nie spal tak ciagle?

Zamknal oczy i wyprezyl szyje albo chcac pokazac swoje niezadowolenie, albo starajac sie maksymalnie wykorzystac moje pieszczoty. Kiedy cofnelam reke, ziewnal szeroko, ponownie polozyl glowe na lapach i przygladal sie mi spod ciezkich powiek. Poszlam do sypialni, wiedzac, ze w koncu i tak przyjdzie. Odpielam spinki do wlosow, rzucilam ubrania na podloge, zdjelam narzute i zwalilam sie na lozko.

Natychmiast zapadlam w mocny, pozbawiony snow sen. Nie bylo zadnych zjaw, zadnych mrozacych krew w zylach scen. W pewnym momencie poczulam na nodze cieply ciezar i zrozumialam, ze to Birdie, ale spalam dalej, pograzona w czarnej prozni.

Potem nagle serce zaczelo walic mi jak mlotem i otworzylam szeroko oczy. Bylam zupelnie rozbudzona, czulam silny niepokoj, ale nie wiedzialam dlaczego. Przejscie bylo tak nagle, ze musialam miec chwile na to, by dojsc do siebie.

W pokoju panowaly egipskie ciemnosci. Zegarek wskazywal pierwsza dwadziescia siedem. Birdiego nie bylo. Lezalam w ciemnosci, wstrzymujac oddech, nasluchujac i starajac sie zrozumiec. Dlaczego moje cialo tak gwaltownie zareagowalo? Czy cos uslyszalam? Co wykryl moj osobisty radar? Jakis receptor przeslal sygnal. Czy Birdie cos slyszal? Gdzie on jest? Nie mial zwyczaju wloczyc sie gdzies po nocach.

Rozluznilam miesnie i wytezylam sluch. Slyszalam tylko serce dudniace w mojej piersi. W domu panowala zlowieszcza cisza.

Potem to uslyszalam. Miekkie uderzenie, a po nim slaby metaliczny brzek. Czekalam zesztywniala, nie oddychajac. Dziesiec. Pietnascie. Dwadziescia sekund. Na zegarze zmienila sie cyfra. Potem, kiedy juz myslalam, ze to tylko moja wyobraznia, uslyszalam to znowu. Uderzenie. Brzek. Zacisnelam zeby trzonowe z sila imadla, a rece zwinelam w piesci.

Czy ktos jest w mieszkaniu? Przyzwyczailam sie do normalnych dzwiekow tego miejsca. Ten byl inny, byl akustycznym intruzem. Nie znalam go.

Cicho odsunelam koldre i spuscilam nogi z lozka. Blogoslawiac sie w duchu za wczorajsze niedbalstwo, siegnelam po bluze i dzinsy i zalozylam je na siebie. Ruszylam ukradkiem przez dywan.

Zatrzymalam sie przy drzwiach, zeby sie rozejrzec za jakas potencjalna bronia. Niczego takiego nie zauwazylam. Nie bylo ksiezyca, ale swiatlo latarni ulicznej saczylo sie przez okno w drugiej sypialni i spowijalo czesc przedpokoju slaba poswiata. Ukradkiem minelam lazienke i zblizalam sie do przedpokoju, skad prowadzily drzwi do ogrodu. Co kilka krokow zatrzymywalam sie i nasluchiwalam, wstrzymujac oddech i majac caly czas szeroko otwarte oczy. Kolo wejscia do kuchni ponownie uslyszalam ten dzwiek. Uderzenie. Brzek. Dochodzil gdzies z okolicy drzwi balkonowych.

Skrecilam w prawo do kuchni i spojrzalam w strone drzwi balkonowych, skad widac bylo wewnetrzny dziedziniec budynku. Nic sie nie ruszalo. Cicho przeklinajac swoja awersje do broni, rozejrzalam sie po kuchni za jakas sztuka. Arsenal to nie byl. Cicho przesunelam drzaca reke wzdluz sciany, chcac wyczuc wieszak na noze. Wybralam noz do chleba, oplotlam raczke palcami, skierowalam ostrze ku gorze i wyprostowalam reke.

Powoli, badajac grunt bosymi stopami, ruszylam na palcach tak daleko, zeby moc zajrzec do duzego pokoju. Bylo tam rownie ciemno jak w sypialni i kuchni.

W mroku udalo mi sie zauwazyc Birdiego. Siedzial ponad metr od drzwi i wpatrywal sie uporczywie w cos za szyba. Koniuszek jego ogona kolysal sie nerwowo z lewa na prawo. Wygladal na tak napietego, jak luk przed strzalem.

Uslyszalam kolejne uderzenie-brzek, serce przestalo mi bic i wstrzymalam oddech. Dzwiek dobiegl z zewnatrz. Birdie podniosl uszy.

Zrobilam piec niepewnych krokow i znalazlam sie kolo niego. Odruchowo wyciagnelam reke, zeby poglaskac go po glowie. Nie spodziewajac sie dotkniecia, wystrzelil jak strzala i przemknal po pokoju z taka predkoscia, ze jego pazury zostawily slady na dywanie. W mroku wygladaly jak male, czarne przecinki. Jesli mozna by powiedziec, ze koty krzycza, to Birdie wlasnie to zrobil.

Jego ucieczka zupelnie mnie rozlozyla. Przez chwile bylam sparalizowana, wrosnieta w podloge, jak posag w ziemie na Wyspie Wielkanocnej.

Zrob tak, jak kot i wynos sie stad! Odezwal sie we mnie strwozony glos.

Zrobilam krok do tylu. Uderzenie. Brzek. Zatrzymalam sie, sciskajac noz i, taka sila, jakby to byla lina ratunkowa. Cisza. Ciemnosc. Da-dum. Da-dum. Sluchalam bicia swojego serca, starajac sie znalezc w mozgu jakas czesc bedaca jeszcze w stanie jasno myslec.

Jesli ktos jest w mieszkaniu, dotarlo do mnie, to musi byc za toba. Droga ucieczki prowadzi przed ciebie, a nie do tylu. Ale jesli ktos jest na zewnatrz, nie otwieraj mu drogi do srodka.

Da-dum. Da-dum.

Halas dochodzi z zewnatrz, upieralam sie. To, co slyszal Birdie, jest na zewnatrz.

Da-dum. Da-dum.

Rozejrzyj sie. Przycisnij sie do sciany obok drzwi prowadzacych na dziedziniec i odchyl zaslony tylko tyle, zeby wyjrzec na zewnatrz. Moze zobaczysz jakis ksztalt w ciemnosci.

Logiczne.

Uzbrojona w noz kuchenny, odlepilam jedna noge od dywanu i powoli ruszylam do przodu, az dotarlam do sciany. Oddychajac gleboko, odciagnelam nieco zaslone. Ksztalty i cienie na dziedzincu byly slabe, ale dalo sie je rozpoznac. Drzewo, lawka, troche krzakow. Nie widac zadnego ruchu, oprocz galezi smaganych wiatrem. Stalam nieruchomo przez dluga chwile. Nic sie nie zmienilo. Podeszlam do srodka zaslony i sprawdzilam klamke drzwi. Zamkniete.

Trzymajac noz w pogotowiu, plecami ocierajac sie o sciane, przesuwalam sie w strone drzwi wejsciowych. W strone systemu alarmowego. Swiatelko sie palilo, wskazujac, ze nikt nie dostal sie do mieszkania! Powodowana impulsem, nacisnelam przycisk probny.

Pisk przecial cisze i pomimo ze sie go spodziewalam i tak podskoczylam. Reka odskoczyla mi do gory, przygotowujac noz do ataku.

Glupia! powiedziala mi dzialajaca czesc mozgu. Alarm dziala i nikogo nie ma w domu! Niczego nie otworzono! Nikt nie wszedl.

Wiec jest na zewnatrz! odpowiedzialam, caly czas rozdygotana. Byc moze, przyznal mozg, wiec nie jest jeszcze tak zle. Zapal jakies swiatla, pokaz, ze cos sie dzieje w mieszkaniu i kazdy sep sie stad ulotni.

Staralam sie przelknac sline, ale usta byly zbyt suche. Zdobylam sie na odwage i wlaczylam swiatlo w przedpokoju, a po chwili wszystkie inne miedzy przedpokojem a sypialnia. Nigdzie ani sladu intruzow. Kiedy usiadlam na brzegu lozka, trzymajac w reku noz, znowu to uslyszalam. Stlumione uderzenie, brzek. Wzdrygnelam sie, prawie sie raniac.

Osmielona przeswiadczeniem, ze w mieszkaniu nikogo nie ma, pomyslalam: W porzadku, sukinsynu, tylko sie rusz, to zadzwonie po gliny.

Wrocilam do drzwi balkonowych wychodzacych na boczny dziedziniec, tym razem szlam szybko. Ten pokoj ciagle byl nie oswietlony, wiec jeszcze raz odchylilam brzeg zaslony i wyjrzalam na zewnatrz, smielej niz przedtem

Wszystko wygladalo tak samo. Niejasno znajome ksztalty, niektore poruszane przez wiatr. Uderzenie, brzek! Wzdrygnelam sie odruchowo, a potem pomyslalam: Ten dzwiek nie dobiega od drzwi, tylko skads dalej.

Przypomnialam sobie o reflektorze na bocznym dziedzincu i ruszylam sie, zeby znalezc wlacznik. Nie czas, by myslec o tym, ze sasiedzi sie zdenerwuja. Wlaczylam swiatlo i wrocilam do zaslony. Reflektor nie byl silny, ale w jego swietle wystarczajaco wyraznie widac bylo dziedziniec.

Deszcz przestal padac, ale zerwal sie wiatr. W snopie swiatla tanczyla delikatna mgielka. Nasluchiwalam przez chwile. Nic. Kilkakrotnie przebieglam wzrokiem przestrzen w polu widzenia. Nic. Zuchwale wylaczylam alarm, otworzylam drzwi balkonowe i wytknelam glowe na zewnatrz.

Po lewej stronie, kolo muru stal czarny, dorodny swierk, ale zaden obcy ksztalt nie czail sie w jego galeziach. Uderzenie. Brzek. Nowa fala strachu.

Bramka. Te odglosy wydaje bramka. Spojrzalam na nia wlasnie w momencie, kiedy wracala na miejsce. Patrzylam jak wiatr nia porusza, na tyle, na ile pozwala zamykajacy ja rygiel. Uderzenie. Brzek.

Czujac sie upokorzona, wyszlam na dziedziniec i podeszlam do bramki. Dlaczego nigdy wczesniej nie odkrylam tego dzwieku? Potem ponownie sie wzdrygnelam. Zniknela klodka. Czy to Winston zapomnial ja zalozyc

Вы читаете Zapach Smierci
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×