— W jaki sposob sie to odbywalo?
— Co to ma byc? Seminarium? — Rudi ustawil przed soba trzy talerzyki; dwa niniejsze po lewej stronie, wiekszy po prawej. — To wszystko przed wojna byla Polska. W trzydziestym dziewiatym zachodnie prowincje — stuknal dwa male talerzyki — zostaly przylaczone do Niemiec. Reichsgau Danzig-West Prussia i Reichsgau
Wartheland. — Odsunal na bok duzy talerzyk. — A z tego utworzono Generalna Gubernie. Kadlubowe panstwo. Dwie zachodnie prowincje zostaly zgermanizowane. To nie jest moja dzialka, rozumiesz, ale widzialem kilka liczb. W tysiac dziewiecset czterdziestym zalozyli, ze na jeden kilometr kwadratowy ma przypadac stu Niemcow. I dokonali tego w ciagu trzech lat. Niewiarygodna operacja, zwazywszy na to, ze wciaz przeciez trwala wojna.
— Ilu ludzi w to zaangazowano?
— Milion. Biura eugeniczne SS odnajdywaly Niemcow w miejscach, o ktorych by ci sie nie snilo: w Rumunii, Bulgarii, Serbii, Chorwacji. Jesli twoja czaszka miala odpowiednie rozmiary i pochodziles z odpowiedniej wioski, dostawales bilet.
— A Buhler?
— Coz… Zeby zrobic miejsce dla miliona Niemcow w nowych wschodnich prowincjach, trzeba bylo wywiezc stamtad milion Polakow.
— I wywieziono ich do Generalnej Guberni?
Halder rozejrzal sie ukradkiem, zeby sprawdzic, czy na pewno nikt ich nie podsluchuje. Ten szybki rzut oka w lewo i w prawo ludzie nazywali „niemieckim spojrzeniem”.
— Mieli rowniez na glowie Zydow wydalonych z Niemiec i terytoriow zachodnich: Francji, Holandii, Belgii.
— Zydow?
— Oczywiscie. Nie musisz tak krzyczec. — Rudi mowil tak cicho, ze Xavier musial pochylic sie nad stolikiem, zeby go uslyszec. — Mozesz sobie wyobrazic: panowal tam istny chaos. Przeludnienie. Glod. Choroby. Wbrew temu, co mowia, zycie nadal nie jest tam uslane rozami.
Co tydzien w gazetach i telewizji ukazywaly sie apele Ministerstwa do Spraw Wschodu zachecajace do przeniesienia sie do Generalnej Guberni. „Niemcy! Wezcie to, co wam sie nalezy! Farma — za darmo! Gwarantowany dochod przez pierwsze piec lat”. Reklamy pokazywaly szczesliwych, oplywajacych we wszelkie dostatki kolonistow. Ale z powrotem docierala tez smutna prawda — o egzystencji, ktorej wyznacznikami byla nieurodzajna ziemia, wyczerpujaca praca i ponure osiedla, do ktorych wszyscy Niemcy musieli wracac o zmroku w obawie przed atakami miejscowych partyzantow. Generalna Gubernia byla gorsza niz Ukraina, gorsza niz Ostland, gorsza nawet niz okolice Moskwy.
Podszedl do nich kelner, proponujac jeszcze jedna filizanke kawy. March odprawil go skinieniem reki.
— Frank rzadzil wszystkim z Krakowa, z zamku na Wawelu — podjal tym samym cichym tonem Halder, kiedy kelner znalazl sie poza zasiegiem glosu. — Tam wlasnie rezydowal Buhler. Mam przyjaciela, ktory pracuje tam w panstwowym archiwum. Boze, jakie on opowiada historie… Trudno uwierzyc, w jakie oplywali luksusy. Prawdziwe rzymskie imperium. Obrazy, arrasy, bizuteria, skarby zagrabione z kosciolow. Lapowki w gotowce i w naturze, jesli rozumiesz, o co mi chodzi. — Na sama mysl o tym wszystkim w niebieskich oczach Rudiego zaswiecily sie ogniki. Poruszal nerwowo brwiami.
— I Buhler maczal w tym wszystkim palce?
— Kto wie? Jesli tego nie robil, musial byc naprawde jedynym sprawiedliwym.
— To wyjasnia, dlaczego ma dom w Schwanenwerder. Halder gwizdnal cicho.
— Sam widzisz. Prowadzilismy te wojne nie tam, gdzie trzeba, przyjacielu. Zdychalismy zamknieci w smierdzacej metalowej trumnie dwiescie metrow pod powierzchnia Atlantyku, podczas gdy lepsi od nas mieszkali w slaskich zamkach, wylegujac sie na jedwabiu w towarzystwie kilku ponetnych Polek.
Xavier chetnie dowiedzialby sie czegos wiecej, ale nie mial zbyt wiele czasu.
— Wiec wpadniesz do mnie na kolacje, zeby porozmawiac z ta babka z BDM? — zapytal go Halder, kiedy wychodzili.
— Pomysle o tym.
— Moze uda nam sie namowic ja, zeby przyszla w mundurze — dodal Rudi. Kiedy tak stal przed hotelem, z rekoma wsunietymi gleboko w kieszenie i dwukrotnie obwiazanym wokol szyi dlugim szalikiem, jeszcze bardziej przypominal studenta. Nagle uderzyl sie otwarta dlonia w czolo. — Zupelnie zapomnialem! Mialem ci od razu powiedziec. Ta moja pamiec… W zeszlym tygodniu pytalo sie o ciebie w archiwum kilku facetow z Sipo.
March poczul, jak usmiech zastyga mu na twarzy.
— Gestapo? Czego chcieli? — zapytal. Staral sie, by jego glos zabrzmial swobodnie, nonszalancko.
— Och, te same. pytania, co zwykle. Jak sie zachowywal podczas wojny? Czy mial jakies okreslone poglady polityczne? Kim byli jego przyjaciele? Co sie dzieje, Zavi? Szykuje ci sie jakis awans?
— Najwyrazniej. — Nie powinien sie przejmowac, mowil sobie. To na pewno tylko rutynowa akcja. Musi zapytac Maxa, czy nie slyszal o jakiejs nowej lustracji.
— Mam nadzieje, ze kiedy zostaniesz szefem Kripo, nie zapomnisz o starych przyjaciolach.
Mardi rozesmial sie.
— Nie zapomne. — Uscisneli sobie dlonie. — Zastanawiam sie, czy Buhler mial jakichs wrogow — rzucil, kiedy sie rozchodzili.
— Z cala pewnoscia — odparl Halder. — I to wielu.
— Kogo masz na mysli? Rudi wzruszyl ramionami.
— Na przyklad trzydziesci milionow Polakow.
Na drugim pietrze komendy przy Werderscher Markt nie bylo nikogo oprocz polskiej sprzataczki. Kiedy March wyszedl z windy, odwrocona byla do niego plecami. Widzial tylko potezny tylek oparty o podeszwy czarnych kaloszy i czerwona szarfe na wlosach, ktore kolysaly sie, kiedy szorowala podloge. Polka spiewala cicho w swoim ojczystym jezyku. Slyszac, ze sie zbliza, umilkla i obrocila glowe do sciany. Przeslizgnal sie obok niej i wszedl do swego gabinetu. Zamknawszy drzwi, uslyszal, ze znowu zaczela spiewac.
Nie bylo jeszcze dziewiatej. Powiesil czapke przy drzwiach i rozpial guziki munduru. Na jego biurku lezala duza brazowa koperta. Otworzyl ja i wytrzasnal na blat zawartosc. Fotografie z miejsca, gdzie odnaleziono topielca. Blyszczace kolorowe zdjecia. Buhler wygladal na nich niczym wylegujacy sie na brzegu jeziora plazowicz.
Zdjal ze szczytu szafki z aktami staroswiecka maszyne do pisania i postawil ja na biurku. Z drucianego koszyka wzial dwie mocno zuzyte kalki, dwa arkusze lichego papieru i jeden formularz, uzywany do pisania raportu. Ulozyl je w odpowiedniej kolejnosci, wkrecil do maszyny, po czym zapalil papierosa i przez kilka minut wpatrywal sie w zwiedly storczyk.
W koncu zaczal pisac.
Do: Szefa VB3(a) 15.04.64
Dotyczy: nie zidentyfikowanego ciala plci meskiej
Od: Sturmbannfuhrera SS X. Marcha
Pragne zameldowac, co nastepuje:
1. O godzinie 6.28 w dniu wczorajszym polecono mi asystowac przy wylowieniu topielca z Haweli. Zwloki zostaly odkryte o godzinie 6.02 przez SS-Schutze Hermanna Josta, ktory zawiadomil o tym fakcie Ordnungspolizei (zeznanie w zalaczeniu).
2. Nie zgloszono zaginiecia zadnego mezczyzny, ktory odpowiadalby rysopisowi zmarlego. W zwiazku z tym pobralem w celu sprawdzenia w kartotece jego odciski palcow.
3. Umozliwilo to identyfikacje zmarlego jako doktora Josefa Buhlera, czlonka partii w randze Brigadefuhrera SS. W latach 1939-1951 zmarly pelnil sluzbe w Generalnej Guberni na stanowisku sekretarza stanu.
4. Przeprowadzone na miejscu przez Sturmbannfuhrera SS, doktora Augusta Eislera, wstepne ogledziny zwlok wykazaly, ze przyczyna smierci bylo prawdopodobnie utoniecie i ze nastapila ona w nocy 13 kwietnia.