zaatakuje, ale tym razem konsekwencje beda powazniejsze?

Gdzies zadzwonil telefon, dzwonil i dzwonil, nagle przerwal, kiedy wlaczyl sie automat. Cisza.

Znowu sprobowalam skontaktowac sie z Pete'em. Nadal nikt nie odpowiadal. Pewnie znowu gdzies wysluchiwal zeznan. Niewazne. Birdiego i tak tam nie bylo.

Wstalam i zaczelam porzadkowac papiery, potem zajelam sie ukladaniem ksiazek. Wiedzialam, ze to byl sposob na odlozenie chwili, kiedy bede musiala wejsc do pustego domu, ale nie moglam na to nic poradzic. Mysl o powrocie do domu byla nie do zniesienia.

Dziesiec minut nieprzerwanej pracy. Nie myslec. Az nagle:

– Do diabla, Birdie!

Rzucilam kolejna ksiazke na biurko i padlam na krzeslo.

– Dlaczego musiales tam byc? Tak mi przykro. Bardzo, bardzo mi przykro, Bird…

Polozylam glowe na blacie i rozplakalam sie.

23

Czwartek okazal sie zwodniczo przyjemny.

Rano spotkaly mnie dwie male niespodzianki. Agenci mojego towarzystwa ubezpieczeniowego nie robili zadnych problemow. A dwaj fachowcy od napraw, jakich znalazlam, byli wolni i mogli zaczac prace od zaraz.

W ciagu dnia prowadzilam zajecia i przejrzalam swoj referat na konferencje. Po poludniu Ron Giliman powiadomil mnie, ze zespol zajmujacy sie zabezpieczaniem sladow w miejscach zbrodni nie znalazl w mojej kuchni nic godnego uwagi. Nie zdziwilo mnie to. Poprosil patrole, by uwazaly na moje mieszkanie.

Dostalam tez wiadomosc od Sama. Nie bylo nic nowego, ale on sam byl coraz bardziej przekonany, ze zwloki zostaly wywiezione na wyspe przez dilerow narkotykowych. Uwazal to za swoje osobiste wyzwanie i wykopal swoja stara dwunastke, i trzymal ja pod lozkiem.

Wracajac z uniwersytetu do domu wstapilam do megasamu w centrum handlowym Southpark i wybralam tylko to, co lubilam jesc najbardziej. Potem poszlam pocwiczyc i w Annexie bylam kolo wpol do siodmej. Okno zostalo wymienione i jeden z pracownikow wlasnie konczyl wygladzanie podlogi. Wszystko w kuchni pokryte bylo bialym, drobnym proszkiem.

Wyczyscilam kuchenke i blaty, potem przygotowalam sobie kraby i salatke z kozim serem, zjadlam ogladajac powtorke “Murphy Brown”. Twarda A babka. Postanowilam, ze bede taka jak ona.

Wieczorem znowu przejrzalam moj referat, obejrzalam mecz Hornetsow i rozmyslalam o moim zeznaniu podatkowym. Obiecalam sobie, ze nim tez sie zajme. Ale nie w tym tygodniu. Zasnelam o jedenastej, z kopiami dziennika Louis-Philippe'a rozrzuconymi na lozku.

Piatek byl dzielem szatana. Wlasnie tego dnia poczulam, ze zbliza sie cos okropnego.

Szczatki z Murtry przyjechaly z Charleston wczesnie rano. O wpol do dziesiatej, w rekawiczkach i okularach stalam w moim laboratorium. Na jednym ze stolow lezala czaszka i kawalki kosci, ktore Hardaway wyjal podczas sekcji dolnego ciala. Na drugim lezal caly szkielet. Technicy na uczelni medycznej swietnie sie spisali. Wszystkie kosci byly oczyszczone i w calosci.

Zaczelam od zwlok z dna grobu. Choc w duzym stopniu ulegly rozkladowi, zostalo jeszcze dosyc miekkiej tkanki, by mozna bylo przeprowadzic pelna autopsje. Plec i rasa byly oczywiste, mialam tylko okreslic wiek. Zostawilam sobie raport patologa i zdjecia na pozniej, nie chcialam, by w jakikolwiek sposob wplynely na moja opinie.

Zalozylam zdjecia rentgenowskie na przegladarke. Nic niezwyklego. Na zdjeciach czaszki wyraznie bylo widac wyksztalcone wszystkie trzydziesci dwa zeby i ich korzenie. Nie bylo zadnych plomb, koron, mostkow czy ubytkow. Odnotowalam to na formularzu sprawy.

