– Moj Boze – jeknela Sydney. – Czuje sie jak w windzie.
– Jestesmy w swego rodzaju windzie – powiedzial.
– W stosunku do ziemi i gor wcale sie chyba nie przemieszczamy – zdziwila sie.
– Tak rzeczywiscie jest – zgodzil sie Darwin. – Wiatr wieje z dostateczna sila, mozemy wiec wlasnie teraz wykonac maksymalne wzniesienie, nasza predkosc wzgledem powierzchni wynosi jednak zero. W ciagu minuty bede musial wykonac kolejny zwrot i przejscie, w przeciwnym razie wiatr zepchnie nas z powrotem w tamte chmury soczewkowe i stracimy sporo wysokosci… teraz jestesmy w doskonalej rownowadze.
Syd zareagowala jedynie, wysuwajac dlon nad siedzenie i tablice przyrzadow. Minor wahal sie zaledwie sekunde, po czym wyciagnal reke, chwycil jej dlon i scisnal.
No a pozniej, na wysokosci dwoch i pol tysiaca metrow, nalozyli maski tlenowe, ot tak, dla ostroznosci.
Wciaz gladko szybowali i wznosili sie, skrecali w prawo, potem niczym jastrzab zawisali na niewidocznej kolumnie pradu termicznego, patrzac, jak niebo staje sie coraz bardziej niebieskie, a horyzont rosnie w oczach.
Dar mial w pamieci trojwymiarowa mape kontrolowanych i niekontrolowanych przestrzeni powietrznych na tym obszarze Kalifornii – czyli od czesci A do czesci G – totez wiedzial, ze obecnie znajduja sie w czesci E przestrzeni kontrolowanej, lecz dosc daleko od wszystkich wiez kontroli lotow. Lecieli wiec zgodnie z panujacymi w powietrzu zasadami. Mogliby sie wzniesc az do pulapu pieciu i pol tysiaca metrow nad poziomem morza, powyzej tej wysokosci zaczynaly sie juz bowiem trasy odrzutowcow i samolotow handlowych. Darwin wyrownal szybowiec na czterech i pol tysiaca metrow. Aby utrzymac te wysokosc, musial nieco zwiekszyc predkosc lotu.
Polecil Syd na moment przejac stery i tylko kontrolowal lot, pokazujac przyjaciolce, w jaki sposob wykonac skret, nie tracac ani predkosci, ani wysokosci.
Sydney podniosla maske i spytala:
– Moze jakies akrobacje?
Dar zmarszczyl brwi, tym niemniej takze podniosl maske, czujac na twarzy zimne powietrze.
– Masz na mysli akrobacje lotnicze?
– Tak – odrzekla kobieta. – Steve opowiadal mi, ze potrafisz wykonac petle, beczki i inne figury szybowcowe.
– Nie sadze, zeby ci sie spodobaly – odparowal.
– Na pewno mi sie spodobaja! – upierala sie Syd.
– Zaloz z powrotem maske – polecil. – Grozi ci niedotlenienie. – Dodal jednak: – I trzymaj sie… Pusc drazek i zdejmij stopy z pedalow.
Znajdowali sie nadal w strefie wznoszenia, lecac szybko, pod wiatr. Teraz Darwin opuscil nieco dziob twin astira, starajac sie zyskac na predkosci. Bez ostrzezenia wykorzystal ulozenie lotek i wykonal beczke autorotacyjna rownoczesnie uzywajac steru pionowego i poziomego, starajac sie utrzymac dziob szybowca wymierzony w punkt tuz nad horyzontem. Szybowiec sprawowal sie swietnie i lecial dokladnie tam, gdzie Minor go kierowal.
– Tak, tak! – krzyczala Sydney. – Powtorzmy to.
Dar potrzasnal glowa. Po chwili wszakze ogarnela go chec do dalszych popisow. „Dla dziewczyny” – pomyslal i przechylil maszyne. Dziob opuscil ponizej linii horyzontu, nieco zwiekszajac w ten sposob predkosc, poruszyl sterem poziomym i pionowym, wyrownal lot, po czym niespodziewanie wprowadzil szybowiec w pelna beczke akcentowana na schodzeniu wokol niewidocznej osi horyzontu. Niebo i ziemia zamienily sie przed nim miejscami, raz, drugi, trzeci, czwarty… Znowu wyrownal lot, sprawdzil wysokosc maszyny, skontrolowal powierzchnie sterowe i predkosc pionowa na wariometrze, zerknal na szybkosciomierz MacCready’ego, starajac sie ocenic najlepszy czas przejscia do nastepnego pradu termicznego.
– Jeszcze, jeszcze! – krzyczala kobieta.
Dar wzniosl sie dziobem do gory, az szybowiec stanal pionowo, potem zaczal opuszczac dziob, po czym zanurkowal bezposrednio ku powierzchni, ktora znajdowala sie obecnie okolo trzech tysiecy metrow pod nimi. Podczas takiego manewru pasazerowie czuli sie, jakby ktos odcial utrzymujace ich w gorze sznurki i odnosili wrazenie, ze elegancki szybowiec wyczynowy za chwile trzasnie o ziemie, zmieniajac sie w stos metalu i nikomu niepotrzebnego plotna. Niczym aluminiowa trumna wyrzucona z transportowca.
Syd wrzasnela i Minor na moment poczul sie winny, po chwili jednak uznal jej krzyk bardziej za objaw radosci niz strachu. Poluznil maske na twarzy i powiedzial:
– Bedziesz musiala nas z tego wyratowac.
– Ale jak?!
– Pchnij drazek do przodu.
– Do przodu? – jeknela Sydney przez maske. – Nie do tylu?
– Na pewno nie – odparl Dar. – Pchnij do przodu. Najpierw delikatnie.
Kobieta odepchnela od siebie drazek i skrzydla weszly w odpowiednie noszenie. Powoli, dzieki wskazowkom Darwina Syd udalo sie ustawic szybowiec w pozycji poziomej. Minor spojrzal na wariometr i wiedzial, ze juz nie traca wysokosci.
– Ten glupi wyczyn nazywa sie przewrotem – wyjasnil. Przejal stery, kazal Sydney trzymac sie, po czym poderwal dziob twin astira do pionu. Predkosc szybowca natychmiast spadla, a gdy osiagnela punkt krytyczny, Minor wykonal skret i maszyna obrocila sie o sto osiemdziesiat stopni, znow celujac dziobem prawie pionowo w dol. A gdy szybowiec nabral predkosci, Darwin pozwolil mu sie poruszac normalnym, spokojnym, typowo szybowcowym slizgiem.
– Jeszcze raz! – poprosila Sydney.
– Nie, nie sadze – odparl Dar. Zdjal maske i wylaczyl regulator. – Przez te wszystkie wyglupy opadlismy do dwoch i pol tysiaca metrow. Mozesz zdjac maske i wylaczyc doplyw tlenu.
Zrobila, jak powiedzial.
– Zrobmy petle.
– Nie spodoba ci sie – rzekl Darwin, wiedzac doskonale, ze przyjaciolce petla ogromnie sie spodoba.
– Prosze.
Zanim zdolal odpowiedziec, dostrzegl bialy helikopter Bell Ranger, ktory pojawil sie w odleglosci pietnastu metrow na prawo od nich i wyrownal na tej samej wysokosci.
– Co za idiota! – mruknal Dar, zamilkl jednak, gdy zobaczyl, jak tylne drzwiczki helikoptera sie otwieraja i pojawia sie w nich kucajacy mezczyzna w ciemnym ubraniu. Potem blysnela lufa w rekach zabojcy i w szybowiec tuz za kabina uderzyly kule.
Minor przesluchal w swoim zyciu nieskonczona niemal ilosc kaset z glosami nagranymi w kokpitach – czyli pietnastominutowych tasm z pomaranczowych tak zwanych „czarnych skrzynek” – i zauwazyl, ze w ogromnej wiekszosci powaznych katastrof lotniczych pilot, pierwszy lub drugi, wykrzykiwal na koncu: „Cholera!” lub inne przeklenstwo. Darwin po tonie glosu wiedzial, ze przeklenstwa te nie wiazaly sie z bliska smiercia lecz stanowily ostatni krzyk obrazonego lub sfrustrowanego wlasna niemoca profesjonalisty, ktory w jakis sposob popadl w klopoty i nie potrafil sie z nich wydobyc, stajac sie tym samym odpowiedzialnym za smierc swoich pasazerow.
