– Tak. Dziekuje – mruknela.

– I kupilas sobie cos ladnego?

– Owszem.

Jeszcze raz poprawila zakiet na ramionach. Nie mogla sie uwolnic od mysli, ze dwiescie dolarow od wuja Hanka powinna przeznaczyc na biezace wydatki albo na splate raty za samochod, ale ten jeden raz w zyciu postanowila zaszalec. W koncu dzisiaj byl dla niej bardzo wazny dzien. Mogla sie znowu czuc policjantka.

Tym razem pisnal jej telefon komorkowy. Popatrzyla na ekranik. Znow dzwonil Ethan, mimo ze na tej linii wciaz byli polaczeni.

– Musisz odebrac? Cos pilnego? – zaciekawil sie Hank.

– Nie – odparla, wylaczajac komorke w polowie kolejnego sygnalu i chowajac ja do kieszeni.

Otworzyla drzwi i wyszla na korytarz, tylko jednym uchem po raz kolejny sluchajac opowiesci Hanka o tym, jak to dzien, w ktorym ona wraz z siostra blizniaczka Sibyl zostaly oddane pod jego opieke, stal sie najszczesliwszym dniem jego zycia. Weszla do lazienki i jeszcze raz przejrzala sie w lustrze. Miala wyraznie podkrazone oczy, ale puder w kremie, ktorym zamaskowala ciemne polkola, niezle spelnial swoje zadanie. Nic nie mogla tylko zaradzic na krwista prege na dolnej wardze, w miejscu, gdzie zagryzla ja, az do krwi.

Za rame lustra bylo wetkniete zdjecie Sibyl. Zostalo zrobione mniej wiecej na miesiac przed jej smiercia i chociaz Lena bardzo chciala je stad usunac, to jednak nie byla w swoim domu. Jak co dzien rano, porownala swoj wyglad z podobizna siostry i ani troche nie spodobal jej sie rezultat tej konfrontacji. Do smierci Sibyl wygladaly prawie identycznie. Natomiast teraz miala zapadniete policzki, a jej ciemne wlosy utracily polysk i sprawialy wrazenie przerzedzonych. Wygladala po prostu staro, jak na swoje trzydziesci trzy lata, do czego przyczynial sie glownie surowy, lodowaty wyraz oczu. Nawet cery nie miala tak gladkiej jak kiedys, chociaz wierzyla, ze ten efekt sie cofnie. Uprawiala jogging i prawie kazdego wieczoru cwiczyla z Ethanem, korzystajac z darmowego wstepu na silownie.

Telefon znowu pisnal, sygnalizujac polaczenie, i az zazgrzytala zebami, zalujac, ze powiedziala Ethanowi o swoim okresie. Nigdy nie miesiaczkowala regularnie, ale tez nigdy jeszcze nie miala az takiego opoznienia. Moze faktycznie wynikalo to ze stresu oraz intensywnych przygotowan do powrotu do sluzby. Przez ostatnie szesc tygodni trenowala tak, jakby szykowala sie do startu w maratonie. Ethan mogl miec racje. Znajdowala sie ostatnio pod bardzo silna presja. Zreszta, nie tylko ostatnio, pod presja byla juz od dwoch lat.

Docisnela palcami kaciki oczu. Nie mogla teraz zawracac sobie glowy takimi rozwazaniami. W ubieglym roku dosc znana psychoterapeutka powiedziala jej, ze czasami odmowa bardzo dobrze robi. Wiec dzisiejszy dzien zdecydowanie nadawal sie na to, zeby pojsc w slady Scarlett O’Hary. Posepne rozmyslania nalezalo odlozyc do jutra. Do diabla, moze nawet do przyszlego tygodnia.

Przerwala monolog Hanka, ktory jak zwykle pomijal milczeniem pewne istotne szczegoly, jak chocby to, ze gdy opieka spoleczna oddala mu blizniaczki pod opieke, byl alkoholikiem i notorycznie zbieral mandaty za niedozwolona predkosc, co faktycznie mozna bylo jeszcze Uznac za szczesliwsza czesc tej historii. Zapytala:

– Jak przeszedl weekend?

– Lepiej, niz sie zapowiadalo – odrzekl z entuzjazmem w glosie.

Ostatnio przeksztalcil The Hut, swoja rozsypujaca sie knajpe na przedmiesciach zapadlej dziury, w ktorej musialy sie wychowywac, w weekendowy bar karaoke. Biorac pod uwage przekroj stalej klienteli owego przybytku, bylo to co najmniej ryzykowne posuniecie, jednakze sukces Hanka zdawal sie potwierdzac od dawna wyznawana przez Lene teorie, ze nawet zalosny pijaczyna moze do czegos dojsc, jesli tylko nie bedzie mu sie swiecilo reflektorem po oczach.

– Kochanie – odezwal sie po chwili powazniejszym tonem. – Wiem, ze dzisiaj jest twoj wielki dzien, i w ogole…

– Bez przesady – odpowiedziala. – Zwykla rzecz.

