– Dobrze sie spisalas, Jodie. Ma klase. Jak masz na imie, kochanie?
Jane byla tak przerazona, ze nie mogla myslec. Dlaczego sie na to nie przygotowala? Nagle zobaczyla neonowy napis, jedyny, ktory byla w stanie przeczytac bez okularow. -Bud.
– Nazywasz sie Bud?
– Tak. – Zaniosla sie kaszlem, grajac na zwloke. Przez cale dorosle zycie poszukiwala prawdy, klamstwo przychodzilo jej z trudem. – Bud. Rose Bud [1].
Jodie tylko przewrocila oczami.
– Brzmi raczej jak striptizerka – skomentowal Junior.
Jane poslala mu nerwowe spojrzenie.
– To nazwisko rodowe. Budowie przyplyneli do Ameryki na „Mayflower'.
– Cos takiego.
Zmyslala dalej, chcac byc bardziej przekonujaca, ale ze zdenerwowania nie mogla sie skupic.
– Walczyli we wszystkich amerykanskich wojnach, we wszystkich waznych bitwach: Lexington, Gettysburg… Jedna z moich przodkin pomagala przy organizacji pierwszej kolei.
– Cos takiego. Moj wujek pracowal na kolei w Santa Fe. – Przechylil glowe i zapytal z nagla podejrzliwoscia: – A tak wlasciwie ile masz lat?
– Dwadziescia szesc – Jodie nie dopuscila jej do glosu. Jane spojrzala na nia ze zdumieniem.
– Wyglada na wiecej – stwierdzil Junior.
– Ale ma tyle.
– Musze ci to przyznac, Jodie: w niczym nie przypomina Kelly. Moze to mu dobrze zrobi. Mam tylko nadzieje, ze nie przerazi go fakt, ze jest taka stara.
Stara! W jakim swiecie oni zyja, uwazajac kobiete pod trzydziestke za stara! Gdyby sie dowiedzial, ze naprawde ma trzydziesci cztery lata, uznalby ja za antyk.
Junior sciagnal pas oliwkowego prochowca.
– Chodz, mala. Spadamy stad. Pojedziesz za mna swoim samochodem.
Ruszyl do drzwi, ale nagle zatrzymal sie tak niespodziewanie, ze malo brakowalo, a wpadlaby na niego.
– Jezu, na smierc zapomnialem. Wille chcial, zebys to wlozyla. Wsadzil reke do kieszeni. Znieruchomiala, gdy zobaczyla, co z niej wyjal.
– O, nie. Nie uwazam, by…
– Dalej, dziecino. Za to ci placimy.
Udekorowal jej szyje wielka rozowa kokarda. Z niesmakiem dotknela koncow satynowej wstazki.
– Wolalabym to zdjac.
– Nie ma mowy, Rozyczko. – Poprawil kokarde. – Jestes prezentem urodzinowym od chlopakow.
Melvin Thompson, Willie Jarrell i Chris Plummer, obroncy Gwiazd, obserwowali, jak Cal Bonner celuje. W jego przestronnym, choc skapo umeblowanym apartamencie zaimprowizowali pole golfowe. Cal i Wille konczyli mecz. Stawka wynosila sto dolarow za dolek. Bomber prowadzil czterema setkami.
– Kogo wolalbys przeleciec? – zapytal Willie Chrisa, gdy Cal celowal do kubka z Dunkin Donuts, czyli symbolicznego piatego dolka. – Zone Ala Bundy'ego
– Pewnie, ze zone Ala Bundy'ego. – Chris uwielbial
– Ja tez. Cholera, niezla jest.
Willie szykowal sie do nastepnego uderzenia, a Cal odsunal sie na bok.
– Podobno ona i Al naprawde maja romans.
– Cos ty? Slyszales, Cal?
Bonner napil sie whisky i ze spokojem obserwowal, jak Willie mija dolek z prawej strony.
– Nawet nie wiem, o czym rozmawiacie.
– Zona Ala Bundy' ego ze
Gracze, jak zwykle, zalozyli sie, ktory z nich wytrzyma najdluzej, nie wypowiadajac ulubionego przeklenstwa. Cal nie uczestniczyl w zakladzie, bo stwierdzil, ze nie zrezygnuje z wolnosci slowa, co wcale ich nie martwilo. Znajac go przypuszczali, ze zawsze by wygrywal.
– Musialbym sie zastanowic. – Cal oproznil szklanke i siegnal po kij, gdy Willie wbil kolejna pilke. Zmierzyl wzrokiem odleglosc od nastepnego dolka, czyli kubelka z KFC. Ilekroc gral w cokolwiek, nawet w golfa na pijackiej imprezie, musial wygrywac. Wlasnie ta determinacja sprowadzila go z Salvation w Karolinie Polnocnej na Uniwersytet Chicago. Dzieki niemu uniwersytecka druzyna wygrywala mistrzostwa kraju, dopoki nie przeszedl do zawodowej ligi NFL, gdzie okazal sie jednym z najlepszych napastnikow w historii amerykanskiego futbolu.
