rozmiarow kary, jaka — niebawem poniose z rak mistrza Gurloesa. Nie odczuwalem go rowniez poprzedniego dnia, podczas wedrowki wzdluz Wodnej Drogi, gdyz odegnaly go ode mnie radosc wolnosci i bol wygnania. Teraz wydawalo mi sie, ze jedynym istotnym w dziejach swiata wydarzeniem byla smierc Thec6. Kazda smuga cienia przypominala mi jej wlosy, kazdy blysk biec jej skore. Z trudem powstrzymywalem sie, zeby nie pognac z powrotem do Cytadeli, zeby zobaczyc, czy przypadkiem nie siedzi znowu w swojej celi, czytajac przy blasku srebrnej lampy.
Natrafilismy na kawiarnie, ktorej stoliki rozstawione byly wzdluz ulicy. Wczesna pora sprawila, ze ruch byl jeszcze niewielki. Na rogu lezal martwy czlowiek (zdaje sie, ze uduszony lambrekinem). Doktor Talos przeszukal jego kieszenie, ale nic nie znalazl.
— Musimy sie zastanowic — powiedzial. — Potrzebny nam jest plan.
Kelnerka przyniosla czarki z mokka — Baldanders przysunal sobie jedna i zamieszal wskazujacym palcem.
— Mily Severianie, powinienem chyba przedstawic ci nasza sytuacje. Otoz Baldanders (jest on moim jedynym pacjentem) i ja pochodzimy z terenow dokola jeziora Diuturna. Nasz dom splonal, zas my, pragnac zdobyc srodki na jego odbudowe, postanowilismy wyruszyc w daleka wedrowke. Moj przyjaciel jest czlowiekiem o zadziwiajacej sile. Zwoluje tlum, on lamie pare belek i podnosi kilku ludzi na raz, ja zas sprzedaje moje lekarstwa. To niewiele, mozesz powiedziec. Ale jest i cos wiecej. Napisalem sztuke, udalo nam sie zgromadzic troche rekwizytow i kiedy sytuacja temu sprzyja, przedstawiamy kilka scen, czasem zapraszajac do udzialu takie kogos z widowni. Powiadasz, przyjacielu, ze udajesz sie na polnoc, zas sadzac ze sposobu, w jaki spedziles te noc, moge przypuszczac, ze nie dysponujesz zbyt wielkimi funduszami. Czy moge zaproponowac ci udzial we wspolnym przedsiewzieciu?
— Nie jest zupelnie zniszczony — odezwal sie Baldanders, ktory zrozumial tylko pierwsza czesc wypowiedzi swego towarzysza. — Sciany sa z kamienia, bardzo grube. Zostalo troche sklepien.
— Masz racje. Chcemy odbudowac nasz stary, dobry dom. Rozumiesz jednak, na czym polega nasz problem: znajdujemy sie juz w polowie drogi powrotnej, a zgromadzone przez nas srodki sa jeszcze daleko niewystarczajace. Chcialbym ci zaproponowac…
Podeszla kelnerka; mloda, szczupla kobieta o rzadkich wlosach, niosac miske owsianki dla Baldandersa, chleb i owoce dla mnie i slodycze dla doktora Talosa.
— Coz za atrakcyjne stworzenie! — zauwazyl na glos.
Usmiechnela sie do niego.
— Czy mozesz z nami usiasc? Zdaje sie, ze jestesmy jedynymi klientami.
Zerknela w kierunku kuchni, po czym wzruszyla ramionami i przysunela sobie krzeslo.
— Moze skosztujesz, powinno ci smakowac… Ja i tak bede zbyt zajety mowieniem, zeby jesc. I lyczek mokki, jesli nie masz nic przeciwko temu, zeby pic po mnie.
— Pewnie myslicie, ze pozwala nam jesc za darmo, co? Nic z tego, liczy wszystko po pelnej cenie.
— Ach! Wiec nie jestes corka wlasciciela? To dobrze, bo obawialem sie, ze jestes. Albo jego zona. Jakze mogl dopuscic do tego, zeby taki kwiatuszek rosl przez nikogo nie zerwany?
— Pracuje tu dopiero od miesiaca. Zarabiam tylko to, co mi zostawia. Wezmy was trzech: jesli mi nic nie dacie, to okaze sie, ze obslugiwalam was za darmo.
— Otoz to! Otoz to. A co bys powiedziala na pewna propozycje? Czy odrzucilabys ja, gdyby jej przyjecie moglo uczynic cie bogata?
Mowiac to doktor Talos nachylil sie w jej strone i wtedy uderzylo mnie, ze jego twarz podobna byla nie tyle do lisa (porownanie zbyt proste, bo narzucone wrecz nastroszonymi, ryzymi brwiami i spiczastym nosem), co do lisa wypchanego. Slyszalem nieraz od tych, ktorzy zarabiaja na zycie kopaniem w ziemi, ze nie ma takiego miejsca, w ktorym nie natrafialiby na resztki przeszlosci. Bez wzgledu na to, gdzie wbije sie szpadel w ziemie, spod odwalonej skiby wylania sie pogruchotany bruk i przerdzewialy metal, zas uczeni twierdza, ze ow rodzaj piasku zwany przez artystow polichromem (dlatego, ze w jego biel wmieszane sa roznokolorowe plamki) nie jest wcale piaskiem, tylko ogromnie starym szklem, zmielonym na pyl przez eony tarcia w mlynskich kamieniach huczacego morza. Jezeli pod postrzeganym przez nas poziomem rzeczywistosci sa jeszcze inne jej poziomy, podobnie jak pod powierzchnia gruntu, po ktorym chodzimy znajduja sie kolejne poklady historii, to w jednej z tych lezacych najglebiej, twarz doktora Talosa byla wiszaca na scianie glowa lisa. Zdumialem sie widzac, jak obraca sie i nachyla do kobiety, zyskujac dzieki tym ruchom, ktore pozwolily grac rzucanym przez brwi i nos cieniom zdumiewajace i nadzwyczaj realistyczne pozory zycia.
— Czy odrzucilabys ja? — powtorzyl, a ja otrzasnalem sie, jakbym budzil sie ze snu.
— Co masz na mysli? — zapytala kobieta. — Jeden z was jest katem. Czy mowisz o darze smierci? Autarcha, ktorego oczy przycmiewaja blask gwiazd, chroni zycie swoich poddanych.
— Dar smierci? Och, nie! — rozesmial sie doktor Talos. — Nie, moja droga, ten dar ofiarowano ci juz na samym poczatku, podobnie jak jemu. Nie proponowalibysmy ci czegos, co juz do ciebie nalezy. Darem, ktory ci oferujemy, jest piekno oraz wywodzace sie z niego slawa i bogactwo.
— Jezeli cos sprzedajecie, to musicie wiedziec, ze nie mam pieniedzy.
— Sprzedajemy? Alei skad! Wrecz przeciwnie, proponujemy ci nowa prace. Ja jestem cudotworca, zas ci dwaj szlachetni panowie aktorami. Czy nigdy nie pragnelas wystapic na scenie?
— Tak mi sie wydawalo, ze wy trzej jestescie jacys zabawni.
— Potrzebujemy aktorki do roli mlodej, niewinnej dziewczyny. Jezeli chcesz mozesz te role otrzymac, ale musialabys zaraz z nami odejsc, bowiem nie mamy czasu do stracenia, a nie bedziemy juz tedy przechodzic.
— Bedac aktorka nie stane sie wcale piekna.
— Uczynie cie piekna, poniewaz potrzebujemy cie jako aktorki. Na tym polega moja cudowna moc. Uniosl sie z miejsca. — Wiec teraz albo nigdy. Idziesz?
Kelnerka rowniez wstala, wciaz wpatrujac sie w jego twarz.
— Musze pojsc do pokoju…
— Czy posiadasz cokolwiek wartosciowego? Musze jeszcze dzisiaj nauczyc cie roli i rzucic na ciebie czar urody. Nie moge czekac.
— Zaplaccie mi za sniadanie, a ja pojde i powiem mu, ze odchodze.
— Nonsens! Jako czlonek naszej trupy musisz przyczynic sie do oszczedzania srodkow, ktore bedziemy potrzebowac na kostiumy. Nie mowiac jur o tym, ze sama zjadlas moja porcje. Sama zaplac.
Zawahala sie.
— Mozesz mu zaufac — odezwal sie Baldanders. — Co prawda doktor patrzy na swiat w dosc szczegolny sposob, ale klamie znacznie mniej, niz sie wydaje.
Gleboki, dzwieczny glos podzialal na nia uspokajajaco.
— Dobrze — powiedziala. — Ide z wami.
Kilka chwil pozniej cala nasza czworka znajdowala sie juz kilka przecznic dalej, mijajac stloczone gesto sklepy, ktorych wiekszosc byla jeszcze zamknieta.
— A teraz, moi drodzy przyjaciele, musimy sie rozdzielic — oznajmil doktor Ta1os, kiedy przeszlismy juz spory szmat drogi. — Ja poswiece czas na ksztalcenie naszej sylfidy, a ty, Baldandersie musisz wydostac nasze proscenium i inne rekwizyty z gospody, w ktorej spaliscie z Severianem — ufam, ze nie bedziesz mial z tym zadnych problemow. Severianie, ulokujemy sie kolo Krzyza Ctesiphona. Wiesz, gdzie to jest?
Skinalem glowa, chociaz nie mialem nawet najmniejszego pojecia. Prawde mowiac, zupelnie nie myslalem o tym, zeby do nich wracac.
Doktor Talos odszedl szybkim krokiem w towarzystwie drepczacej u jego boku dziewczyny, a ja zostalem sam z Baldandersem na niemal zupelnie pustej ulicy. Pragnac, zeby i on jak najpredzej mnie opuscil, zapytalem, dokad ma zamiar sie udac. Czulem sie tak, jakbym rozmawial z pomnikiem, a nie z czlowiekiem.
— Nad rzeka jest park, w ktorym mozna spac za dnia, ale nie w nocy. Kiedy bedzie juz prawie ciemno, obudze cie i zabiore nasze rzeczy.
— Ja nie jestem spiacy. Chyba rozejrze sie troche po miescie.
— W takim razie zobaczymy sie przy Krzyzu Ctesiphona.
Nie wiedziec czemu bylem pewien, ze zna dokladnie moje plany.
— Tak — skinalem glowa. — Oczywiscie.
Jego oczy byly puste jak oczy wolu. Odwrocil sie i podazyl wielkimi krokami w kierunku Gyoll. Poniewaz jego park lezal na wschodzie, zas doktor Talos zabral kelnerke na zachod, ja postanowilem ruszyc na pohioc,