kwadransa.
– Spieszysz sie gdzies, Chris?
– Co? Eee, nie. – Wymienili znaczace spojrzenia z Melvinem. – Niee, bylem po prostu ciekaw, ktora jest godzina.
– O trzy minuty pozniejsza niz wtedy, kiedy ostatnio sprawdzales. – Siegnal po swoj kij i skierowal sie do jadalni, przestronnej, z krysztalowym zyrandolem, ale bez mebli. Po co mu graty? Lubil przestrzen, a nie planowal wydawania zadnych kolacji. Kiedy chcial zabawic gosci, wynajmowal samolot i lecial do Scottsdale.
Byl przeciwnikiem gromadzenia zbednych rzeczy. Jesli zbyt dlugo mieszkal w jednym miejscu, ogarnial go niepokoj; im mniej posiadal, tym latwiejsza byla przeprowadzka. Jest doskonalym graczem wlasnie dlatego, ze w jego zyciu nie istnieja zbedne graty. Nie ma stalego domu, kobiety, niczego, co sprawiloby, ze poczulby sie stary i zuzyty. Niczego, co sprawiloby, ze zlagodnieje, straci pazur.
Rozlegl sie dzwonek do drzwi. Willie gwaltownie podniosl glowe.
– To pewnie pizza, ktora zamowilem.
Wszyscy trzej rzucili sie do drzwi.
Cal obserwowal ich z rozbawieniem. Przez caly wieczor dziwnie sie zachowywali. Zaraz sie dowie, dlaczego.
Jane stala w przedpokoju luksusowego apartamentu Cala Bonnera. Rozowa kokarda na szyi sprawiala, ze czula sie jak prezent dostarczony poczta kurierska.
Serce bilo jej tak szybko, ze podejrzewala, iz mezczyzni widza pulsujace poly zakietu. Krecilo jej sie w glowie, co, jak podejrzewala, zawdzieczala pigulkom Jodie.
Junior o brwiach jak gasienica pomogl jej zdjac plaszcz i pospiesznie przedstawil ja szeptem pozostalym. Na pierwszy rzut oka bylo widac, ze to pilkarze. Chris byl bialy, lysial i mial najpotezniejszy kark, jaki kiedykolwiek widziala u czlowieka. Melvin byl czarny i nosil okulary w drucianych oprawkach. Nadawaly mu wyglad naukowca, klocacy sie z poteznym korpusem. Wille byl koloru kawy z mlekiem i mial uwodzicielskie oczy.
Junior zakonczyl prezentacje i z duma wskazal ja kciukiem.
– Jodie swietnie sie spisala, nie? Mowilem wam, ze jej sie uda.
Otaksowali ja wzrokiem. Willie skinal glowa.
– Dziewczyna z klasa, ale ile ma lat?
– Dwadziescia piec – oznajmil Junior, tym samym odmladzajac ja o kolejny rok.
– Niezle nogi. – Chris obszedl ja dookola. -1 swietny tylek. – Uszczypnal ja w posladek.
Obrocila sie na piecie i z calej sily kopnela go w lydke.
– Hej!
Zbyt pozno uswiadomila sobie, ze popelnila blad. Kobieta tej profesji nie moze tak gwaltownie reagowac na zaczepki obcych mezczyzn. Szybko odzyskala panowanie nad soba i obrzucila go wynioslym spojrzeniem najdrozszej callgirl:
– Nie ma nic za darmo. Jesli interesuje pana towar, prosze zlozyc zamowienie.
Wcale sie nie obrazili. Parskneli smiechem, a Willie z zadowoleniem pokiwal glowa.
– Idealna! Akurat tego mu trzeba.
– Jutro bedzie w siodmym niebie – zachichotal Melvin.
– Chodzcie, chlopaki. Zabawa sie zaczyna.
Junior popchnal ja lekko. Drobiac niezdarnie na karykaturalnie wysokich obcasach, szla po kamiennej posadzce, a mezczyzni zaintonowali
Zaschlo jej w ustach ze strachu, jeszcze zanim doszla do konca korytarza. Kolejny krok i oto jej stopy zanurzyly siew puszystym bialym dywanie. Podniosla glowe, zobaczyla Cala Bonnera i zastygla w bezruchu. Nawet przez narkotyczna mgielke jedno uswiadomila sobie z cala wyrazistoscia: telewizor klamal.
Stal na tle przeszklonej sciany, tak ze za nim byla tylko ciemna listopadowa noc. W telewizji widziala przystojnego wiejskiego prostaka o swietnym wygladzie i fatalnej gramatyce, ale ten mezczyzna nie ma w sobie nic z wiejskiego glupka. To wojownik.
Przechylil glowe na bok i obrzucil ja badawczym spojrzeniem. Mial zimne, ponure oczy. Gdy w nie patrzyla, na mysl przychodzily jej okropne rzeczy.
Oczy tak szare, ze prawie srebrne. Oczy bez litosci.
