– Dobra – powiedziala. – Billy, jestes kosmita?

– He?

– Widzisz, nie zaprzeczyl! – zawolalem.

Billy spojrzal na nia.

– Wierzysz temu czubkowi?

– Skadze, Billy. Wykoncz go!

– Juz sie robi, skarbie…

Znow ruszyl w moja strone. Wtem blysnelo fioletowe swiatlo i w pokoju zjawila sie Jeannie Nitro.

– Jeannie – wyjakal Billy – ja tylko…

– Zamknij sie, skurwielu! – warknela Jeannie.

– Co tu jest grane? – pisnela Cindy i zaczela sie ubierac.

Billy wciaz swiecil golym tylkiem.

– Mowilam ci, ty skurwysynu, ze ma nie byc zadnego zadawania sie z ludzmi!

– Kochanie, nie moglem sie oprzec. Siedzialem sobie spokojnie w barze, ale kiedy weszla ta cizia, poczulem taka chuc…

– Rozkazy byly wyrazne: ZADNEGO KOPULOWANIA Z ZIEMIANKAMI!

– Jeannie, przeciez wiesz, ze poza toba nikt sie dla mnie nie liczy. Ale bylas ostatnio tak zajeta…

– Doigrales sie, Billy! – Wyciagnela prawa reke w jego strone.

– Nie, Jeannie, nie!

Blysnelo fioletowe swiatlo i w jednej sekundzie Billy przeistoczyl sie w porosnietego szczecina weza z wilgotnym okiem. Zaczal pelznac szybko po podlodze. Jeannie znow wyciagnela prawa reke, nastapil kolejny blysk, huknelo i kosmita Billy znikl.

– Nie wierze wlasnym oczom! – zawolala Cindy.

– Tak, wiem – powiedzialem.

Jeannie zerknela na mnie.

– Pamietaj, Belane, zostales wybrany, zeby sluzyc Sprawie Zarosu.

– Pamietam – potwierdzilem. – Nie zdolalbym zapomniec.

Ponownie blysnelo i Jeannie znikla.

Cindy zdazyla sie ubrac, ale byla w szoku.

– Nie moge uwierzyc w to, co przed chwila widzialam!

– Al wynajal mnie, zebym cie zdybal, i wreszcie mi sie udalo.

– Musze stad natychmiast wyjsc!

– Nie ma sprawy, idz sobie. Tylko pamietaj, ze zdazylem cie nakrecic. Masz byc grzeczna, bo inaczej oddam kasete Alowi.

– Dobra. – Westchnela. – Wygrales.

– Jestem najlepszym detektywem w L. A. Teraz wiesz.

– Belane, umialabym ci sie odwdzieczyc za te kasete.

– He?

– Wiesz, co mam na mysli.

– Nie, Cindy, nie. Nie dam sie przekupic. Ale dzieki za propozycje.

– Pierdol sie, grubasie! – Ruszyla do drzwi.

Wlepilem oczy w jej podskakujace, niewiarygodne posladki.

– Cindy! – zawolalem. – Zaczekaj chwile!

Odwrocila sie i usmiechnela.

– Tak?

– Nic, nic. Idz…

Wyszla.

Wszedlem do lazienki, zeby sobie ulzyc. I wcale nie mam na mysli wyproznienia. No coz, bylem prawdziwym zawodowcem. Rozwiazalem kolejna sprawe.

37

Nazajutrz rano zadzwonilem z biura do Upka.

– Wciaz chcesz sie rozwiesc z Cindy, Al?

– Nie wiem. Nakryles ja?

– Ujmijmy to nieco inaczej. Dwaj osobnicy, z ktorymi utrzymywala kontakty, nie zyja.

– Kontakty? Co, do cholery, masz na mysli?

– Al, nie denerwuj sie, obaj juz nie zyja. Jeden byl Francuzem, drugi kosmita.

– Kosmita? Co za bzdury mi wciskasz?

– To nie bzdury, Al. Na Ziemi wyladowala potajemnie grupa kosmitow z planety Zaros. Cindy poznala jednego z nich w barze.

Ale mial lage!

– I juz nie zyje?

– Zgadza sie. I on, i ten Francuz, tak jak mowilem.

– Zabijasz ludzi?

– Nie zyja, Al, tylko to jest istotne. Cindy nie bedzie sie wiecej puszczac. Mozesz byc spokojny.

– Skad wiesz, ze nie bedzie?

– Wiem. Mam cos na nia. Bedzie grzeczna.

– Sfilmowales ja i grozisz jej, ze dasz mi kasete? O to chodzi?

– Moze. Moze nie. Powiedzmy, ze moge ja tak zalatwic, ze sie nie pozbiera, jesli znow wytnie ci jakis numer.

– Ale ja chce, zeby byla mi wierna, bo mnie kocha, a nie dlatego, ze jest szantazowana.

– Szantaz, smantaz, Al, przestanie sie puszczac, a przeciez o to chodzi. Faceci, z ktorymi utrzymywala kontakty, nie zyja, totez nie bedzie wiecej wyskakiwac z majtek. Czego jeszcze chcesz?

Moze w koncu nawet cie polubi. Daj jej szanse. Jest mloda, musiala sie wyszumiec, jasna sprawa.

– Z kosmita?

– Powinienes sie cieszyc. Facet nie bedzie sie przechwalal, wiec nikt sie o tym nie dowie. To zupelnie tak, jakby nic miedzy nimi nie zaszlo.

– Ale zaszlo. Mowiles, ze mial duza lage? Jak duza?

– Trudno ocenic. Z poczatku widzialem tylko jego tylek.

– Obserwowales ich?

– Przerwalem im.

– A ten Francuz? Tez mial duza lage?

– Al, obaj ci goscie nie zyja. Daj sobie spokoj. Za dzien czy dwa dostaniesz poczta moj rachunek.

– Cos mi sie w tym wszystkim nie podoba.

– Cindy nie bedzie sie wiecej puszczac, Al.

– A jak bedzie?

– Nie bedzie, bo wie, ze dobiore sie jej wtedy do tylka.

– Znow zaczynasz. Chyba jej nie rypales, co?

– Al, Al, uspokoj sie! Jestem zawodowcem.

– Tych dwoch gosci naprawde nie zyje? Dlaczego mam ci wierzyc?

– Poznasz po zachowaniu Cindy, ze cie nie nabieram. No juz, przestan sie dreczyc. Masz moze jeszcze jakas sprawe, ktora chcesz, zebym rozwiazal? Rozmawiasz z najlepszym detektywem w calym Los Angeles.

– Na razie nie mam.

– No to trzymaj sie, Al.

– Jasne, jasne…

Rozlaczylem sie. Otworzylem szuflade i wyjalem wodke, napilem sie. Wszystko sie ukladalo. Teraz musialem

Вы читаете Szmira
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×