– Przede mna nie musisz niczego ukrywac – rzucil ostro. Czasami potrafil reagowac tak gwaltownie, ze mimo uplywu lat nadal ja zaskakiwal. – W kazdym razie chcialem powiedziec, ze gdybys czegos potrzebowala…

– Wszystko w porzadku – przerwala mu ponownie, chcac jak najszybciej zmienic temat.

– Pozwol mi skonczyc, do diabla! – warknal. – Otoz chcialem powiedziec, ze gdybys czegos potrzebowala, zawsze mozesz na mnie liczyc. Nie chodzi mi tylko o pieniadze, choc i pod tym wzgledem mozesz byc pewna, ze zawsze ci pomoge.

– Naprawde niczego mi nie trzeba – odparla z naciskiem, rozmyslajac, ze predzej wygasna ognie piekielne, nim ona zwroci sie do Hanka z jakakolwiek prosba.

Telefon znowu pisnal, lecz zignorowala sygnal. Weszla do kuchni i juz w progu miala zawrocic, gdy Nan zlapala ja za ramie.

– Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! – zawolala i klasnela w rece z radosci.

Z kieszeni fartuszka wyjela pudelko zapalek i zapalila samotna mala swieczke wetknieta w grubo polukrowana zolta babeczke. Druga taka sama babeczka, rowniez z wetknieta swieczka, stala na blacie kuchennym, lecz tamta Nan zostawila niezapalona. Zaczela spiewac:

– Happy birthday to you…

Lena pospiesznie rzucila do sluchawki:

– Musze konczyc.

– Jeszcze raz wszystkiego najlepszego! – powtorzyl, jakby chcial sie dolaczyc do choru.

Przerwala polaczenie. Natychmiast rozlegl sie sygnal wywolania, ale szybko wlaczyla aparat i go wylaczyla, zanim Nan skonczyla spiewac.

– Dzieki.

Zdmuchnela swieczke, majac nadzieje, ze gospodyni nie kaze jej od razu zjesc tej babeczki. W zoladku czula nieznosny ciezar, jakby polknela wielki kamien.

– Pomyslalas jakies zyczenie?

– Oczywiscie – odparla, myslac, ze za zadne skarby nie zdradzi, jakie to zyczenie.

– Domyslam sie, ze jestes za bardzo zdenerwowana, by ja teraz zjesc – powiedziala Nan, odchylajac marszczony pergamin przyklejony po bokach babeczki. Usmiechnela sie i odgryzla spory kes. Czasami odznaczala sie tak niezwykla intuicja, ze Lena czula sie przy niej nieswojo, jakby byly starym, dobrym, znajacym sie na wylot malzenstwem. – Moge cos dla ciebie zrobic?

– Nie, dzieki.

Nalala sobie kawy do kubeczka. Ekspres do kawy byl jednym z niewielu nowych sprzetow, jakie Lena zostawila do wspolnego uzytkowania. Wiekszosc czasu i tak spedzala zamknieta w swoim pokoju, czytajac ksiazki czy ogladajac telewizje na malym turystycznym czarno-bialym odbiorniku, ktory dostala w prezencie od banku, gdy otworzyla nowe konto oszczednosciowe.

Przeprowadzila sie do Nan wylacznie z potrzeby chwili i niezaleznie od tego, jak bardzo gospodyni starala sie uprzyjemnic jej pobyt, wciaz czula sie obco w jej domu. Co prawda, Nan byla wrecz idealna wspollokatorka, jesli tylko umie sie tolerowac ten rodzaj perfekcji, ale Lena osiagnela ten etap, kiedy bardzo chciala miec wlasny dom zapelniony wlasnymi sprzetami. Pragnela miec lustro, w ktorym swobodnie bedzie sie mogla przegladac co rano bez konfrontacji z natlokiem wspomnien z ostatnich dwoch lat. Pragnela wykreslic Ethana ze swego zycia. Pragnela uwolnic sie od kamieni zalegajacych jej w zoladku. I chyba po raz pierwszy w zyciu bardzo chciala miec miesiaczke.

Telefon zadzwonil po raz kolejny. Pospiesznie wcisnela dwa razy klawisz odbioru, przerywajac polaczenie.

Nan odgryzla nastepny kes babeczki, uwaznie zerkajac na Lene znad warstwy lukrowej polewy. Powoli przezula ciasto i przelknela.

– Tak mi szkoda, ze teraz nie mozesz sie ruszyc na krok bez makijazu. Masz piekna cere.

Telefon znowu zadzwonil i bez namyslu powtorzyla te sama czynnosc.

– Dzieki.

– Wiesz co? – zagadnela Nan, przysiadajac na brzegu kuchennego stolu. – Nie mialabym nic przeciwko temu, gdyby Ethan czasami zostal tu z toba na noc. – Szerokim gestem omiotla cala kuchnie. – Przeciez to takze twoj dom.

Lena probowala odpowiedziec rownie milym usmiechem.

– Masz resztki lukru na gornej wardze.

Nan Thomas z gracja otarla usta serwetka. Nigdy nie oblizywala warg ani nie ocierala ich wierzchem dloni.

Вы читаете Fatum
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×