Wszystko potoczylo sie tak, jak to opisalam Katy, z malym wyjatkiem. Byla stratygrafia. Pod cialem z krabami na twarzy ze zdumieniem znalazlam drugie rozkladajace sie zwloki. Lezaly na dnie ponadmetrowego wykopu, twarza w dol, z rekami na podbrzuszu, pod katem dwudziestu stopni wzgledem ciala nad nimi.

Glebokosc moze byc pozyteczna. Chociaz z pierwszego ciala zostaly kosci i tkanka laczna, na tym ponizej byla jeszcze wiekszosc ciala i wnetrznosci. Pracowalam do zmroku, skrupulatnie przesiewajac kazda grudke ziemi, pobierajac probki ziemi, roslin i owadow i przenoszac zwloki do toreb. Detektyw z biura szeryfa rejestrowal wszystko na tasmie video i robil zdjecia.

Sam, Baxter Colker i Harley Baker przygladali sie z pewnej odleglosci, co jakis czas komentujac albo podchodzac, by sie przyjrzec. Zastepca szeryfa przeszukiwal otaczajace lasy z psem z Departamentu Szeryfa, specjalnie wyszkolonym do wykrywania woni rozkladu. Kim szukala dowodow.

Wszystko na prozno. Oprocz dwoch cial nic nie znalezlismy. Ofiary zostaly rozebrane i wrzucone do dolu, pozbawione wszystkiego, co laczylo je z zyciem. I choc przestudiowalam wszystkie szczegoly, ani uklad cial, ani nic w ksztalcie grobu czy wnetrzu nie pomoglo mi ustalic, czy ciala zostaly pochowane jednoczesnie, czy moze najpierw to dolne, a jakis czas pozniej gorne.

Byla juz prawie osma, kiedy Baxter Colker zatrzasnal drzwi furgonetki i podniosl klamke. Koroner, Sam i ja zebralismy sie na drodze asfaltowej, tuz przy doku, gdzie zacumowane byly nasze lodzie.

Colker wygladal sztywno w muszce i starannie wyprasowanym garniturze, z paskiem spodni wysoko nad pasem. Sam uprzedzil mnie o skrupulatnosci koronera Beaufort, ale nie bylam przygotowana na taki stroj przy ekshumacji. Ciekawe, co ten facet zakladal na proszone obiady.

– To by bylo na tyle – powiedzial, wycierajac rece w lniana chusteczke. Setki drobnych zylek rozsialy sie na jego policzkach, nadajac twarzy niebieskawy odcien. Zwrocil sie w moja strone. – No coz, chyba zobaczymy sie jutro w szpitalu.

To zabrzmialo bardziej jak stwierdzenie niz pytanie.

– Zaraz… Wydawalo mi sie, ze przejmie to teraz patolog sadowy w Charleston.

– Coz, moge wyslac to do kolegium medycznego, prosze pani, ale wiem, co ten pan mi powie. – Caly dzien mowil do mnie “prosze pani”.

– Axel Hardaway?

– Tak, prosze pani. Doktor Hardaway powie mi, ze potrzebny im jest antropolog, bo on nie wie nic o kosciach. Tak wlasnie mi powie. A doktor Jaffer jest podobno nieosiagalny. I co wtedy z tymi biedakami? – Koscista reka wskazal furgonetke.

– Bez wzgledu na to, kto zrobi analize szkieletu – powiedzialam – i tak trzeba bedzie zrobic pelna autopsje drugiego ciala.

Cos sie poruszylo w wodzie i odbicie ksiezyca rozpadlo sie na tysiace malych kawaleczkow. Zerwal sie lekki wiatr i w powietrzu zapachnial deszcz.

Colker zapukal w okno furgonetki, ukazala sie w nim kiwajaca reka i samochod ruszyl. Colker przez chwile mu sie przygladal.

– Dzis jest niedziela, wiec te dwie dusze noc spedza w Beaufort Memorial. W miedzyczasie skontaktuje sie z doktorem Hardawayem i zapytam, co kaze robic. Czy moge wiedziec, gdzie sie pani zatrzymala?

Kiedy mu odpowiadalam, podszedl do nas szeryf.

– Chcialbym pani podziekowac, doktor Brennan. Wykonala pani kawal dobrej roboty.

Baker byl dobre trzydziesci centymetrow wyzszy od koronera, a Sam i Colker razem wzieci nie stanowili nawet polowy jego masy ciala. Pod koszula munduru jego klatka piersiowa i ramiona wygladaly jak wykute z zelaza. Rysy twarzy mial kanciaste, a cere koloru mocnej kawy. Harley Baker wygladal jak zawodnik wagi ciezkiej, a przemawial jak absolwent Harvardu.

– Dziekuje, szeryfie. Panski zastepca i detektyw bardzo mi pomogli.

Kiedy podalismy sobie dlonie, moja wygladala blado i mizernie w jego, Ta dlon moglaby kruszyc granit.

– Jeszcze raz dziekuje. Zobaczymy sie jutro z detektywem Ryanem. I zaopiekuje sie pani robakami.

Juz wczesniej przedyskutowalam sprawe owadow z Bakerem i podalam mu nazwisko entomologa. Wyjasnilam, jak je przewiezc i jak przechowywac probki ziemi i roslin. Wszystko mialo byc przewiezione do hrabstwa pod opieka detektywa od szeryfa.

Baker podal reke Colkerowi i klepnal Sama po ramieniu.

– Rozchmurz sie troche – powiedzial i odszedl.

Minute potem jego motorowka minela nas plynac w strone Beaufort. Sam i ja wrocilismy na Melanie Tess, zatrzymujac sie, by kupic na wynos cos do jedzenia. Malo rozmawialismy. Na ubraniu i wlosach czulam won smierci i chcialam wziac prysznic, zjesc cos i zapasc w osmiogodzinny sen. Sam zapewne myslal o tym samym.

Kwadrans przed dziesiata moje swiezo umyte wlosy owiniete byly recznikiem, a ja pachnialam mgielka do ciala White Diamonds. Wlasnie otwieralam pudelko z kupionym jedzeniem, kiedy zadzwonil Ryan.

– Gdzie jestes? – zapytalam, polewajac frytki keczupem.

– W uroczym miejscu zwanym Lord Carteret.

– Po glosie tego nie slychac.

– Bo nie ma tu pola golfowego.

– Mamy sie spotkac z szeryfem jutro o dziewiatej. – Wciagnelam zapach smazonych frytek.

– Punkt dziewiata bede, Brennan. Co jesz dobrego? -

– Kanapke z salami, serem i salata.

– O dziesiatej wieczorem?

– To byl dlugi dzien.

– Ja tez nie spacerowalem po parku. – Uslyszalam, jak zapala zapalke i gleboko sie zaciaga. – Trzy loty, potem jazda z Savannah do Tary, a potem nie moglem zlapac tej marnej imitacji szeryfa. Latal gdzies caly dzien i nikt nie chcial mi powiedziec, gdzie byl i co robil. Az dziwne. Pewnie rozpracowuje jakas supertajna sprawe dla CIA.

– Szeryf Baker to konkretny facet – Wlozylam do ust pelna lyzke salatki z kapusty.

– Znasz go?

– Spedzilam z nim caly dzien.

Chleb z maki kukurydzianej smazony w tluszczu.

– Ten dzwiek wskazuje na cos innego.

– Smazony chleb kukurydziany.

– Co to takiego?

– Jak sie na cos przydasz, to ci jutro przyniose.

– Swietnie. Ale co to jest?

– Smazone pieczywo.

– A co ty robilas caly dzien z Bakerem? Krotko opowiedzialam mu o calej sprawie.

– I Baker podejrzewa narkomanow?

– Tak. Ale ja osobiscie watpie.

– Dlaczego?

– Ryan, jestem wykonczona, a Baker bedzie na nas rano czekal. Jutro ci powiem. Znajdziesz przystan Lady's Island?

– Licze, ze mi pomozesz.

Powiedzialam, jak ma jechac, i odlozylam sluchawke. Potem skonczylam kolacje i poszlam spac, nie przejmujac sie pizama. Spalam nago jak zabita i przez cale osiem godzin nic mi sie nie przysnilo.

18

O osmej rano w poniedzialek na moscie Woods Memorial byl duzy ruch. Niebo bylo pochmurne, rzeka lekko wzburzona i szarozielona. Radiowa prognoza pogody przewidywala lekki deszcz i dwadziescia dwa stopnie ciepla w ciagu dnia. Ryan, ubrany w welniane spodnie i tweedowa marynarke, wygladal jak arktyczne stworzenie przeniesione do tropikow. Juz sie pocil.

Вы читаете Dzien Smierci
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату