – po raz pierwszy dojrzal przeblysk humoru w jej oczach. – Musze wykonac pare innych prac, zanim zaczne sie martwic o luksusy.

– Luksusy? Amerykanie patrza na to inaczej niz Finowie. Najbiedniejszy czlowiek w Finlandii najpierw stawia saune, a pozniej reszte. Oczywiscie, finska sauna rozni sie bardzo od tego, co buduja Amerykanie.

– A wiec jest pan z Fin… – przerwala. – Chyba skonczyl pan juz picie?

– Teraz jestem obywatelem Stanow Zjednoczonych, ale urodzilem sie w Finlandii. Wyemigrowalem w wieku osiemnastu lat, po smierci moich rodzicow. Przybylem tu, bedac juz sierota.

– Taki mlody – mruknela cicho ze wspolczuciem, po czym wciagnela powietrze. – Panie Hendriks!

– Jarl.

– Dobrze, Jarl. Skonczyles juz pic – poinformowala go.

– Twoj syn ma takie same oczy jak ty. Taki sam kolor wlosow. Jest szczuply, ale zdrowy i silny – jego spojrzenie pobieglo w bok, gdzie malec bawil sie zurawiem i spychaczem. Kiedy znow spojrzal na nia, dostrzegl, ze tez wpatruje sie w dziecko.

Nie mial watpliwosci, ze pozwolila mu pozostac tylko dlatego, ze zrobil zabawke dla jej syna. Kierowala sie uczuciami. Jak wiele – nagle dopadla go natretna mysl – moglaby ofiarowac mezczyznie, ktorego obdarzylaby miloscia.

Spojrzenie Sary powrocilo ku niemu.

– Jarl.

– Chociaz bardzo dobrze nam sie rozmawialo, musze juz wracac – powiedzial, stawiajac szklanke na schodku. – Kip!

Malec zerknal na niego.

– Umiesz juz sie tym poslugiwac?

– Pewnie.

Znow poczul na sobie jej spojrzenie.

– To dobrze. Do zobaczenia! – odwrocil sie do Sary. – Dziekuje za oranzade – powiedzial i poszedl w kierunku lasu. Czul, jak dwie pary oczu wpatruja sie w niego z napieciem.

Kiedy wrzucil do lodzi narzedzia, odcumowal ja i zamierzal odplynac, gdy nagle zjawila sie Sara.

– Nie podziekowalam ci za przystan i za zabawke.

– Zrobilas to.

– Chce tez cie prosic, zebys tu wiecej nie przyplywal.

– Juz ci mowilem, ze kiedys przywioze pstraga na kolacje.

– To wlasnosc prywatna. Jesli wrocisz, bede zmuszona… – wziela gleboki oddech – bede zmuszona podjac pewne dzialania. Prawne.

Nie chcial jej dokuczyc, wiec nie powiedzial, jak zalosnie to wypadlo.

– Pilas kiedys lakka?

– Lakka?

– Likier z jezyn. Przywioze nastepnym razem.

– Czy ty mnie w ogole sluchasz? Nie! Nie przyplywaj tu wiecej!

Brzmialo to rozpaczliwie, ale on wiedzial, ze tu wroci. Jednak mial watpliwosci, czy wytrzyma az cztery dni.

Rozdzial 3

Kip nie rozstawal sie ze swoja nowa zabawka nawet na moment. W koncu, kiedy nadszedl czas na sen, Sara postanowila sie temu sprzeciwic.

– On nie moze spac beze mnie – nalegal Kip.

– Kochanie, bedzie na ciebie czekal. A jutro rano znow bedziesz mogl sie bawic.

– Ale jeszcze za wczesnie na spanie.

Zeby odwrocic uwage malca, zaczela gonic go po schodach. Pozwolila mu oddalic sie troche i zlapala go dopiero w polowie drogi.

– Zanim pojdziesz spac, musisz mnie pocalowac tysiac razy – ostrzegla go.

Вы читаете Kobieta z wyspy
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату