poscili w wydrazonych pniach swietych drzew. Czytalismy je z Thecla i dyskutowalismy o nich, a jedna z madrosci mowila, ze wszystko, cokolwiek sie wydarza, ma trzy znaczenia. Pierwsze jest znaczeniem praktycznym, tym, ktore wedlug ksiazki, „dostrzega nawet oracz”. Gdy krowa zuje garsc trawy, to jest to prawdziwa trawa i prawdziwa krowa — to znaczenie jest rownie wazne i rownie prawdziwe jak dwa pozostale. Drugie znaczenie to odbicie otaczajacego je swiata. Kiedy przedmiot pozostaje w kontakcie ze wszystkimi pozostalymi., a tym samym madry obserwator moze dowiedziec sie wszystkiego o wszystkich, widzac tylko jeden z nich. To znaczenie nazywane jest „znaczeniem wrozbitow”, bowiem korzystaja z niego ci, ktorzy przepowiadaja radosne spotkanie obserwujac slad, jaki zostawia na piasku pelznacy waz lub potwierdzaja wzajemnosc uczucia pocierajac o siebie czesci ubrania zainteresowanych osob.

— A trzecie znaczenie?

— To znaczenie nadrzeczywiste. Poniewaz wszystkie przedmioty i zjawiska maja swoj poczatek w Prastworcy i wszystkie zostaly wprawione w ruch przez niego, tymi samym musza wyrazic jego wole, ktora nalezy juz do rzeczy znajdujacych sie ponad nasza rzeczywistoscia.

— Chcesz powiedziec, ze to, co widzielismy, bylo jakims znakiem.

Pokrecilem glowa.

— Ksiazka mowi, ze wszystko jest znakiem. Znakiem jest ten plot, znakiem jest takze opierajace sie o niego drzewo. Niektore znaki moga zdradzac trzecie znaczenie gorliwiej od pozostalych.

Przeszlismy w milczeniu jakies sto krokow.

— Wydaje mi sie, ze jesli to, co mowi ksiazka kasztelanki Thecli, jest prawda — odezwala sie Dorcas — to ludzie rozumieja wszystko na opak. Widzielismy wielka budowle, ktora wzbila sie w niebo i rozwiala bez sladu, prawda?

— Ja zobaczylem ja dopiero w chwili, kiedy wisiala nad miastem. Czy rzeczywiscie uniosla sie tam z ziemi?

Dorcas skinela glowa. Jej jasne wlosy blyszczaly w swietle ksiezyca.

— To, co nazywasz trzecim znaczeniem, jest wrecz oczywiste. Trudniej jest znalezc drugie, natomiast pierwsze, ktore powinno byc najprostsze, pozostaje kompletna zagadka.

Mialem wlasnie powiedziec, ze zgadzam sie z nia — przynajmniej co do pierwszego znaczenia — kiedy z pewnego oddalenia dobiegl gluchy loskot, mogacy byc odglosem gromu.

— Co to? — zapytala przerazonym szeptem Dorcas chwytajac moja dlon w swoja, bardzo ciepla i przyjemna w dotyku.

— Nie wiem, ale wydaje mi sie, ze to gdzies niedaleko stad.

Kiwnela glowa.

— Slysze jakies glosy.

— W takim rasie masz sluch znacznie lepszy od mojego.

Loskot rozlegl sie ponownie, tym razem dluzszy i glosniejszy. Tym razem byc moze dlatego, ze znalezlismy sie odrobine blizej jego zrodla. Wydalo mi sie, ze miedzy pniami rosnacych przed nami mlodych bukow dostrzegam blask ognia.

— Tam! — zawolala Dorcas, wskazujac nieco na polnoc od kepy drzew. — To nie moze byc gwiazda. Jest za nisko, swieci za jasno i zbyt szybko sie porusza.

— W takim razie jest to lampa przymocowana do jakiegos wozu albo niesiona czyjas reka.

Grzmot przetoczyl sie po raz trzeci i teraz juz wiedzialem, ze byl to loskot bebna. Rowniez i ja doslyszalem bardzo jeszcze przytlumione glosy, a szczegolnie jeden, glebszy jeszcze od dzwieku bebna i niemal rownie jak on donosny.

Okrazylismy zagajnik i ujrzelismy okolo piecdziesieciu osob zgromadzonych wokol niewielkiej platformy, na ktorej miedzy plonacymi pochodniami stal olbrzym, trzymajacy pod pacha wielki kociol rownie latwo i lekko, jakby byl to przenosny bebenek. Po jego prawej stronie stal znacznie mniejszy, bogato odziany mezczyzna, a po lewej prawie naga kobieta o najbardziej zmyslowej urodzie, jaka kiedykolwiek widzialem.

— Wszyscy juz jestescie! — mowil glosno i bardzo szybko niski mezczyzna. — Wszyscy, co do jednego. Co chcecie zobaczyc? Milosc i piekno? — Wskazal na kobiete. — Sile i odwage? — Machnal trzymana w dloni laska w kierunku olbrzyma. — Oszustwo i tajemnice? — Poklepal sie po piersi. — Wystepek i rozpuste? — Ponownie wskazal na olbrzyma. — Spojrzcie, kto przyszedl! Nasz odwieczny wrog Smierc, ktora zawsze sie zjawia, predzej czy pozniej. — Mowiac to pokazal w moja strone, a za tym gestem odwrocily sie wszystkie twarze jego sluchaczy.

Byli to doktor Talos i Baldanders. Obecnosc tych ludzi tutaj, kiedy juz ich rozpoznalem, wydala mi sie czyms oczywistym. Kobiete, o ile moglem sobie przypomniec, widzialem po raz pierwszy.

— Smierc! — zawolal doktor Talos. — Smierc przyszla. Juz w ciebie watpilem, przyjacielu, ale powinienem byl wiedziec lepiej.

Spodziewalem sie; ze publicznosc rozesmieje sie z tego ponurego zartu, lecz nikt tego nie uczynil. Kilka osob zamruczalo cos pod nosem, a jakas starowina splunela w dlon i skierowala dwa palce do ziemi.

— Kogoz ze soba przyprowadziles? — Dr Talos nachylil sie, by przyjrzec sie Dorcas w swietle pochodni. — Niewinnosc. Tak, to chyba niewinnosc. Tak wiec mamy juz wszystkich! Za kilka chwil rozpocznie sie przedstawienie. Tylko dla ludzi o meznych sercach! Jeszcze nigdy nic takiego nie widzieliscie. Zaraz sie zacznie!

Piekna kobieta zniknela, ale magnetyzm w glosie doktora byl tak silny, ze nawet nie zauwazylem, kiedy odeszla.

Gdybym mial teraz opisac przedstawienie doktora Talosa tak, jak ja je widzialem, a wiec jako jego uczestnik, zaowocowaloby to jedynie chaosem i nieporozumieniem. Kiedy opisze je tak, jak je widziala publicznosc (jak mam zamiar uczynic w bardziej odpowiednim miejscu), najprawdopodobniej nikt mi nie uwierzy. W dramacie o piecioosobowej obsadzie, przy czym dwoje nie znalo zupelnie swoich rol, maszerowaly armie, graly orkiestry, padal snieg i Urth chwiala sie w swoich posadach. Dr Talos postawil duze wymagania wyobrazni swojej publicznosci, pomagajac jej jednak narracja, prostymi, ale pomyslowymi urzadzeniami, teatrem cieni, holograficznymi projekcjami, efektami dzwiekowymi, odblaskowymi zaslonami oraz cala masa innych sztuczek i sadzac z dochodzacych co chwila z ciemnosci lkan, okrzykow i westchnien, udalo mu sie osiagnac calkowity sukces.

A jednak, pomimo tego, poniosl porazke. Pragnal sie porozumiec, pragnal. pokazac wspaniala opowiesc, ktora zyla dotad jedynie w jego umysle i nie dawala sie zredukowac do zwyklych slow, ale nie sadze, zeby ktokolwiek z ogladajacych przedstawienie — a tym bardziej my, ktorzy bralismy w nim udzial, wyglaszajac na jego znak nasze kwestie — wiedzial, o czym wlasciwie byla ta opowiesc. nr Talos twierdzil, ze mozna ja wyrazic biciem dzwonow, hukiem eksplozji i rytualnymi obrzedami, ale jak sie ostatecznie okazalo, nawet to bylo niewystarczajace. W sklad przedstawienia wchodzila scena, w ktorej doktor Talos i Baldanders walczyli ze soba tak zaciecie, ze krew plynela obfitymi strumieniami z ich twarzy; inna, gdzie Baldanders szukal przerazonej Jolenty (tak bowiem nazywala sie ta najpiekniejsza kobieta na swiecie) w jednej z komnat podziemnego palacu, by wreszcie usiasc na skrzyni, w ktorej ona sie schowala. W koncowej czesci ja zajmowalem centralne miejsce na scenie zamienionej w pokoj przesluchan, zas doktor Talos, Baldanders i Jolenta byli unieruchomieni w najrozniejszych machinach. Zadawalem im kolejno najwymyslniejsze i kompletnie nieefektywne (gdyby byly prawdziwe) meczarnie. Zabierajac sie do wylamywania nog Dorcas zwrocilem uwage na dziwny szmer, jaki podniosl sie z widowni. W przeciwienstwie do mnie widzowie zauwazyli, ze Baldanders zaczal wyswobadzac sie z kajdanow. Kilka kobiet krzyknelo, kiedy jego lancuch upadl z loskotem na scene. Zerknalem na doktora Talosa oczekujac dalszych wskazowek, ale on akurat skoczyl w kierunku publicznosci, wyzwoliwszy sie z pet w znacznie latwiejszy sposob.

— Tableau! — zawolal. — Wszyscy tableau! — zamarlem w bezruchu, domysliwszy sie, ze o to mu wlasnie chodzi. — Szlachetni widzowie, ogladaliscie nasze przedstawienie z godna podziwu uwaga. Teraz, otrzymawszy od nas czesc waszego czasu, prosimy, abyscie zechcieli uzyczyc nam rowniez odrobiny zawartosci waszych portfeli. Niebawem zobaczycie, co nastapi, gdy potwor oswobodzi sie ze swoich kajdan.

Wyciagnal przed siebie swoj wysoki kapelusz i uslyszalem brzek kilku wpadajacych do niego monet. Niezadowolony, zeskoczyl ze sceny i zaczal krazyc miedzy ludzmi.

— Pamietajcie, ze znalazlszy sie na wolnosci nie napotka juz niczego, co by stalo miedzy nim a spelnieniem jego brutalnych zadz. Nie zapominajcie, ze ja, jego ciemiezyciel, jestem skazany na jego laske i nielaske.

Вы читаете Cien kata
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату