pasowal?

Detektyw spojrzal na niego, a pozniej na mnie. Jego twarz byla neutralna. Nie wiedzialam, czy zrozumial to, co chcial powiedziec LaManche, czy po prostu nie wiedzial nic o innych przypadkach. Claudel byl zdolny do tego, zeby nie podzielic sie moimi spostrzezeniami ze swoim partnerem. Nawet jesli rzeczywiscie tak bylo, Charbonneau i tak nie mogl przyznac sie do niewiedzy.

– No. Chyba tak. Zobacze, co sie da zrobic.

LaManche nie odrywal swych smutnych oczu od Charbonneau. Czekal.

– No dobrze, dobrze. Przyjdziemy tutaj. A teraz lepiej bedzie, jak juz rusze tylek i zaczne szukac tego gnoja. Jesli pojawi sie Claudel, niech pan mu powie, ze bede w komendzie kolo osmej.

Byl wzburzony. Wyraznie nie przypadla mu do gustu koncepcja LaManche'a. Widac bylo, ze zanosi sie na dluzsza rozmowe z jego partnerem.

LaManche ponownie zabral sie do autopsji, jeszcze nim drzwi zdazyly zamknac sie za Charbonneau. Reszta byla czysta rutyna. Klatke piersiowa otwarto nacieciem w ksztalcie litery Y. Usunieto z niej organy wewnetrzne, zwazono je, przekrojono i zbadano. Ustalono pozycje figurki, oceniono i opisano rany wewnetrzne. Daniel skalpelem przecial skore na koronie glowy, sciagnal twarz w dol, a reszte podniosl do gory i uzywajac specjalnej pily pobral kawalek szczytu czaszki. Cofnelam sie o krok i wstrzymalam oddech, kiedy zawyla pila i poczulam zapach palonej kosci. Struktura mozgu byla normalna. Gdzieniegdzie na jego powierzchni widac bylo galaretowate brylki, ktore wygladaly jak meduzy na gladkiej, szarej kuli. Skrzepy podskorne powstale po uderzeniach w glowe.

Wiedzialam, jakie beda glowne punkty raportu LaManche'a. Ofiara byla zdrowa, mloda kobieta bez zadnych anomalii czy oznak choroby. Potem napisze, ze tego dnia ktos uderzal ja palka z taka sila, ze pekla jej czaszka, podobnie jak naczynia krwionosne w mozgu, powodujac krwotok. Oprawca uderzyl ja przynajmniej piec razy. Potem wcisnal figurke w jej pochwe, rozcial jej cialo i odcial piers.

Kiedy myslalam o tym, co przeszla, przebiegl mnie dreszcz. Rany pochwy przesadzily o jej smierci. Jej rozerwane cialo musialo bardzo silnie krwawic. Figurke musiano w nia wcisnac, kiedy jej serce jeszcze bilo. Kiedy jeszcze zyla.

– …powiedz Danielowi, czego potrzebujesz, Temperance.

Nie sluchalam. Glos LaManche'a przywolal mnie do terazniejszosci. Juz skonczyl i sugerowal, zebym pobrala fragmenty kosci. Mostek i zebra usunieto juz na poczatku autopsji, wiec powiedzialam Danielowi, zeby je wyslal na gore do wymoczenia i wyczyszczenia.

Podeszlam do ciala i zajrzalam w jame piersiowa. Bylo widac kilka malych, wijacych sie naciec na kregach niedaleko zoladka. Wygladaly jak szlaczek szczelin w twardej tkance chroniacej kregoslup.

– Chce miec kregi gdzies odtad dotad. Zebra tez. – Wskazalam na fragment z nacieciami. – Wyslij to Denisowi. Powiedz mu, zeby je wymoczyl, ale zadnego gotowania. I wyjmuj je bardzo ostroznie. Nie dotykaj ich zadnym ostrzem.

Sluchal z wyciagnietymi przed siebie rekoma w rekawiczkach. Poruszal nosem i gorna warga, kiedy usilowal poprawic sobie okulary. Co chwile kiwal glowa.

Kiedy skonczylam mowic, spojrzal na LaManche'a.

– Potem zamknac? – spytal.

– Tak – odparl LaManche.

Daniel zabral sie do pracy. Wyjmie czesc kosci, potem wlozy organy wewnetrzne do srodka i zamknie tulow. Na koniec doprowadzi twarz do porzadku i zszyje z reszta w miejscu, gdzie skora zostala przecieta. Oprocz szwow w ksztalcie litery Y, Margaret Adkins bedzie wygladala tak, jakby nikt jej nie ruszal. Bedzie mogla zostac pogrzebana.

Wrocilam do swojego gabinetu i zdecydowalam sie troche ochlonac przed pojechaniem do domu.

Piate pietro bylo zupelnie puste. Obrocilam krzeslo, polozylam nogi na parapecie i spojrzalam przez okno na moj rzeczny swiat. Na moim brzegu stal kompleks Miron, przypominajacy budowle z klockow lego – wymyslne szare budynki polaczone pozioma, stalowa konstrukcja. Za fabryka cementu, nieco dalej w gore rzeki powoli plynela lodz, ktorej swiatla byly ledwo widoczne w gestniejacym mroku.

