– Chce pomoc.

– W czym?

– W odnalezieniu go.

Mabel Edwards odczekala chwile.

– Nie zrozum mnie zle, Myron, ale jaki masz w tym interes? – spytala.

– Probuje pomoc Brendzie.

Lekko zesztywniala.

– Brendzie?

– Tak.

– Czy wiesz, ze zalatwila sobie sadownie, by sie do niej nie zblizal?

– Tak.

Mabel wlozyla na nos polszkla, wziela robotke i druty zatanczyly.

– Moze nie powinienes sie do tego mieszac.

– A wiec pani wie, gdzie jest Horace?

Potrzasnela glowa.

– Tego nie powiedzialam.

– Brendzie grozi niebezpieczenstwo, pani Edwards. Horace moze w tym maczac palce.

Druty znieruchomialy.

– Myslisz, ze Horace skrzywdzilby wlasna corke? – spytala o ton ostrzej.

– Nie, ale jedno moze miec zwiazek z drugim. Ktos wlamal sie do jego mieszkania. Pani brat spakowal walizke wycofal pieniadze z konta. Mysle, ze ma klopoty.

Druty znow poszly w ruch.

– Jezeli ma klopoty, to moze lepiej, zeby pozostal w ukryciu – odparla.

– Niech pani mi powie, gdzie on jest, pani Edwards. Chcialbym pomoc.

Dluzszy czas milczala. Robila na drutach, pociagajac za przedze. Myron rozejrzal sie po pokoju. Jego wzrok znow spoczal na zdjeciach. Wstal i przyjrzal sie im.

– To pani syn? – spytal.

Spojrzala sponad okularow.

– Terence. Za Rolanda wyszlam w wieku siedemnastu lat. Pan Bog dal nam dziecko rok pozniej. Roland zmarl, kiedy Terence byl malutki. Zastrzelono go na ganku naszego domu.

– Przykro mi.

Wzruszyla ramionami i smutno sie usmiechnela.

– Terence jako pierwszy w naszej rodzinie skonczyl studia. Ta z prawej to jego zona. I dwaj moi wnukowie.

Myron wzial zdjecie.

– Piekna rodzina.

– Pracowal i jednoczesnie studiowal na Yale – ciagnela. – W wieku dwudziestu pieciu lat zostal radnym miejskim.

„To dlatego wydalo mi sie, ze skads go znam – pomyslal Myron. – Z lokalnej prasy i telewizji”.

– Jezeli wygra w listopadzie, to przed trzydziestka wejdzie do senatu stanowego.

– Na pewno jest pani z niego dumna.

– Oczywiscie.

Myron zwrocil sie w jej strone. Wymienili spojrzenia.

– Minelo tyle czasu, Myron. Horace zawsze ci ufal, ale to co innego. Wlasciwie cie nie znamy. Ci, ktorzy go szukaja… – Urwala i wskazala na spuchniete oko. – Widzisz to?

Myron skinal glowa.

– W zeszlym tygodniu przyszlo do mnie dwoch. Chcieli wiedziec, gdzie jest Horace. Odparlam, ze nie wiem.

– Uderzyli pania? – spytal, czujac, ze czerwienieje mu twarz.

Skinela glowa, wpatrujac sie w niego.

– Jak wygladali?

– Byli biali. Jeden wielki.

– Wysoki?

– Mniej wiecej twojego wzrostu.

Myron mial metr dziewiecdziesiat trzy wzrostu i wazyl sto kilo.

– A drugi?

– Chudy. Znacznie starszy. Na reku mial wytatuowanego weza.

Na swoim poteznym bicepsie pokazala, w ktorym miejscu.

– Niech pani mi opowie, co sie stalo.

– Jak juz mowilam, przyszli do mnie do domu i chcieli wiedziec, gdzie jest Horace. Kiedy odparlam, ze nie wiem, ten wielki palnal mnie w oko. Ale ten maly go odciagnal.

– Zawiadomila pani policje?

– Nie. Nie ze strachu. Nie boje sie takich tchorzy. Ale Horace mi zakazal.

– Pani Edwards, gdzie on jest?

– I tak juz powiedzialam za duzo, Myron. Chce, zebys zrozumial. To niebezpieczni ludzie. Skad moge wiedziec, ze dla nich nie pracujesz? Skad moge wiedziec, ze twoja wizyta to nie podstep, by go znalezc?

Myron nie bardzo wiedzial, co odpowiedziec. Zapewnieniem, ze jest niewinny, nie rozproszylby jej obaw. Postanowil wiec zmienic temat.

– Co mi pani moze powiedziec o matce Brendy? – spytal.

Mabel Edwards zamarla. Upuscila robotke na kolana, a polszkla opadly jej na piersi.

– Co cie naszlo, zeby o nia pytac?

– Dopiero co wspomnialem, ze ktos wlamal sie do mieszkania pani brata.

– Pamietam.

– Znikly stamtad listy Brendy od matki. Brenda dostaje telefony z pogrozkami. Zazadano, zeby do niej zadzwonila.

Twarz Mabel nagle zwiotczala. Oczy sie zaszklily.

– Pamieta pani, kiedy uciekla? – spytal po chwili milczenia.

Jej spojrzenie znow nabralo ostrosci.

– Nie zapomina sie dnia, w ktorym umiera brat – odparla ledwo doslyszalnym szeptem. Potrzasnela glowa. – Ale bylo, minelo. Anita odeszla dwadziescia lat temu.

– Prosze mi powiedziec, co pani pamieta.

– A co tu opowiadac? Zostawila bratu list i uciekla.

– Pamieta pani, co w nim napisala?

– Ze juz go nie kocha i chce rozpoczac nowe zycie. Cos w tym rodzaju.

Mabel Edwards machnela reka, jakby robila sobie miejsce. Z torebki wyjela chusteczke i zmiela ja w ciasna kulke.

– Moze pani powiedziec, jaka byla?

– Anita? – Mabel usmiechnela sie, ale chusteczke zostawila w pogotowiu. – To ja ich z soba poznalam. Ja i Anita pracowalysmy razem.

– Gdzie?

– W rezydencji Bradfordow. Bylysmy pokojowkami. Mlodziutkimi dwudziestoletnimi dziewczynami. Pracowalam tam zaledwie pol roku. Ale Anita tyrala u nich przez szesc lat.

– Mowiac o rezydencji Bradfordow…

– Mam na mysli tych Bradfordow! Anita byla tam sluzaca. Uslugiwala glownie starszej pani. Ta kobieta ma teraz pewnie z osiemdziesiat lat. Ale mieszkali tam wszyscy. Dzieci, wnuki, bracia, siostry. Jak w Dallas. To chore, nie sadzisz?

Myron nie odpowiedzial.

– W kazdym razie kiedy poznalam Anite, byla fajna mloda dziewczyna, tyle ze… – Mabel zapatrzyla sie w powietrze, jakby szukala wlasciwych slow, ale widac ich nie znalazla, bo potrzasnela glowa – byla za piekna. Nie

Вы читаете Jeden falszywy ruch
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату