wzdecia. Odbijalo mu sie i mial straszliwe gazy.

— Przepraszam — powiedzial do Billy’ego i znowu pryknal. — O Boze — dodal — wiedzialem, ze starosc to nie radosc, ale nie przypuszczalem, ze to takie straszne.

* * *

Billy Pilgrim otworzyl oczy w klinice w Vermont i nie wiedzial, gdzie sie znajduje. Przygladal mu sie jego syn Robert. Mial na sobie mundur slynnych Zielonych Beretow. Jego pszeniczne wlosy byly ostrzyzone krotko, na jeza. Wygladal czysto i schludnie. Mial odznaczenia Purpurowego Serca, Srebrnej Gwiazdy i Brazowej Gwiazdy z dwoma paskami.

Oto byl chlopiec, ktorego wyrzucono ze szkoly, ktory w wieku szesnastu lat byl alkoholikiem, zadawal sie z banda zdeprawowanych wyrostkow i zostal kiedys aresztowany za wywracanie nagrobkow na katolickim cmentarzu. Teraz byl zupelnie innym czlowiekiem. Mial doskonala postawe, lsniace buty, zaprasowane spodnie i dowodzil ludzmi.

— Tato?…

Billy Pilgrim ponownie zamknal oczy.

* * *

Stan Billy’ego nie pozwolil mu wziac udzialu w pogrzebie zony, byl jednak przytomny, kiedy skladano ja do grobu w Ilium. Billy prawie sie nie odzywal od chwili odzyskania przytomnosci, nie skomentowal ani smierci Walencji, ani powrotu Roberta z wojny — uwazano wiec, ze popadl w calkowita apatie. Mowiono o mozliwosci przeprowadzenia pozniej operacji, ktora poprawilaby ukrwienie jego mozgu.

W rzeczywistosci ta apatia Billy’ego byla tylko maska, ktora skrywala goraczkowa dzialalnosc umyslu. Billy ukladal w mysli listy i prelekcje na temat latajacych talerzy, niewaznosci smierci i prawdziwej natury czasu.

* * *

Profesor Rumfoord mowil o Billym przerazajace rzeczy, potworne, straszne, gdyz uwazal, ze jego mozg znajduje sie w stanie rozkladu.

— Dlaczego nie pozwola mu umrzec? — zapytywal Lily.

— Nie wiem — odpowiedziala.

— Przeciez to juz nie jest czlowiek. Lekarze powinni sie zajmowac ludzmi, a jego nalezaloby oddac do weterynarza albo do ogrodnika. Oni wiedzieliby, co z nim zrobic. Spojrz tylko na niego! To ma byc zycie wedlug przedstawicieli medycyny! Piekne zycie, co?

— Nie wiem — powiedziala Lily.

* * *

Rumfoord opowiadal kiedys Lily o bombardowaniu Drezna i Billy wszystko slyszal. Rumfoord mial z Dreznem klopot. Jego jednotomowa historia Amerykanskich Sil Powietrznych w drugiej wojnie swiatowej miala byc popularnym skrotem dwudziestosiedmiotomowej Oficjalnej historii Sil Powietrznych w drugiej wojnie swiatowej. Rzecz polegala na tym, ze w tych dwudziestu siedmiu tomach nie bylo prawie nic na temat nalotu na Drezno, chociaz zakonczyl sie on takim oszolamiajacym sukcesem. Rozmiary tego sukcesu trzymano w tajemnicy przez wiele lat po wojnie — w tajemnicy przed ludnoscia amerykanska, gdyz nie byl on oczywiscie tajemnica dla Niemcow ani dla Rosjan, ktorzy okupowali Drezno po wojnie.

* * *

— Amerykanie dowiedzieli sie wreszcie o Dreznie w dwadziescia trzy lata po wojnie — powiedzial Rumfoord. — Wielu z nich wie dzisiaj, ze bylo to o wiele gorsze od Hiroszimy, musze wiec powiedziec cos na ten temat w swojej ksiazce. Z oficjalnego punktu widzenia Sil Powietrznych bedzie to calkowicie nowy material.

— Dlaczego trzymano to tak dlugo w tajemnicy? — spytala Lily.

— Z obawy, aby rozne tkliwe duszyczki nie pomyslaly, ze decyzja ta nie byla najlepsza z mozliwych.

W tym momencie Billy Pilgrim po raz pierwszy odezwal sie do rzeczy.

— Bylem tam — powiedzial.

* * *

Rumfoord nie mogl potraktowac Billy’ego powaznie, gdyz przywykl juz uwazac go za odrazajacy szczatek czlowieka, dla ktorego lepiej by bylo, gdyby umarl. Kiedy teraz Billy przemowil wyraznie i z sensem, uszy Rumfoorda odebraly jego slowa jak egzotyczny jezyk, ktorego nie warto sie uczyc.

— Co on mowi? — spytal.

Lily musiala sluzyc za tlumacza.

— Mowi, ze tam byl.

— Gdzie?

— Nie wiem — powiedziala Lily. — Gdzie pan byl? — spytala Billy’ego.

— W Dreznie.

— W Dreznie — przetlumaczyla Lily Rumfoordowi.

— On po prostu powtarza nasze slowa — stwierdzil Rumfoord.

— Naprawde?

— Ma widocznie echolalie.

— Naprawde?

* * *

Echolalia jest to zaburzenie umyslowe polegajace na tym, ze chory natychmiast powtarza wszystko, cokolwiek zdrowi ludzie przy nim powiedza. Ale Billy nie byl na to chory. To tylko Rumfoord dla swojej wlasnej wygody twierdzil, ze Billy ma echolalie. Rozumowal na sposob wojskowy: niewygodny czlowiek, ktoremu z pobudek czysto praktycznych zyczyl smierci, musi przeciez cierpiec na jakas odrazajaca chorobe.

* * *

Rumfoord godzinami wmawial lekarzom i pielegniarkom, ze Billy ma echolalie. Przeprowadzono z Billym kilka eksperymentow. Usilowano go sprowokowac do powtorzenia czegos, ale on milczal jak zaklety.

— Teraz tego nie robi — powiedzial Rumfoord ze zloscia. — Jak tylko wyjdziecie, zacznie znowu.

Nikt nie bral diagnozy Rumfoorda powaznie. Personel kliniki uwazal go za nieznosnego starucha, zarozumialego i okrutnego. Czesto powtarzal im przy roznych okazjach, ze ludzie slabi zasluguja na to, by umrzec. Tymczasem personel byl oczywiscie przejety idea, ze ludziom slabym trzeba pomagac i ze nikt nie powinien umierac.

* * *

Tam w klinice Billy przezywal sytuacje, w jakiej czesto znajduja sie ludzie, ktorzy w czasie wojny nie mieli nic do powiedzenia. Probowal przekonac symulujacego gluchote i slepote przeciwnika, ze powinien slyszec i widziec. Milczal az do chwili, kiedy zgaszono swiatla, i po dluzszym milczeniu powiedzial do Rumfoorda:

— Bylem w Dreznie podczas bombardowania jako jeniec wojenny.

Rumfoord westchnal zniecierpliwiony.

— Slowo honoru — powiedzial Billy Pilgrim. — Nie wierzy mi pan?

Вы читаете Rzeznia numer piec
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×