Geste brazowe wlosy, krotko, praktycznie ostrzyzone, a jednak zdradzajace tendencje do krecenia sie.
Miesnie i sila. Bestia.
Brutalne, barbarzynskie kosci policzkowe, podbrodek znamionujacy bezwzglednosc. Zadnej miekkosci. Ani sladu cieplejszych uczuc. To zdobywca, stworzony by walczyc.
Przeszyl ja dreszcz. Nie musiala pytac, by wiedziec, ze rozprawi sie brutalnie z kazdym, kogo uzna za wroga. Dobrze, ze nie jest jego wrogiem, uspokajala sie. Nigdy sie nie dowie, jakie ma plany wobec niego. Zreszta zdobywcy i wojownicy nie zawracaja sobie glowy takimi drobiazgami jak potomstwo z nieprawego loza. Dzieci to naturalny skutek rabunkow i gwaltow i nie zasluguja na uwage.
Silne meskie rece pchnely ja w strone tego, ktorego wybrala na ojca swojego dziecka.
– Oto prezent dla ciebie, Cal.
– Od nas.
– Wszystkiego najlepszego, stary. Postaralismy sie o najlepszy towar na rynku.
Jeszcze jeden ruch i wpadla na muskularna klatke piersiowa. Przed upadkiem powstrzymalo ja silne ramie. Poczula zapach whisky. Chciala sie odsunac, jednak on nie mial zamiaru jej puscic, wiec zostala na miejscu.
Przerazala ja wlasna bezsilnosc. Przewyzszal ja niemal o glowe. Na jego silnym, umiesnionym ciele nie bylo nawet grama tluszczu. Postanowila sie nie wyrywac, choc przyszlo jej to z trudem. Wiedziala, ze gotow ja zmiazdzyc, gdy wyczuje jej slabosc.
Nagle przez glowe przemknela jej wizja tego ciala na niej, ale szybko odepchnela ja od siebie. Jesli bedzie o tym myslala, ucieknie gdzie pieprz rosnie.
Przesunal dlon wzdluz jej ramienia.
– Prosze, prosze. Nie przypominam sobie, zebym kiedykolwiek dostal podobny prezent. Chlopaki, macie wiecej pomyslow niz kundel pchel.
Ledwie uslyszala przeciagly, niski glos z poludniowym akcentem, odzyskala panowanie nad soba. Moze i ma cialo wojownika, ale to tylko pilkarz, na dodatek niezbyt bystry. Przekonanie o wlasnej wyzszosci intelektualnej dalo jej tyle pewnosci siebie, ze smialo spojrzala w jasne oczy.
– Wszystkiego najlepszego, panie Bonner. – Chciala, by zabrzmialo to uwodzicielsko, ale wypadlo zwiezle i rzeczowo, jakby witala spoznionego studenta.
– To jest Cal – oznajmil Junior. – Zdrobnienie od Calvin, ale lepiej tak na niego nie mow, bo strasznie go to wkurza, a wkurzanie Bombera to nie jest dobry pomysl. Cal, to Roza. Eee… Rozyczka.
Uniosl brew.
– Chlopaki, przyprowadziliscie striptizerke?
– Tez tak myslalem na poczatku, ale nie. To dziwka. Przez jego twarz przemknal grymas niesmaku.
– Coz… Dzieki, zescie o mnie pomysleli, ale nie skorzystam.
– Nie mozesz! – oburzyl sie Junior. – Wiemy, co sadzisz o dziwkach, ale Rozyczka to nie zwykla panienka z ulicy. Kurcze, nie. To dziwka z klasa. Jej przodkowie przyplyneli na „Mayflower' czy cos takiego. No, Rozyczko, powiedz mu.
Do tego stopnia pochlonelo ja analizowanie faktu, ze o niej, doktor Jane Darlington, mowi sie „dziwka', ze dopiero po chwili zdobyla sie na odpowiedz:
– Jeden z Budow sluzyl u Milesa Standisha. Chris zerknal na Melvina.
– Znam go. Chyba gral dla Niedzwiedzi w latach osiemdziesiatych? Melvin parsknal smiechem.
– Do licha, Chris, niczego cie nie nauczyli w college'u?
– Gralem w pilke, nie mialem czasu na bzdury. A teraz najwazniejsze sa urodziny Bombera. Chlopaki,, kupilismy mu najlepszy mozliwy prezent, a on odmawia!
– Pewnie jest za stara! – stwierdzil Willie. – Mowilem, ze trzeba bylo znalezc mlodsza, ale upieraliscie sie, ze nie moze byc podobna do Kelly. Ma tylko dwadziescia cztery lata, Cal, slowo.
No i odmlodzili ja o kolejny rok.
– Nie mozesz zrezygnowac. – Chris naburmuszyl sie jak dziecko. – To twoj prezent urodzinowy. Musisz ja… eee, bzyknac.