Krew przestala plynac. — Nie lekcewaz przeciwnika.
— Nie lekcewaz mnie. Gdybym nie wrocila do domu, juz bys nie zyl.
Wolal zostawic to bez odpowiedzi. Najwyrazniej latwo bylo wyprowadzic ja z rownowagi.
Apartament przetrzasnieto do gory nogami. Z pootwieranych szuflad zwisaly ubrania, na biurku lezaly porozrzucane papiery, na podlodze oproznione walizki. W gruncie rzeczy jednak, pomyslal, balagan nie byl duzo wiekszy niz przedtem: w zlewie poniewieraly sie brudne naczynia, a w lazience stala bateria w wiekszosci pustych butelek. Pod scianami chwialy sie niebezpiecznie stosy pozolklych egzemplarzy „New York Timesa” i „Time’a”, z kartkami pocietymi przez niemieckich cenzorow. Rewizja w takim mieszkaniu musiala byc istnym koszmarem. Przez brudne firanki przeswiecalo slabe swiatlo. Co pare minut ulica przejezdzalo metro i wtedy trzesly sie wszystkie sciany.
— To chyba twoje? — Podniosla lezacego pod krzeslem lugera. Trzymajac go miedzy palcem wskazujacym i kciukiem wyciagnela w jego strone.
— Tak, dziekuje. — Schowal bron do kabury. Miala wyjatkowy talent do robienia z niego glupka. — Czy cos zginelo?
— Watpie. — Rozejrzala sie po pokoju. — A gdyby nawet, nie jestem pewna, czybym sie zorientowala.
— Ta rzecz, ktora dalem ci wczoraj w nocy…?
— O to ci chodzi? Postawilam ja tam. — Wyciagnela reke w strone kominka i nagle zastygla w bezruchu. — Byla tam…
March zamknal oczy. Kiedy je otworzyl, szczerzyla zeby w usmiechu.
— Nie przejmuj sie. Trzymalam ja przy samym sercu. Niczym milosny list.
Stanela do niego tylem i rozpiela bluzke. Kiedy odwrocila sie z powrotem, w jej reku tkwila koperta. Wzial ja i podszedl do okna.
Byla ciepla w dotyku.
Dluga i waska koperte z recznie czerpanego, luksusowego kremowoblekitnego papieru pokrywaly przypominajace plamy watrobowe drobne cetki. Pachniala inna epoka. Nie widnialo na niej zadne nazwisko ani adres.
Wewnatrz znajdowal sie maly mosiezny kluczyk i gruby niczym tektura, utrzymany w tym samym blekitnym odcieniu arkusz papieru. W prawym gornym rogu miescila sie wydrukowana kwiecistymi literami nazwa banku: Zaugg Cie, Bankiers. Bahnhof Strasse 44, Zurych. Pojedyncze, wystukane pod spodem na maszynie zdanie identyfikowalo okaziciela niniejszego dokumentu jako jednego ze wspolwlascicieli konta numer 2402. List nosil date 8 lipca 1942. Podpisal go Hermann Zaugg, dyrektor.
March jeszcze raz dokladnie przeczytal dokument. Nic dziwnego, ze Stuckart trzymal go w sejfie; bez specjalnego zezwolenia Reichsbanku niemieckiemu obywatelowi nie wolno bylo posiadac konta w zagranicznym banku. Naruszajacym ten zakaz grozila kara smierci.
— Martwilem sie o ciebie. Dzwonilem tutaj kilka godzin temu, ale nikt nie odpowiadal — powiedzial.
— Nie bylo mnie w domu. Wyszlam, zeby zebrac materialy.
— Materialy?
Jej twarz ponownie rozjasnila sie w usmiechu.
Zgodnie z sugestia Marcha wybrali sie na spacer do Tiergarten: tradycyjnego miejsca spotkan berlinczykow, ktorzy maja do omowienia jakies sekrety. Nawet Gestapo nie wynalazlo jeszcze odpowiednich urzadzen, pozwalajacych na zainstalowanie podsluchu w calym parku. W wysokiej, rosnacej pod drzewami trawie sterczaly zolte zonkile. Przy Neuer See dzieci karmily kaczki.
Wydostanie sie z domu Stuckarta nie bylo jej zdaniem zbyt trudne. Wylot przewodu wentylacyjnego wychodzil na alejke prawie na poziomie ziemi. W poblizu nie bylo ani jednego esesmana. Wszyscy krecili sie przed glownym wejsciem. Pobiegla wiec po prostu w strone tylnej uliczki, gdzie zlapala taksowke do domu. Przez pol nocy nie kladla sie spac, czekajac na jego telefon i czytajac w kolko list, az nauczyla sie go na pamiec. Kiedy nie odezwal sie do dziewiatej rano, postanowila dluzej nie zwlekac.