Podeszlam do pierwszego stolu i przyjrzalam sie czaszce. Szczelina u jej podstawy byla w pelni zarosnieta. To byla osoba dorosla.

Uwaznie obejrzalam koncowki zeber i powierzchnie, gdzie polowki miednicy laczyly sie z przodu, tworzac spojenia lonowe. Na zebrach zauwazylam nieznaczne wglebienia w miejscach, gdzie chrzastka laczyla je z mostkiem. W poprzek powierzchni spojeniowych kosci lonowych biegly faliste wypuklosci, a na zewnetrznym brzegu kazdej z nich widac bylo drobniutkie guzki kostne.

Koncowki obojczykow tuz przy mostku byly zrosniete. Gorne brzegi obu plaskich czesci kosci biodrowych zachowaly drobne linie oddzielenia.

Sprawdzilam moje modele i histogramy, zanotowalam swoje spostrzezenia. Kobieta w chwili smierci mogla miec miedzy dwadziescia a dwadziescia osiem lat. Hardaway prosil o pelna analize gornych zwlok. Tym razem tez zaczelam od obejrzenia zdjec rentgenowskich. Znowu nie znalazlam nic niezwyklego procz idealnego uzebienia.

Podejrzewalam, ze ta ofiara tez byla kobieta, tak powiedzialam Ryanowi. Ukladajac kosci zauwazylam gladka czaszke i delikatny uklad kosci twarzy. Szeroka, krotka miednica z typowo kobieca czescia lonowa potwierdzila moje wczesniejsze przypuszczenia.

Wiekiem byla zblizona do tej pierwszej, chociaz na spojeniach lonowych wyraznie odznaczaly sie wypuklosci, ale nie bylo drobnych guzkow kostnych.

Ta ofiara byla nieco mlodsza, mogla byc przed dwudziestka albo nieco po.

Aby ustalic pochodzenie, wrocilam do czaszki. Klasyczny uklad w srodkowej czesci twarzy, zwlaszcza nos: wysokie sklepienie miedzy oczami, waskie wejscie, wydatna czesc dolna i grzbietowa.

Wykonalam kilka pomiarow, pozniej chcialam porownac je ze statystyka, ale i tak juz wiedzialam, ze to byla biala kobieta.

Zmierzylam kosci dlugie, wprowadzilam dane do komputera i przejrzalam pliki porownawcze. Wlasnie wpisywalam pomiary do formularza, kiedy zadzwonil telefon.

– Jezeli zostane tu jeszcze jeden dzien, to zupelnie cofne sie jezykowo – uslyszalam glos Ryana.

– To lap autobus na polnoc.

– Myslalem, ze po prostu taka jestes, ale teraz widze, ze to nie twoja wina.

– Nie mozna pozbyc sie wlasnych korzeni.

– No.

– Dowiedziales sie czegos?

– Dzis rano widzialem swietna naklejke na zderzaku.

Bez komentarza.

– Jezus cie kocha. Wszyscy inni maja cie za dupka.

– Dzwonisz do mnie, zeby mi o tym powiedziec?

– To byla naklejka na zderzaku.

– Jestesmy mocno religijni, jak widac.

Spojrzalam na zegarek. Kwadrans po drugiej. Zdalam sobie sprawe, ze jestem strasznie glodna i siegnelam po banana i ciasto, ktore zabralam z domu.

– Poobserwowalem troche gniazdko Doma. I nic. W czwartek rano troje wiernych wsiadlo do furgonetki i odjechali. Poza tym nikt ani nie wyjezdzal, ani nie przyjezdzal.

– A Kathryn?

– Jej nie widzialem,

– Sprawdziles tablice rejestracyjne?

– Tak, szefie. Obie furgonetki sa zarejestrowane na Doma Owensa na adres Adier Lyons.

– Czy on ma prawo jazdy?

– Wydane przez stan Palmetto w tysiac dziewiecset osiemdziesiatym osmym. Zadnej wzmianki, ze to kontynuacja. Najwyrazniej wielebny przyszedl wtedy, bo wlasnie zdal egzamin. Ubezpieczenie placi na czas. Gotowka. Zadnych opoznien. Zadnych aresztowan czy wezwan do sadu.

– Inne rachunki? – Staralam sie nie szelescic celofanem.

Вы читаете Dzien Smierci
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату