Dar wszakze nie zamierzal dac za wygrana. Spojrzal przez ramie. Bell ranger unosil sie nad nim, nieco z tylu; kojarzyl sie z drapieznym ptakiem, odwlekajacym atak do czasu, az ofiara skonczy sie krecic.
Minor dopiero rozpoczal serie skretow i unikow. Przelecial nisko nad rozlegla dolina, szukajac miejsca, na ktorym moglby osadzic szybowiec, byl bowiem pewien, ze na ziemi on i Sydney beda mieli wieksze szanse niz w powietrzu. Nigdzie nie dostrzegl jednak ani laki, ani otwartych, odpowiednich do ladowania zboczy gorskich. Wszedzie pod soba mial drzewa, glazy i linie wzgorz. Helikopter przelecial kilkanascie metrow, po czym opadl za szybowcem; jego wirniki iskrzyly sie.
– Mozemy otworzyc kabine? – krzyknela Syd. – Chcialabym strzelic.
– Nie – odparl Dar. Skierowal maszyne bezposrednio w sciane skalna, znalazl cieply prad termiczny niecale pietnascie metrow od niej, tu wykonal ostry przechyl w lewo i wzniosl sie, korzystajac z pradu.
Bell ranger bez trudu zrobil zwrot, dopasowal tempo wznoszenia i natychmiast ruszyl za nimi. Minor wyraznie widzial, ze mezczyzna na tylach usmiecha sie, podnoszac kalasznikowa.
– Tony Constanza! – powiedziala Syd. Poluznila pasy na tyle, ze mogla pochylic sie do przodu i wsunac lufe sig sauera w otwor wentylacyjny.
Zabojca strzelal seriami, mimo iz Darwin wycelowal dziobem twin astira w linie wzgorz.
Pierwsza kula musnela dziob szybowca, druga rozbila oslone kabiny, przeleciala miedzy glowami Dara i Sydney, po czym przebila pleksiglas po prawej stronie.
– Nic ci nie jest? – krzyknal Minor.
Zanim kobieta zdazyla mu odpowiedziec, skierowal dziob maszyny tuz nad daglezjami, strzasajac igly z wierzcholkow drzew, potem zas mocno przechylil szybowiec i skierowal go w waska doline.
Helikopter zyskal wysokosc, przemieszczajac sie znacznie szybciej nad linia wzgorz, po czym wzniosl sie jeszcze wyzej i skierowal na poludnie. Constanza wciaz strzelal z AK-47.
Darwin lecial miedzy drzewami, nad waska rzeka plynaca srodkiem waskiego parowu. Bell ranger obrocil sie, gwaltownie skrecil i zatrzymal niemal przed nimi; krazyl, a w otwartych drzwiczkach ciagle blyskala lufa karabinu szturmowego.
Minor przechylil szybowiec mocno w lewo i w tym samym momencie odczul dwa trafienia w prawe skrzydlo. Przelecial szczeline we wschodnim pasmie, ktore wczesniej zauwazyl i wybral z powietrza. Maszyne nioslo tutaj, ale Dar nie mogl w pelni korzystac z sily noszenia, gdy trzymal maszyne z dziobem w dole. Wlecial w jeszcze wezszy parow, skrzydla twin astira dzielila teraz od skalnych scian odleglosc ponizej dwoch metrow.
Helikopter lecial za nimi.
– Musze oddac strzal – jeknela znow Syd, wiercac sie dziko na siedzeniu. Jej pasy wisialy luzno, wiec cialem kobiety mocno rzucalo podczas ostrych przechylow i zaskakujacych wyrownan.
– Nie – powtorzyl Dar. – Coraz trudniej mi kierowac maszyna. Jesli otworzymy kabine, nasza aerodynamike trafi szlag.
Bell ranger ryczal im nad glowami. Lecial cztery razy szybciej. Constanza wychylal sie i strzelal w ich kierunku, na szczescie z niedogodnego kata.
Szybowiec wlecial w rozleglejsza doline i zaczal sie nieco wznosic. Kiedy niemal dotarl do chmur, Darwin przechylil szybowiec w lewo. Maszyna wyleciala z pradow termicznych i znow sie wzniosla. Teraz szybowali nad pasmem wzgorz, trzysta metrow ponad rozlegla, lecz zwezajaca sie dolina.