Chciala wiedziec, co przydarzylo sie jemu i Jaegerowi. Powiedzial jej tylko, ze przewieziono ich do siedziby Gestapo i zatrzymano az do rana.
— Masz klopoty?
— Tak. Teraz powiedz, czego sie dowiedzialas.
Najpierw poszla do biblioteki publicznej przy Nollendorf Platz — teraz, kiedy wycofano jej akredytacje, nie miala nic lepszego do roboty. W bibliotece byl spis europejskich bankow. Firma Zaugg Cie wciaz istniala. Siedziba banku nadal miescila sie przy Bahnhof Strasse. Z biblioteki poszla prosto do amerykanskiej ambasady, zeby zobaczyc sie Henrym Nightingale’em.
— Z Nightingale’em?
— Spotkales go wczoraj wieczorem.
Xavier przypomnial sobie: opierajacy dlon na jej ramieniu mlody czlowiek w sportowej marynarce i koszuli z przypinanym kolnierzykiem.
— Chyba mu nic nie powiedzialas?
— Oczywiscie, ze nie. Ale Nightingale i tak jest dyskretny. Mozemy mu zaufac.
— Wole sam decydowac, komu moge ufac. — Troche go rozczarowala. — Czy jest twoim kochankiem? Zatrzymala sie jak wryta.
— A to co znowu za pytanie?
— Ryzykuje wiecej od ciebie. O wiele wiecej. Mam prawo wiedziec.
— Nie masz zadnego prawa. — Byla teraz naprawde wsciekla.
— W porzadku — odparl, unoszac rece. Ta kobieta byla niemozliwa. — Twoja sprawa.
Ruszyli dalej.
Nightingale, wyjasnila, zna od podszewki szwajcarski system bankowy. W Stanach Zjednoczonych pomagal kilku niemieckim uciekinierom, ktorzy probowali wydobyc swoje pieniadze z bankow w Zurychu i Genewie.
Okazalo sie to prawie niemozliwe.
W roku 1934 Reinhard Heydrich wyslal do Szwajcarii agenta Gestapo o nazwisku Georg Hannes Thomae. Polecono mu odkryc nazwiska Niemcow, ktorzy posiadali konta w tamtejszych bankach. Thomae wynajal dom w Zurychu, nawiazal romanse z kilkoma samotnymi kasjerkami i zaprzyjaznil sie z paroma nizszymi urzednikami. Kiedy Gestapo podejrzewalo kogos o posiadanie nielegalnego konta, Thomae skladal wizyte w banku i udajac posrednika probowal wplacic w imieniu tej osoby pieniadze. W momencie przyjecia wplaty
Heydrich zyskiwal pewnosc, ze konto istnieje. Aresztowanego posiadacza zmuszano torturami do wyjawienia wszystkich szczegolow i wkrotce bank otrzymywal depesze, w ktorej zgodnie z wszelkimi stosownymi przepisami proszono o transfer pieniedzy z powrotem do Rzeszy.
Wojna Gestapo ze szwajcarskimi bankami prowadzona byla na coraz szersza skale. Podsluchiwano rozmowy telefoniczne miedzy Szwajcaria i Niemcami. Sprawdzano depesze i listy. Posiadaczy kont skazywano na smierc albo wysylano do obozow koncentracyjnych. W Szwajcarii zaczely sie w koncu glosne protesty. Wreszcie szwajcarskie Zgromadzenie Narodowe uchwalilo nowe prawo bankowe, ktore pod grozba kary wiezienia zakazywalo ujawniania przez banki jakichkolwiek informacji na temat wkladow klientow. Georg Thomae zostal zdemaskowany i wydalony.
Szwajcarskie banki doszly jednak do przekonania, ze prowadzenie interesow z obywatelami Niemiec jest zbyt niebezpieczne i zabiera za duzo czasu. Setki przerazonych wlascicieli porzucily po prostu swoje konta. Szacowni bankierzy nie mieli ochoty angazowac sie dalej w te smiercionosne transakcje. Ich ujawnianie przynosilo same szkody. Do roku 1939 niegdys lukratywny interes z niemieckimi kontami calkowicie sie zalamal.
— A potem wybuchla wojna — kontynuowala Charlie.
Doszli do konca Neuer See i ruszyli z powrotem. Zza drzew dobiegal szum jadacych Osia Wschod — Zachod samochodow. Wyzej widac bylo kopule Wielkiego Palacu. Berlinczycy zartowali, ze tylko osiedlajac sie w srodku, mozna bylo oszczedzic sobie jego widoku.
— Po roku 1939 zapotrzebowanie na szwajcarskie konta z oczywistych przyczyn dramatycznie wzroslo. Ludzie starali sie desperacko wycofac swoje zasoby z Niemiec. W zwiazku z tym banki takie jak Zaugga wprowadzily nowa forme kont depozytowych. Za oplata dwustu frankow otrzymywalo sie skrytke, numer, kluczyk oraz upowaznienie.