– Musze najpierw wziac prysznic, Billy.

– Prysznic? A co takiego robilas, pracowalas w ogrodku?

– Och, Billy, jaki ty jestes zabawny!

– Dobra, idz wziac prysznic. Poleje sobie pytona lodowata woda.

– Och, Billy, ha, ha, ha!

Usmiechnalem sie po raz pierwszy od kilku tygodni. Wiedzialem, ze tym razem mam ja w garsci.

35

Trzymalem szklanke przycisnieta do sciany i sluchalem. Slyszalem szum wody. Biedny Upek mial racje. Albo czlowiek ma racje, albo sie myli, albo jedno i drugie. Wlasciwie co za roznica, kto sie pieprzy z kim? Takie to monotonne. Jeb, jeb, jeb. Ale ludzie sie przywiazuja. Kiedy przetnie sie pepowine, przywiazuja sie do innych rzeczy. Widokow, dzwiekow, seksu, szmalu, zludzen, matek, masturbacji, morderstw i poniedzialkowych kacow.

Odstawilem szklanke, siegnalem do kieszeni, wyjalem cwiartke dzinu, pociagnalem maly lyk. To zawsze pomaga oczyscic umysl ze smieci.

Zaczalem zastanawiac sie nad znalezieniem sobie innej pracy. Za chwile mialem rozwalic drzwi i sfilmowac pare pieprzacych sie ludzi, a wszystko sie we mnie wywracalo na te mysl. Niby robota jak kazda inna, zeby miec czym placic za czynsz, za wode, moc jakos dotrwac do ostatniej doby. Jedynie markuje sie czas. Co za bezsens. Powinienem byl zostac wielkim filozofem, powiedzialbym wszystkim, jacy z nas durnie, tylko wciagamy i wypuszczamy powietrze.

Cholera, wpadalem w ponury nastroj. Napilem sie jeszcze dzinu, po czym znow przylozylem szklanke do sciany. Cindy chyba wlasnie wyszla spod prysznica.

– Chryste Panie! – zawolal Billy. – Masz cyce jak cysterny!

– Ach, Billy, naprawde ci sie podobaja?

– Przeciez mowie, nie?

– Billy, ty to umiesz prawic dziewczynie komplementy!

– Kurde, jakie wielkie cycki! Pewnie upadlabys na ryj, gdyby nie to, ze twoje tluste dupsko rownowazy ich ciezar.

– Och, Billy, wcale nie mam duzego tylka!

– Tylka? Skarbie, to nie tylek, to przyczepa pelna galaretek, dzemu i pierogow!

– Billy, czy ciebie obchodzi tylko moj wyglad? A to, co jest we mnie, sie nie liczy?

– Skarbie, nie widzisz, jak moj pyton sie wije i prezy? Zaraz ja bede w tobie!

– Billy, chyba zmienilam zdanie…

– Kochana, nic nie zmieniaj! Chodz tu! Wdrap sie na moja Wieze Mocy!

Oderwalem szklanke od sciany, sprawdzilem kamere, wymknalem sie z pokoju i wszedlem na ganek przed numerem 9. Z zamkiem nie mialem klopotow. Otworzylem go karta kredytowa.

Na odleglosc slyszalem sprezyny lozka. Jeczaly tak, jakby blagaly o litosc. Wlaczylem kamere i wpadlem do srodka. Mialem ich! Billy uzywal sobie jak stado krolikow. Ale mnie zauwazyl. Stoczyl sie z Cindy i zeskoczyl na ziemie. Usta mial szeroko otwarte. Byl zdziwiony i niezle wkurwiony. Normalka.

Spojrzal na mnie.

– Kurwa, co jest grane? Co tu, KURWA, jest grane?!

Cindy zdazyla usiasc na lozku.

– Ten gosc to prywatny laps, Billy. Jest pomylony. Raz wpadl do naszej sypialni i zaczal filmowac mnie i Ala. To prawdziwy czubek, Billy.

Spojrzalem na nia.

– Zamknij sie, Cindy! Wreszcie mi sie udalo! Wreszcie cie nakrylem!

Billy ruszyl na mnie.

– Myslisz, koles, ze pozwole ci stad wyjsc?

– O tak, Billy, moj chlopcze, nie bede mial z wyjsciem zadnych klopotow, najmniejszych.

– Skad ta pewnosc?

– Ta zabawka mi to gwarantuje.

Wyciagnalem.45 z kabury pod pacha.

– To gowno mnie nie powstrzyma.

– Zaraz sie przekonasz, gnojku!

Powoli szedl w moja strone.

– Zabilem 3 gosci, Billy. Zabic czwartego to dla mnie pestka!

– Klamiesz jak najety! – Usmiechnal sie i dalej sie zblizal. – Klamca, klamca!

– Jeszcze jeden krok, tepaku, a bedzie po tobie!

Zrobil jeszcze jeden krok. Strzelilem.

Wciaz stal. Po czym wsadzil paluch do pepka i wyciagnal kule. Nie krwawil, nie mial nawet sinca.

– Gowno mi moga zrobic kule – powiedzial. – I ty tez.

Wyjal mi z dloni pukawke i cisnal w kat.

– Teraz cie zalatwie.

– Poczekaj, przyjacielu, poczekaj. Wez kamere. Wycofuje sie z tego fachu. Wiecej mnie nie zobaczysz.

– Wiem, bo zaraz cie zabije!

– Pewnie! – krzyknela z lozka Cindy. – Zabij smierdzacego gnoja!

Popatrzylem na nia.

– Nie wtracaj sie, Cindy. To meska sprawa, ktora musimy zalatwic sami.

Spojrzalem na Billy'ego.

– Zgadza sie, Billy?

– Zgadza sie.

W nastepnej chwili podniosl mnie i rzucil przez pokoj. Wyrznalem w sciane i zsunalem sie na podloge.

– Billy, nie ma sensu, zeby dwoch sympatycznych gosci klocilo sie przez jakas dupiasta szprote, ktora dymala polowa facetow w tym miescie!

Billy rozesmial sie i ruszyl w moja strone.

36

I nagle doznalem olsnienia. Ten gosc byl kosmita. Dlatego kula nie zrobila mu krzywdy.

Poderwalem sie z podlogi i oparlem plecami o sciane.

– Przejrzalem cie, Billy! – wrzasnalem.

Zatrzymal sie.

– Gadaj zdrow!

– Jestes kosmita!

Cindy parsknela smiechem.

– Mowilam, ze to czubek! – zawolala.

Spojrzalem na nia.

– Tak naprawde ten facet to porosnieta szczecina maszkara podobna do weza, z jednym wielkim okiem. Niby wyglada jak czlowiek, ale to iluzja.

Billy stal i patrzyl na mnie bez slowa.

– Gdzie go poznalas, Cindy? – zapytalem.

– W barze. Ale nie wierze w te bzdury. Nie jest zadnym kosmita.

– Sama go spytaj!

Cindy znow parsknela smiechem.

Вы читаете Szmira
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×