W budynku bylo zupelnie cicho, ale ta martwa cisza nie pozwalala mi sie rozluznic. Moje mysli byly rownie mroczne, jak rzeka. Przez chwile zastanawialam sie, czy ktos mi sie przyglada z fabryki, ktos, kto jest rownie samotny i rownie zdenerwowany przebywaniem po godzinach w pustym budynku, w ktorym cisza az dzwoni w uszach.

Zle spalam i bylam na nogach juz od wpol do siodmej. Powinnam byc zmeczona, ale zamiast tego bylam ozywiona. Zlapalam sie na tym, ze bezwiednie bawilam sie swoja prawa brwia, byl to nerwowy tik, ktory nieslychanie draznil mojego meza. Pomimo ze calymi latami zwracal mi na to uwage, i tak sie nie odzwyczailam. Separacja ma swoje dobre strony. Moge sie teraz do woli szarpac nerwowo za brwi.

Pete. Nasz ostatni wspolnie spedzony rok. Twarz Katy, kiedy powiedzielismy jej, ze sie rozstajemy. Myslelismy, ze nie powinno to byc zbyt bolesne, bo przeciez uczyla sie i mieszkala poza domem. Jak bardzo sie mylilismy. Widzac jej lzy, prawie zdecydowalam sie zmienic swoja decyzje… Wrocila Margaret Adkins, jej przykurczone palce. Rece, ktorymi malowala drzwi na niebiesko. Wieszala plakaty syna. A morderca. Czy teraz tez na kogos polowal? Czy rozkoszowal sie tym, co dzisiaj zrobil? Czy jego zadza krwi zostala zaspokojona, czy potrzeba zabijania tylko sie wzmogla po tym, co zrobil?

Zadzwonil telefon. Jego glosny sygnal przywolal mnie do rzeczywistosci z tego prywatnego swiata, w ktorym sie znajdowalam. Tak mnie wystraszyl, ze az podskoczylam i potracilam lokciem stojak z dlugopisami i pisakami, ktore rozsypaly sie po biurku.

– Doktor Bren…

– Tempe. Och, dzieki Bogu! Dzwonilam do ciebie do domu, ale cie nie zastalam. Oczywiscie. – Zasmiala sie nerwowo. – Pomyslalam, ze i tak sprobuje pod tym numerem, chociaz nie wierzylam, ze cie tu znajde.

Poznawalam jej glos, ale bylo w nim cos takiego, czego nigdy wczesniej w nim nie slyszalam. Brzmial jakos zbyt wysoko i mial dziwna intonacje. Mowila szybko i jakby byla zdyszana. Miesnie brzucha sciagnely mi sie juz po raz kolejny tego dnia.

– Gabby, nie odzywalas sie przez trzy tygodnie. Dlaczego nie…?

– Nie moglam. Bylam czyms… zajeta. Tempe, potrzebuje pomocy. Dobiegl mnie chrobot i drapanie, kiedy przekladala sluchawke z jednej reki do drugiej. W tle slyszalam szum miasta – stlumione glosy i metaliczne dzwieki. Oczyma wyobrazni widzialam, jak stoi wystraszona w budce telefonicznej i rozglada sie wokol niespokojnie.

– Gdzie jestes? – Wybralam jeden z dlugopisow lezacych na biurku zaczelam nim obracac.

– Jestem w restauracji. La Belle Province. To na rogu Ste. Catherine i St. Laurent. Przyjedz po mnie. Temp. Nie moge wyjsc na dwor.

Grzechot stal sie bardziej wyrazny. Robila sie coraz bardziej nerwowa.

– Gabby, mialam tutaj dzisiaj bardzo ciezki dzien. Jestes blisko swojego mieszkania. Nie moglabys…

– On mnie zabije! Juz nie moge nad tym zapanowac. Myslalam, ze bede mogla, ale nie moge. Nie moge juz go dluzej oslaniac. Musze chronic siebie. On nie ma racji. Jest niebezpieczny. On jest… completement fou!

Mowila coraz bardziej piskliwym glosem, swiadczacym o rosnacej w niej histerii. Nagle urwala i po chwili przeszla na francuski. Przestalam obracac w reku dlugopis i spojrzalam na zegarek – 9:15. Cholera.

– No, dobra. Bede za kwadrans. Wypatruj mnie. Przejade przez Ste. Catherine.

Serce bilo mi bardzo szybko, a rece mi sie trzesly. Zamknelam gabinet na klucz i praktycznie pobieglam do samochodu, na nogach jak z waty. Czulam sie tak, jakbym wypila osiem filizanek kawy.

7

W czasie jazdy moje uczucia zmienialy sie jak w kalejdoskopie. Slonce juz zaszlo, ale miasto bylo jasno oswietlone. Okna mieszkan we wschodniej czesci miasta, otaczajacej budynek SQ migotaly w oddali, a

Вы читаете Zapach Smierci
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×