– Nie damy rady, jesli zostaniemy tutaj – poinformowal Syd. – Potrzebujemy wysokosci.
– Mielismy juz wysokosc – zauwazyla kobieta, nadal trzymajac w obu rekach swoj polautomat. – Potem sciagnales maszyne nizej.
– Wiem – przyznal Dar. – Spieprzylem to.
Wprowadzil twin astira w potezne prady pionowe w poblizu grzbietu wzgorza. W tym samym momencie beli ranger wykonal kolejny skret. Zabojca wychylil sie w pasach, strzelajac. Kule blyskaly w sloncu. Niektore z nich trafily w ogon szybowca i Minor poczul, ze ma klopoty ze sterownoscia. Kolejny pocisk roztrzaskal oslone kabiny, tuz nad jego glowa. Dar poderwal dziob maszyny ostro w gore, tracac predkosc na rzecz wysokosci, a wowczas nastepna kula rozprula mu poduszke fotela.
„A moze trafila mi w spadochron?” – zapytal sam siebie, wiedzac juz, co zamierza zrobic.
– Wszystko w porzadku? – zawolal do Sydney, kiedy gwaltownie skoczyli w gore. Wskazowki wysokosciomierza i wariometru szalaly, gdyz szybowiec wznosil sie niesamowicie szybko. Za to predkosc maszyny spadla prawie do zera. Wykorzystujac sile wiatru, skierowal ja z powrotem na zachod, wzlatujac niczym przestraszony wrobel. Tymczasem helikopter ryczal nad nimi, krazac wokol ich osi po starannie obliczonej spirali. Darwin nie odrywal oczu od przyrzadow. Aby jego plan mial szanse powodzenia – o ile mozna to bylo nazwac planem – potrzebowal wysokosci przynajmniej poltora tysiaca metrow. Doskonale wiedzial, ze beli ranger nie da mu tyle czasu. Helikopter podlatywal, snajper wychylal sie z lewej strony, obie maszyny wznosily sie z powolnym obrotem w lewo.
Syd jeszcze bardziej poluznila pasy i pochylila sie do przodu, celujac przez waski otwor wentylacyjny. Udalo sie jej oddac piec strzalow. Dar dostrzegl iskry w przedniej czesci kadluba helikoptera, a potem zauwazyl, ze mocno zbudowany Tony Constanza wycofuje sie do srodka, krzyczac cos nerwowo do pilota.
Bell ranger skrecil w prawo i zaczal wirowac w kierunku przeciwnym do ruchu wskazowek zegara. Wrog wiedzial, ze Darwin bedzie musial w pewnym momencie wyrownac szybowiec, a wtedy trafia go z tylu lub z gory pod takim katem, zeby Sydney nie mogla strzelac bez uszkodzenia oslony kabiny.
– Zacisnij pasy! – krzyknal Dar, po czym wyjasnil jej szybko, co zrobia.
Syd odwrocila glowe. Z zaskoczenia az otworzyla usta.
– Zartujesz sobie ze mnie – oswiadczyla. Potrzasnal przeczaco glowa i zawolal:
– Trzymaj sie mocno.
Szybowiec przesunal sie w prawo, ku zewnetrznej krawedzi szczeliny fenowej. Wiatry byly tu silniejsze, podobnie jak prady termiczne, potezne dzieki poludniowemu goracu, tylko ze Darwin nie mial pewnosci, czy zwiekszona turbulencja, ktora napotykali, pochodzi z noszenia czy tez powoduja ja uszkodzenia kadluba i powierzchni sterowej twin astira. Przyczyny nie mialy znaczenia. Piekny dwumiejscowy szybowiec wyczynowy Steve’a musial po prostu wytrzymac jeszcze kilka minut.
Bell ranger znow znalazl sie w zasiegu strzalu, sunac bokiem, jakby przemieszczal sie na szynach. Dar zanurkowal dla zyskania szybkosci, po czym wykonal petle. Gdy mijali helikopter, pociski niczym kulki gradu spadaly na tylna czesc kadluba. Poczul luz w prawym sterze, wciaz jednak mial jako taka kontrole nad maszyna. Helikopter pozostal w miejscu. Pilot wiedzial, ze Darwin bedzie musial dokonczyc petle. Dar faktycznie zakonczyl te petle, ale rownoczesnie rozpoczal nastepna, wewnetrzna i obszerniejsza. Syd wystrzelila ze swojego siedzenia dwukrotnie. Pociski z AK-47 uderzaly w tablice przyrzadow, roztrzaskujac je. Cztery kule rozdarly szczyt oslony kabiny kilka centymetrow nad glowami Darwina i Sydney, inne trafily w dziob szybowca na tyle mocno, ze maszyna obrocila sie w lewo, gdy Minor probowal sie wzniesc w drugiej petli.
Bell ranger trwal na posterunku, oczekujac na kolejny przelot szybowca.
Tuz przed zakonczeniem petli, bedac moze sto piecdziesiat metrow nad helikopterem, Dar obracal powolnego twin astira, az zaczal wykonywac petle zewnetrzna. Czul nacisk „ujemnej grawitacji” i zaczal odnosic wrazenie, ze za chwile wypadnie z szybowca. Ucisk pasow na ramionach byl wrecz bolesny. Sydney glosno lapala oddech. Darwin niewiele widzial do czasu, az zmusil oporna maszyne do lotu poziomego, a potem znow poderwal dziob.
Tu szybowiec kompletnie stracil sile nosna. Przez moment trwal w miejscu, po czym zaczal spadac. Dar ustawil maszyne dziobem do dolu i staral sie kontrolowac lot. Pilot helikoptera bez watpienia obserwowal jego szalone popisy akrobatyki lotniczej, poniewaz skierowal maszyne w dol i lecial szybko nad dolina.
Za pozno. Minor osiagal predkosc krancowa szybowca. Przez kilka cennych sekund dorownywal szybkosci beli rangera. W tym momencie natarl na prawy tyl bialo- blekitno-czerwonego helikoptera, jak gdyby drzacy, brykajacy twin astir byl mysliwcem P-51, wyslanym do walki. Syd niestety nie mogla strzelac przed siebie z powodu oslony kabiny, a jesli poczeka, az znajda sie bardzo blisko helikoptera, pociski z polautomatycznego karabinu szturmowego Constanzy podziurawia szybowiec niczym ser. Zabojca nie mial trojnogu pod kalasznikowa, dzieki temu jednak mogl strzelac bez ograniczen we wszystkie mozliwe strony. Darwin nie zamierzal dac tamtemu kolejnej szansy.
„Co mamy, czego oni nie maja?” – zastanowil sie po raz dwudziesty. I po raz dwudziesty otrzymal te sama odpowiedz. Spadochrony! Tyle ze nie znal stanu swojego spadochronu. Moze material zostal juz w jakims miejscu przestrzelony? Coz, niedlugo uzyska w tej kwestii calkowita pewnosc.
Piloci szybowcow wyczynowych najbardziej ze wszystkiego obawiaja sie kolizji w powietrzu. A teraz musial sam doprowadzic do zderzenia z helikopterem.
Opadali: Dar, Syd i ich kruchy, poharatany szybowiec. Niczym wrobel atakujacy jastrzebia. Darwin wiedzial, ze jezeli bedzie kontynuowal lot ta sciezka schodzenia, dogoni na chwile beli rangera i go wyprzedzi – dokladnie wtedy, gdy wleca w pietnastometrowe, tnace lopaty wirnikow. Kontakt z nimi byl zabojczy. Dla kazdego. W ostatniej sekundzie Minor opuscil dziob twin astira, uruchomil hamulce aerodynamiczne, wyrownal predkosc i wykonal przechyl w lewo. Lewe skrzydlo szybowca uderzylo w lopaty wirnikow. Czesc skrzydla pekla i zlamala sie. Dar skrecil szybko w prawo, walczac z drazkiem i sterami. Zyskal kontrole na okolo trzy sekundy. Szybowiec obrocil sie znow na lewo. Tym razem rozerwane skrzydlo wsunelo sie w wirnik jak drewniany bal wchodzacy w glodne zeby pily tarczowej. Lopata wirnika trafila na skrzydlo, przeciela je i zlamala, po czym zaczela pekac, a on sam blyskawicznie ulegal zatarciu.
Zgodnie z zasadami newtonowskimi szybowiec obrocil sie gwaltownie w kierunku przeciwnym do ruchu wskazowek zegara i wszedl w korkociag plaski. Darwin wiedzial, ze zaden pilot na swiecie nie zdolalby wyjsc calo z takiej opresji. Twin astir, jeszcze kilka minut temu okaz aerodynamicznej doskonalosci, obecnie zmienil sie w wirujacy rupiec, spadajacy z nieba prosto na ziemie. Minor stracil z oczu helikopter i sprobowal sie skupic na przyrzadach, ale z powodu kul, ktore przeszly przez tablice, i niebezpiecznego tempa wirowania nie mogl nic zrobic. Horyzont, gory, pasma wzgorz, pustynia – wszystko krecilo sie z nieprawdopodobna szybkoscia, a poniewaz Darwin i Syd nadal tkwili w srodku wirujacej masy, sila odsrodkowa nie miala szczegolnego znaczenia. Dar nie wiedzial, czy znajduja sie dziewiecset metrow czy tez moze tylko dziewiec metrow nad ziemia. Oprocz przypominajacych pekanie lodu odglosow roztrzaskujacego sie lewego skrzydla nie wychwytywal zadnych halasow.
Sydney walczyla z zamkiem oslony kabiny, ktory wydawal sie zablokowany. Dar odpial pasy, zerwal je z siebie i wstal w szalenczo obracajacej sie maszynie. Zdawal sobie sprawe, ze na dzialanie ma zaledwie kilka sekund. Wsparl sie na lewym ramieniu Syd i rzucil calym ciezarem na druga klamke oslony kabiny. Pleksiglas pekl i nagle twarz i tulow Darwina omiotl chlodny wiatr, ktory wyraznie usilowal go wyrwac z malego pomieszczenia. Minor jedna reka przytrzymal sie tablicy przyrzadow, druga zas wyciagnal przed siebie, starajac sie pomoc przyjaciolce w zerwaniu pasow.
– Nie, nie te pasy! – przekrzykiwal wiatr, patrzac na szalencza szarpanine Sydney. – To twoj spadochron. – Przerwala i wstala. Zobaczyl, ze zdazyla schowac pistolet do kabury i zabezpieczyc ja przed otwarciem. Chwycil prawa reke kobiety w miejscu, w ktorym trzymala sie krawedzi kokpitu. – Skacz, gdy dolicze do dwoch – zawolal. – Odepchnij sie mocno od kadluba… Musimy sie wydostac! Raz… dwa!
Wyskoczyli. Przez sekunde ich ramiona rozlozyly sie jak skrzydla. Darwina zmrozilo na mysl, ze Syd pociagnela juz linke wyzwalajaca spadochron. Ona starala sie jednak tylko oddalic od wraku. Twin astir zaczal teraz spadac dziesiec metrow za nimi i zmienil sie w ogromna trzepaczke do jajek lub cos na ksztalt… helikoptera. W kilka sekund pozniej Darwin dostrzegl, ze spadochron przyjaciolki sie otwiera. Odczekal jeszcze dwie sekundy i pociagnal linke wlasnego.
Spadochron sie otworzyl, a on natychmiast spojrzal w gore. Nie zauwazyl zadnych dziur w plotnie ani zadnych naddartych ciegien nosnych. Podniosl dlonie do regulatorow ciegien, gdy uslyszal loskot opadajacego i zblizajacego sie do nich beli rangera. Wiedzial, ze jezeli pilot zdola utrzymac kontrole nad helikopterem, oboje z Syd zgina.
Na szczescie nad taka maszyna trudno bylo zapanowac, a teraz kontrola pilota nad nia nie byla pelna. Pionowa lopata smigla ogonowego praktycznie zniknela, a to,