– Jak ja? Dlaczego?

– Pasujesz idealnie. Jestes latwowierny, egocentryczny i bez charakteru.

– A dlaczego Grovers? Dlaczego on? I te trupy? Jaka role odgrywa w waszych planach?

Jeannie rozesmiala sie.

– Zadnej! Po prostu tam wyladowalismy. Troche sie do niego przywiazalam, po prostu flirtowalam z nim, ot tak, dla rozrywki…

– A ze mna to co? Masz na mnie chetke?

– Przydasz sie Sprawie Zarosu.

Przysunela sie blizej. Bylem calkowicie pod jej urokiem. Cialo Jeannie przycisnelo sie do mojego, przywarlismy do siebie. Objelismy sie, nasze wargi sie zetknely. Jej jezyk wsunal sie w moje usta – byl goracy i wil sie jak maly waz.

Odepchnalem ja.

– Nie – powiedzialem. – Przepraszam, ale nie moge!

Popatrzyla na mnie.

– O co chodzi, Belane? Za stary jestes?

– Nie w tym rzecz, skarbie…

– A w czym?

– Nie chcialbym cie urazic…

– Wal smialo, Belane…

– No wiesz, znow moglabys sie zmienic w to paskudztwo ze zgrubieniem posrodku jakby polknelo pilke, i jednym okiem…

– Ty tlusty pierdolo, Zarosjanie sa piekni!

– Podejrzewalem, ze mnie nie zrozumiesz…

Obszedlem biurko, usiadlem, otworzylem szuflade, wyjalem pollitrowke wodki, zdjalem zakretke i golnalem lyk.

– Jakscie tu przylecieli?

– Rura kosmiczna.

– Rura kosmiczna, tak? A ilu was tu jest?

– 6.

– Nie wiem, czy moge wam pomoc, skarbie…

– Pomozesz mi, Belane.

– A jak nie?

– Zginiesz.

– Chryste, najpierw Pani Smierc, a teraz ty. Wszystkie tylko grozicie mi smiercia. A moze ja tez mam cos do powiedzenia!

Siegnalem do szuflady po lugera. Zacisnalem dlon na kolbie. Odbezpieczylem spluwe i wymierzylem w brzuch Jeannie.

– Jak nacisne spust, twoje flaki poleca az na Zaros, laluniu!

– No to juz, naciskaj!

– Co?

– Pociagnij za cyngiel, Belane!

– Myslisz, ze tego nie zrobie?

Czulem, jak pot zbiera mi sie na skroniach.

– Myslisz, ze nie zrobie? – powtorzylem.

Jeannie tylko sie usmiechnela.

– Strzelaj, do cholery!

Cala twarz mialem mokra od potu.

– Prosze cie, wracaj na Zaros, malenka!

– NIE!

Nacisnalem spust. Rozlegl sie huk i spluwa podskoczyla mi w dloni. Otarlem pot z oczu i spojrzalem na Jeannie.

Wciaz stala tam gdzie przedtem i usmiechala sie od ucha do ucha. Przyjrzalem sie jej uwaznie. Trzymala cos w zebach. Byl to wystrzelony przeze mnie pocisk. Zlapala go zebami. Po chwili podeszla do biurka i wyplula go do popielniczki.

– Laluniu, mozemy sie wzbogacic dzieki tej twojej sztuczce!

– zawolalem. – Bedziemy wystepowac razem i zbijemy kupe szmalu! Zastanow sie!

– Nic z tego, Belane. Byloby to naduzyciem moich mocy.

Pociagnalem jeszcze jeden haust wodki. Mialem problem z ta damulka.

– Czy ci sie to podoba czy nie, wlasnie zostales przeze mnie zwerbowany i bedziesz sluzyl Sprawie Zarosu. Wciaz modyfikuje my nasz plan zasiedlenia Ziemi. Skontaktujemy sie z toba, kiedy uznamy za stosowne.

– Sluchaj, Jeannie, nie moglabys zwerbowac kogos innego na moje miejsce?

Usmiechnela sie.

– Ciesz sie, Belane, zostales Wybrany!

Blysnelo fioletowe swiatlo i Jeannie znikla.

31

Zadzwonilem do Groversa.

– Jak interesy, Grovers?

– W porzadku – odparl. – W tej branzy nie czuje sie recesji.

– Panskie klopoty z Jeannie skonczyly sie. Nie bedzie pana wiecej niepokoic. Wysylam rachunek.

– Znow mam bulic? Nie naciaga mnie pan?

– Grovers, uwolnilem pana od kosmitki. Musi mi pan zaplacic.

– No dobrze, dobrze… Ale jak to sie panu udalo?

– Tajemnica zawodowa, kochany.

– Aha. Pewnie powinienem byc wdzieczny.

– Zgadza sie. I prosze mi zaraz wyslac czek, chyba ze chce pan wyladowac w sosnowej trumnie. Czy wolalby pan debowa?

– Chwileczke, niech sie zastanowie… – zaczal.

Westchnalem i rozlaczylem sie. Posuwalem sie do przodu.

Musialem juz tylko dobrac sie do tylka Cindy Upek i znalezc Czerwonego Wrobla. No i teraz to ja mialem na karku Jeannie Nitro. Sam bylem swoim klientem. Ale Celine'a i Groversa mialem z glowy. Zaczynalem sie czuc jak prawdziwy zawodowiec. Zanim jednak wpadlem w naprawde szampanski humor, przypomniala mi sie Pani Smierc. Wciaz krazyla w poblizu.

Zadzwonil telefon. Podnioslem sluchawke. To byla Pani Smierc.

– Wciaz tu jestem, Belane.

– Kochana, dlaczego nie zafunduje sobie pani wakacji?

– Nie moge. Za bardzo lubie swoja prace.

– Czy moge pania o cos spytac?

– Pewnie.

– Czy pani dzialalnosc ogranicza sie do Ziemi?

– Co takiego?

– No, chodzi mi o to, czy w zakres pani obowiazkow wchodza rowniez, no, kosmici?

– Jasne. Kosmici, robaki, psy, pchly, lwy, pajaki i cala reszta.

– Dobrze wiedziec.

– Co dobrze wiedziec?

– Ze umie sobie pani radzic z kosmitami.

Вы читаете Szmira
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×