Ryan podprowadzil mnie do krzesla, przyniosl wode i nie zadawal zadnych pytan. Nie mam pojecia, jak dlugo tam siedzialam, czujac tylko pustke. W koncu, powoli doszlam do siebie i zaczelam sie zastanawiac.

Dzwonil do mnie. Dlaczego? Kiedy?

Patrzylam, jak Gilbert zaklada gumowe rekawiczki i przejezdza reka po wnetrzu smietnika. Wyciagnal cos stamtad i wrzucil do zlewu.

Staral sie dotrzec do mnie? Czy do Gabby? Co mial zamiar powiedziec? Czy w ogole mial zamiar cos mowic, czy chcial tylko sprawdzic, czy jestem u siebie?

Fotograf przechodzil z pokoju do pokoju, a jego flesz blyskal w tym mrocznym mieszkaniu jak swietliki.

Puste wiadomosci. To jego sprawka?

Technik w gumowych rekawiczkach i kombinezonie obwiazywal ksiazki tasma i chowal je do workow, oznaczajac kazdy z nich, a potem podpisywal sie na pieczeci. Inny rozprowadzal pedzelkiem bialy proszek po czerwono-czarnym lakierze polek. Trzeci oproznial lodowke, wyjmowal paczki owiniete brazowym papierem i wkladal je do przenosnej chlodziarki.

Czy umarla tutaj, czy to, na co teraz patrzylam, bylo jej ostatnim w zyciu widokiem?

Ryan rozmawial z Charbonneau. W panujacej duchocie docieraly do mnie strzepy ich rozmowy. Gdzie jest Claudel? Pojechal. Przycisnij dozorce budynku. Dowiedz sie o piwnicach, magazynach. Wez klucze.

Charbonneau wyszedl i wrocil potem z kobieta w srednim wieku ubrana w fartuch i tenisowki. Ponownie znikneli w towarzystwie czlowieka, ktory pakowal ksiazki.

Ryan wielokrotnie proponowal, ze zawiezie mnie do domu. Nic nie moge tutaj zrobic, mowil delikatnie. Wiedzialam to, ale nie moglam wyjsc.

Babcia zjawila sie kolo czwartej. Nie byla ani wrogo do nas nastawiona, ani skora do wspolpracy. Niechetnie podala opis Tanguaya. Mezczyzna. Spokojny. Rzadkie, brazowe wlosy. Przecietny pod kazdym wzgledem. Opis pasowalby do polowy mezczyzn w Ameryce Polnocnej. Nie wiedziala, gdzie on jest, ani kiedy wroci. Przedtem tez wyjezdzal, ale nigdy na dlugo. W ogole zauwazyla jego wyjazd tylko dlatego, ze Tanguay poprosil Mathieu, zeby karmil jego rybki. Byl mily dla Mathieu i dawal mu pieniadze, kiedy opiekowal sie jego rybkami. Niewiele wiecej o nim wiedziala, widywala go rzadko. Wydawalo jej sie, ze pracuje i ze ma samochod. Nie byla pewna. Nie obchodzilo jej to. Nie chciala byc w to zamieszana.

Ekipa przez cale popoludnie i kawal nocy przetrzasala mieszkanie. Ja nie. O piatej czulam, ze musze wyjsc. Przyjelam w koncu propozycje Ryana.

Niewiele mowilismy w samochodzie. Ryan powtorzyl to, co mowil przez telefon. Mialam siedziec w domu. Moj budynek bedzie obserwowany dwadziescia cztery godziny na dobe. Zadnych nocnych wyjsc. Zadnych samotnych wypadow.

– Daj mi spokoj, Ryan – powiedzialam glosem zdradzajacym moj stan emocjonalny.

Przez reszte czasu panowala niezreczna cisza. Kiedy dojechalismy pod moj dom, Ryan zaparkowal i odwrocil sie do mnie. Czulam jego wzrok na boku swojej twarzy.

– Posluchaj, Brennan. Nie staram ci sie naprzykrzac. Ten smiec tonie. To pewne jak w banku. Chcialbym tylko, zebys zyla i sama mogla to zobaczyc.

Jego troska ujela mnie bardziej, niz bylam sklonna przyznac.

Wzieli sie energicznie do roboty. Rozeslano komunikat, ze Tanguay jest poszukiwany, do wszystkich gliniarzy w Quebecu, do Ontario Provincional Police, do policji konnej i policji stanowej w Nowym Jorku i Yermont. Ale Quebec jest duzy, a jego granice latwo przekroczyc. Jest mnostwo miejsc, w ktorych mozna sie ukryc i z ktorych mozna uciec.

W nastepnych dniach rozwazalam rozne mozliwosci. Tanguay mogl sie gdzies ukrywac i czekac na sprzyjajace okolicznosci. Mogl byc martwy. Mogl wyjechac. Seryjni mordercy tak robia. Kiedy wyczuwaja niebezpieczenstwo, pakuja manatki i przenosza sie gdzies indziej. Niektorych nigdy nie udaje sie zlapac. Nie. Tego nie przyjmowalam do wiadomosci.

