Nic nie powiedzialem. Lyknalem szkockiej, popilem woda, wstalem, skinalem glowa w strone tylnych drzwi baru.
– O, chyba ma ochote pogadac z nami na zewnatrz!
– Moze chce obejrzec nasze druty!
Szedlem do tylnych drzwi. Za soba slyszalem wyrostkow. Nagle dobiegl mnie chrzest otwieranego sprezynowca. Odwrocilem sie w pore, zeby jednym kopnieciem wytracic chlopakowi noz z reki. A potem walnalem szczyla za uchem. Pozostali dwaj odwrocili sie i dali w dluga. Przebiegli przez bar i wylecieli na ulice frontowymi drzwiami. Nie scigalem ich. Wrocilem do chlopaka, ktory lezal na podlodze. Wciaz byl nieprzytomny. Podnioslem go, przerzucilem przez ramie i wynioslem na dwor. Polozylem go na lawce na przystanku autobusowym. Zdjalem mu buty i cisnalem do studzienki sciekowej. To samo zrobilem z jego portfelem. Nastepnie wszedlem z powrotem do srodka, podnioslem noz, schowalem do kieszeni, wrocilem na swoj stolek i zamowilem kolejna szkocka. Babka zakaslala. Zobaczylem, ze zapala papierosa.
– Bardzo mi sie to podobalo – oswiadczyla. – Lubie prawdziwych mezczyzn.
Nie zareagowalem.
– Nazywam sie Tchawica – powiedziala.
Wziela swoja szklanke i przesiadla sie na stolek obok mojego. Na kilometr jechalo od niej perfumami, a na ustach miala tygodniowy zapas szminki.
– Moglibysmy sie zaprzyjaznic – oznajmila.
– Nic by z tego nie wyszlo. Glupi pomysl.
– Dlaczego tak uwazasz?
– Mam doswiadczenie.
– Moze znales dotad niewlasciwe kobiety?
– Moze.
– Moze ja moglabym sie okazac ta wlasciwa?
– Moze.
– Postaw mi drinka.
Barman wlasnie przyniosl mi szkocka.
– I cos dla Tchawicy – polecilem.
– Gin z tonikiem, Bobby…
Bobby oddalil sie.
– Nie powiedziales, jak ci na imie – zaszczebiotala.
– David.
– Ladnie. Znalam kiedys Davida.
– I co sie z nim stalo?
– Nie pamietam.
Tchawica oparla sie o mnie. Miala ze 12 kilo nadwagi.
– Fajny jestes, wiesz? – powiedziala.
– Dlaczego?
– Hm… Sama nie wiem. – Na moment umilkla. – A ja ci sie podobam?
– Nie za bardzo.
– Szkoda. Jestem dobra.
– W czym, w tenisie? Umiesz skracac pilki?
– Nie, ale umiem wydluzac pewne rzeczy.
– Na przyklad co?
– No, wiesz!
– Nie, nie wiem.
– Zgadnij.
– Kiecki?
– Zabawny jestes.
– Juz mi to mowiono.
Barman przyniosl jej drinka. Pociagnela lyk.
Im dluzej na nia patrzylem, tym mniej mi sie podobala.
– Cholera, podzialam gdzies zapalniczke!
Otworzyla torebke i zaczela wszystko z niej wyciagac. Otwieracz do butelek. 3 szminki, kazda o innym odcieniu. Guma do zucia. Gwizdek. I… co to?
– Mam, znalazlam! – zawolala, pokazujac zapalniczke. Wyjela papierosa, zapalila.
– Co to takiego? – spytalem.
– Co?
– To cos, co polozylas na barze. To czerwone.
Wskazalem palcem.
– Ach, to moj wrobel – powiedziala.
– Wrobel? Prawdziwy? Latal kiedykolwiek?
– Nie, gluptasie, to tylko zabawka z materialu. Kupilam ja dzis w sklepie zoologicznym. Jest wypchana kocimietka. Moja koteczka uwielbia takie wroble.
– A niech to licho! Mozesz schowac te zabawke.
– David, przez chwile naprawde byles podniecony! Tak na ciebie dzialaja ptaki?
– Tylko Czerwony Wrobel.
– Jak chcesz, moge ci go dac.
– Nie, dziekuje.
– W domu mam jeszcze kilka wrobli wypchanych kocimietka.
Chodz, poznasz moja koteczke.
– Nie, dziekuje, Tchawico, spiesze sie.
– Jak chcesz, ale nawet nie wiesz, co tracisz.
Wstalem, ruszylem wzdluz baru, rzucilem barmanowi kilka banknotow i wyszedlem na dwor. Szczyla nie bylo juz na lawce. Wsiadlem do wozu, zapalilem silnik i wlaczylem sie w ruch. Dochodzila 10 wieczorem. Ksiezyc swiecil, a moje zycie toczylo sie bez celu.
47
Nazajutrz siedzialem w biurze. Ktos otworzyl kopniakiem drzwi i do srodka wparowal Harry Sanderson ze swoimi 2 malpiszonami. Tym razem ubrany byl w jasnofioletowy garnitur. Mial dziwny gust, jesli chodzi o kolory. Znalem kiedys babke, ktora tez lubila takie niewydarzone kolorki. Kiedy szlismy razem do knajpy, wszystkie glowy obracaly sie w jej strone. Klopot w tym, ze ona sama niewarta byla ani jednego spojrzenia. Nawet na kacu i z 3 – dniowym zarostem wygladalem lepiej od niej. Ale wracajac do Sandersona…
– Wlasnie minely 24 godziny, frajerze – powiedzial. – Wciaz cwiczysz palcowki na flecie czy podjales decyzje?
– Wciaz cwicze palcowki.
– Chcesz dostac Czerwonego Wrobla czy nie?
– Chce. Ale przypominacie mi facetow, ktorzy wyrolowali moja ciotke w Illinois.
– Twoja ciotke? Co ty mi tu, kurwa, gadasz za pierdoly?
– Ciotce przeciekal dach.
– I co z tego?
– Przyszlo do niej 2 facetow i powiedzialo, ze naprawia dach, ze maja nowy superklej. Kazali jej podpisac jakis swistek, wystawic czek i wlezli.
– Gdzie wlezli?
– Na dach. Wlezli na dach i polali go starym olejem silnikowym. I poszli sobie. Kiedy spadl deszcz, wszystko przecieklo do srodka, woda razem z olejem. Zapackalo ciotce caly dom.