Chris dokonczyl piwo.
– Pytanie dla ciebie. Wolalbys laske z
– Pocahontas – zdecydowal Melvin.
– Oczywiscie – wlaczyl sie Willie.
– A wiecie, kogo ja bym najchetniej wyp… to znaczy bzyknal? – oznajmil Chris. – Brende Starr. Kurcze, ale z niej babka.
Cal nie mogl powstrzymac usmiechu. Uwielbia ich. Dzien po dniu, tydzien po tygodniu ochraniaja na boisku jego tylek. Ostatnimi czasy dawal im sie ostro we znaki. Wiedzial, ze nie przypadlo im to do gustu, ale w tym roku druzyna miala szanse walczyc o Wielki Puchar, trofeum, na ktorym bardzo mu zalezalo.
Byl to najgorszy rok jego zycia. Gabriel, jego brat, stracil zone i dziecko w wypadku samochodowym. Cal bardzo kochal i Cherry, i Jamiego. Od wypadku nie byl w stanie wykrzesac z siebie entuzjazmu do niczego innego oprocz gry w pilke.
Strzelil. Pileczka zatrzymala sie tuz kolo kubelka.
Melvin zerknal na zegarek i dolal Calowi bardzo starej i bardzo drogiej whisky. W przeciwienstwie do kolegow z druzyny, Bonner upijal sie rzadko, ale dzisiaj sa jego urodziny, ma depresje – czy to nie wystarczajace powody, by pozwolic sobie na wyjatek od reguly? Niestety, mial zelazny zoladek, wiec nielatwo bylo zrealizowac plan.
Usmiechnal sie na wspomnienie ostatnich urodzin. Kelly, z ktora sie wtedy spotykal, zaplanowala dla niego przyjecie-niespodzianke, ale byla na tyle kiepska organizatorka, ze przyszedl przed goscmi. Wlasciwie powinien bardziej za nia tesknic, ale jedynym uczuciem, ktore sie w nim budzilo na mysl o Kelly byl wstyd, ze rzucila go dla dwudziestotrzyletniego gitarzysty, ktory zaproponowal jej malzenstwo. Mimo wszystko mial nadzieje, ze jest szczesliwa. Mila z niej dziewczyna, chociaz doprowadzala go do szalu.
Czesto wrzeszczal, juz taki mial charakter. Nie mial przy tym nic zlego na mysli, po prostu w ten sposob komunikowal sie z otoczeniem. Kelly jednak zalewala sie lzami, ilekroc na nia nakrzyczal, zamiast mu sie postawic. Dlatego miedzy innymi czul sie wobec niej jak damski bokser, wiec nigdy nie mogl zachowywac sie swobodnie.
Zawsze mial ten problem. Pociagaly go kobiety lagodne, troskliwe. Tylko ze takie byly zazwyczaj miekkie i tchorzliwe i pozwalaly mu sie zdominowac.
Kobiety bardziej agresywne i pewne siebie okazywaly sie poszukiwaczkami zlota. Nie zeby mial im za zle, ze zalezy im na forsie, o ile szczerze sie do tego przyznaja.
Phoebe Calebow, wlascicielka druzyny i jego kandydatka na najwspanialsza kobiete wszechczasow, jezeli, ma sie rozumiec, akurat sie go nie czepiala, twierdzila, ze nie mialby tylu klopotow z kobietami, gdyby przestal umawiac sie wylacznie z mlodziutkimi dziewczetami. Tylko ze Phoebe nie rozumie jednego: futbol to gra mlodych. On jest mlody, do cholery! A skoro moze przebierac w kobietach, niby dlaczego mialby wziac podstarzala trzydziestolatke nie pierwszej swiezosci, jesli moze miec mlodziutkie, sliczne stworzonko? Nawet w myslach nie przyznawal, ze lata mlodosci ma juz za soba, szczegolnie teraz, gdy czuje na karku goracy oddech Kevina Tuckera. Przysiagl sobie, ze predzej go pieklo pochlonie, niz odda temu zarozumialemu gnojkowi swoja pozycje.
Dopil whisky do dna i poczul przyjemny szum w glowie, znak, ze powoli zbliza sie do miejsca, w ktorym chcial sie znalezc, do miejsca, w ktorym zapomni o smierci dwoch bliskich mu osob, o Kevinie Tuckerze, o tym, ze sie starzeje, o tym wreszcie, ze wieki minely, odkad ostatnio mial ochote isc do lozka z jedna z mlodziutkich dziewczatek, z ktorymi sie spotykal. Nagle dotarlo do niego, ze Chris zerknal na zegarek po raz trzeci w ciagu