W niedziele w ogole nie wyszlam z domu. Birdie i ja robilismy to, co Francuzi okreslaja mianem coconer. Zylismy jak w kokonie. Nie ubralam sie, unikalam radia i telewizji. Nie znioslabym ogladania zdjecia Gabby ani sluchania przesadnie dokladnych opisow ofiary i podejrzanego. Wykonalam tylko trzy telefony, najpierw zadzwonilam do Katy, a potem do mojej ciotki w Chicago. Wszystkiego najlepszego, ciociu! Skonczyla osiemdziesiat cztery lata. Niezle.

Wiedzialam, ze Katy jest w Charlotte, chcialam sie tylko upewnic. Nikt nie odbieral. Oczywiscie. Cholerna odleglosc. Nie. Blogoslawiona odleglosc. Nie chcialam, zeby moja corka byla tutaj, gdzie ten potwor mial w rekach jej zdjecie. Nigdy sie nie dowie, co znalazlam.

Ostatni telefon byl do matki Gabby. Byla pod wplywem srodkow uspokajajacych i nie mogla podejsc do telefonu. Rozmawialam z panem Macaulay. Zakladajac, ze nie potrzebuja juz ciala, pogrzeb odbedzie sie w czwartek.

Przez jakis czas siedzialam szlochajac, a moje cialo kolysalo sie jakby w rytm metronomu. Demony mieszkajace w mojej krwi domagaly sie alkoholu. Przyjemnosc-bol, taka prosta zasada. Nakarm nas. Omam nas. Ugas pragnienie.

Ale nie zrobilam tego. To byloby latwe. Przegralas set do zera, wiec czas uscisnac reke przeciwnikowi, zrelaksowac sie i napic sie piwa. Tylko, ze to nie tenis. Gdybym przegrala te gre, zaprzepascilabym swoja kariere, stracilabym przyjaciol i szacunek dla samej siebie. Cholera, wlasciwie to mogla bym pozwolic zalatwic mnie St. Jacquesowi/Tanguayowi.

Nie poddam sie. Nie butelce i nie maniakowi. Jestem to winna Gabby. Wiec bylam trzezwa i czekalam, szczerze pragnac, zeby Gabby porozmawiala ze mna i utwierdzila mnie w tym, zeby nie pic. Czesto wygladalam przez okno, zeby sie upewnic, ze policjanci sa na miejscu.

W poniedzialek kolo wpol do dwunastej zadzwonil Ryan. LaManche skonczyl autopsje. Przyczyna smierci: uduszenie. Chociaz cialo juz zaczelo sie rozkladac, znalazl gleboka bruzde na szyi Gabby. Nad i pod nia, skore znaczyly zadrapania i rowki. Naczynia krwionosne w tkance gardla nosily slady setek malych krwotokow.

Ryan zamilkl. Wyobrazilam sobie Gabby desperacko walczaca o oddech, o zycie. Przestan. Dzieki Bogu, ze znalezlismy ja tak szybko. Nie bylabym w stanie stawic czola Gabby na moim stole do autopsji. Bol wywolany jej strata i tak byl nie do zniesienia.

– …byla zlamana. Poza tym to, czego uzywal, mialo ogniwa albo petelki czy cos takiego, bo zostawilo spiralne slady na skorze.

– Zostala zgwalcona?

– Nie byl w stanie powiedziec, procesy gnilne zaszly za daleko. Nie znalazl zadnych sladow spermy.

– Czas smierci?

– LaManche uwaza, ze co najmniej piec dni. Wiemy, ze maksimum to dziesiec.

– Szeroki przedzial.

– Biorac pod uwage upal i to, ze nie byla gleboko zakopana, cialo powinno byc w gorszym stanie.

O, Boze. Wcale nie musiala umrzec tego dnia, kiedy zniknela.

– Przeszukaliscie jej mieszkanie?

– Nikt jej nie widzial, ale byla chyba tam.

– A co z Tanguayem?

– Zdziwisz sie. Facet jest nauczycielem. W malej szkole na jakiejs wyspie na zachodzie… – Uslyszalam szelest przewracanego papieru. – St. Isidor. Uczy tam od 1991 roku. Ma dwadziescia osiem lat. Kawaler. W podaniu o prace w rubryce “krewni' napisal “brak'. Sprawdzamy to. Mieszka na Seguin od 91 roku. Wlascicielce mieszkania wydaje sie, ze przedtem byl gdzies w Stanach.

– Odciski?

– Mnostwo. Sprawdzilismy je, ale nie mamy takich w kartotece. Dzisiaj rano wyslalismy je na poludnie.

– A wewnatrz rekawiczki?

– Przynajmniej dwa wyrazne i rozmazany slad dloni. Obraz Gabby. Plastikowy worek. Inna rekawiczka. Zapisalam jedno slowo. Rekawiczka.

– Ma tytul naukowy?

– Studiowal w Bishops. Bertrand jest wlasnie teraz w Lennoxville. Claudel probuje wyciagnac jakies

Вы читаете Zapach Smierci
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×