– Cholera! – krzyknal Darwin, ustawiajac maszyne dziobem w dol i jednoczesnie odskakujac ostro na lewo, tracac podczas tego manewru wysokosc. Gdy twin astir znalazl sie sto kilkadziesiat metrow pod beli rangerem, Minor wyrownal. Helikopter przez chwile lecial przed siebie, po czym wykonal zwrot o sto osiemdziesiat stopni. Zabojca wciaz strzelal. Dar wdusil hamulce aerodynamiczne i szybowiec stanal w miejscu, a nastepnie zaczal po prostu opadac. Pociski smigaly tuz nad kabina. Syd zdolala wyjac swoj polautomat: sig sauera kaliber dziewiec milimetrow, wyplatawszy go spomiedzy pasow, i teraz probowala wsunac lufe w malenki otwor wentylacyjny przy drzwiczkach.
– Niech to szlag! – zawolala, kiedy helikopter wyrosl obok nich i obracal sie, aby dac lepszy widok strzelcowi. – Ten facet w drzwiach ma AK-47! – dodala. Zdolala uchylic prawy otwor wentylacyjny. – Przez te pasy nie moge dosiegnac do tych glupich, malych otworow!
– Nie odpinaj pasow! – krzyknal Darwin, rozpaczliwie usilujac wymyslic jakies wyjscie z sytuacji. „Na czym moze polegac przewaga wyczynowego szybowca nad lecacym ponad trzysta kilometrow na godzine helikopterem?” – zadal sobie w myslach pytanie. „Szybowiec potrafi wykonac petle, a helikopter nie…” – sam sobie odpowiedzial, ale zaraz pomyslal ze zloscia: „Wielka mi sprawa! Moze i twin astir moglby zrobic ladna, powolna petle, ale beli ranger oblecialby go i do woli ostrzelal. Co jeszcze potrafi szybowiec?” – dumal rozpaczliwie. „No coz – odpowiedzial sobie – potrafimy leciec znacznie wolniej niz oni. Ale oni moga krazyc, cholerne gnojki”.
Helikopter ponownie pojawil sie po lewej stronie. Darwin widzial, ze leci nim tylko dwoch ludzi: pilot, po prawej stronie z przodu, i mezczyzna w garniturze z… tak, tak… z karabinem szturmowym Kalasznikow, na tylach. Zarowno prawe, jak i lewe drzwiczki helikoptera pozostawaly otwarte. Zabojca byl przypiety dlugimi pasami, dzieki czemu latwo sie przesuwal po lawce od jednych drzwi do drugich.
Minor poczekal do ostatniej chwili, skierowal maszyne w dol dla nabrania szybkosci, po czym wykonal petle – dokladnie w momencie, gdy twin astir wszedl w turbulencje szczeliny fenowej i pionowego ruchu powietrza.
„Za pozno” – pomyslal Dar, slyszac za soba przynajmniej dwa strzaly.
Gdy sie wznosili, zerknal na Sydney, ktora siedziala z polautomatem w obu rekach i zastanawial sie, jak powaznie zostali trafieni. Zaden z pociskow nie przeniknal na szczescie oslony kokpitu. Szybowiec nie mial silnika, ktory mozna by zniszczyc, zbiornika z paliwem, ktory moglby sie zapalic, ani przewodow hydraulicznych, ktore mozna by przeciac, ta prostota maszyny oznaczala jednak, ze kazde trafienie w linke sterowa pozbawi ich mozliwosci dalszego lotu. Pocisk w lotce odebralby Darwinowi mozliwosc panowania nad szybowcem. Nawet kule, ktore wydawaly sie nieszkodliwie muskac kadlub, juz zmienialy przeplyw powietrza i zaklocaly kontrole nad lotem.
Minor, obracajac sie podczas petli, widzial krazacego w odleglosci stu metrow na zachod beli rangera, ktory czekal, az szybowiec znow znajdzie sie w pozycji poziomej. Zamiast wiec wyjsc z petli, Dar trzymal dziob opuszczony, pikujac ku ziemi. „Blad” – pomyslal szybko, obserwujac przesuwajaca sie wskazowke wysokosciomierza. Instynkt kazal mu skierowac szybowiec nad kaniony, wawozy i parowy, wykorzystac tam prady pasma i starac sie schowac przed snajperem za jakies drzewa lub wzniesienie: gore czy wzgorze. Gdy zobaczyl, ze wysokosc spada ponizej trzystu metrow, wiedzial juz jednak, iz popelnil blad – prawdopodobnie zgubny w skutkach.
W dodatku nie scigala go jakas zwyczajna maszyna, lecz swietny helikopter, ktory lecac przed siebie, mogl sie obracac wokol wlasnej osi, przechylac sie podczas skretu rownie ostro jak twin astir i krazyc, kiedy szybowiec osiagal predkosc minimalna.
